To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
May przytacza jednak argumenty wskazujące na popędowy charakter zdobywania wiedzy za wszel- ką cenę. Nawet taką, jaką zapłacił Edyp. Przytacza również przykłady Fausta oraz Adama i Ewy. Za- brakło w tym gronie tylko genetyków i ojców bom- by atomowej. Nawet jednak przyjmując argumenty Maya po- winniśmy je nieco skorygować, aby nie popaść w sprzeczności. Lepiej powiedzieć, że dążenie do wie- dzy może być nieraz kontrolowane przez daimonio- na. Edyp w neurotycznej ucieczce przeciw sobie wskutek przeciążenia odpowiedzialnością władzy, Faust, by odnaleźć zagubioną nad księgami młodość. Drżący ze zgrozy na sofie psychoanalityka pacjent, gdyż wierzy, że mu to pomoże, gdyż może na kimś swobodnie rozładować swoje kompleksy, a poza tym jest to również przyjemne egocentrykowi. Ostatecznie można by przyjąć następujące zda- nie — zdobywanie wiedzy nie zawsze wypływa z pobudek racjonalnych i może dostarczyć zarówno radości, jak i przerażenia. Nazywanie daimoniona, do czego takie znaczenie przywiązuje May, jest przecież w istocie rozpozna- waniem go. Cała psychoanaliza sprowadza się do „nazywania" wypartych konfliktów, utajonych prag- nień tak, aby ujawniły się (analogia do egzorcy- zmów!) w procesie odreagowania i stały częścią kontrolowanej przez ja osobowości pacjenta. Czym jest owa kontrola? Jest przejawem zdrowia psy- chicznego, to znaczy zdolności do adekwatnego po- strzegania i rozumienia świata, do dokonywania w nim wolnych wyborów, do przekraczania samego siebie. Taką zbiorczą definicję można by zrekon- struować z treści pozostałej części książki Roiło Maya. May wraca w niej do wątków części I i prze- de wszystkim rozprawia się z psychoanalizą. Wnio- sek: „Psychoanaliza sama jest chorobą wymagającą leczenia." Istota słabości psychoanalizy jest ta sama co u leczonych przez nią neurotyków — bezradność wobec problemów woli. Stara kartezjańska relacja „wiedza — wola", na której oparła się psychoanali- za, jest fałszywa. Można utonąć we własnych proce- sach decyzyjnych równie skutecznie jak we własnych kompleksach i obawach, gdy rzecz dokonywać się będzie wyłącznie w postaci otrzymywania wiedzy i refleksji. May sądzi, że bardziej uzasadniona jest relacja „poznanie — działanie". Ma rację, ale niecał- kowicie. Poznawanie i działanie to nie są różne pro- cesy, to są aspekty tego samego procesu. Wiedzę trze- ba zdobywać aktywnie w działaniu i wykorzystywa- nie wiedzy powinno być również jedną z faz jej zdo- bywania. Tylko w ten sposób przebijemy martwą granicę między wiedzą a poznaniem. Zaskakuje w pierwszej chwili stwierdzenie Maya, że cierpienia ^neurotyka wynikają nie z pragnień, ale z braku pragnień. Jednym z celów terapii jest przywrócenie zdolności do posiadania pragnień. Je- żeli jednak przyjmiemy, że pragnienie to „pozytyw- ny obraz czegoś tkwiący w wyobraźni" i że „każde autentyczne pragnienie jest aktem twórczym", któ- rego istotnym elementem jest uwzględnienie prag- nień innych ludzi i zdamy sobie sprawę z tego, że działania neurotyka są produktem lęku, stwierdze- nie Maya nabiera sensu. Neurotyk nie pragnie, on się boi lub nie może inaczej i dlatego nie może być twórczy, jak i nie potrafi uwzględnić pragnień in- nych ludzi. Dlatego wyleczenie z nerwicy to uzy- skanie statusu osoby odpowiedzialnej za siebie i za innych, zdolnej do generowania pragnień i do ich realizacji, co byłoby niemożliwe bez uwzględniania pragnień innych ludzi. Inaczej mówiąc, wyleczenie polega na przywróceniu zdolności do działań inten- cjonalnych chociażby w rozumieniu Husserla, że „in- tencją umysłu jest sens." Przypomnę tylko, w jak frielu wypadkach nerwica ulega samoistnemu wy- jfeczeniu, gdy losy życia postawią przed człowie- kiem problemy serio, odpowiedzialności za innych ludzi, walki o życie, o godność. Nie mogę oprzeć sią wrażeniu, że nerwica poja- wia się często tam, gdzie życie coraz bardziej staje się życiem na niby, gdzie silne dążenie rozmywa 'się na problemach małych lub pozorowanych i wówczas budzi się lęk przed przeżyciem życia w sposób nie- istotny. Książką zamykają rozważania o wolności. May przyjmuje definicją Spinozy — wolność jest uzna- niem konieczności. Nie jest to przypadek. Przecież w istocie cała jej treść poświęcona jest różnym as- pektom wolności człowieka jako współtwórcy lo- su. Ograniczeniom, jakie narzucamy sobie sami, ja- kie narzuca nam kultura, złożonościom sił napędo- wych jednostki ludzkiej. May przyjmując definicję Spinozy — wolność jest uznaniem konieczności — zajmuje stanowisko deter- ministyczne. Można rozpoznać w jego rozważaniach echa polemik z pacjentami, którzy narzekają na brak wolności, a rozumieją ją jako coś absolutne- go, jako możliwość podejmowania dowolnych de- cyzji w dowolnych warunkach. Każde ograniczenie tak rozumianej wolności traktują jako 'niewolę i tym samym skazują się na niewolę. May dowodzi, że wolność nigdy nie może zależeć od tego, czy za- wieszona będzie konieczność. Podobnie wolna wo- la to nie jest działanie na marginesie rzeczywistości czasowo wolnym od determinizmu. Wolność woli tworzy nie negacja determinizmu, ale nasz do niegc stosunek. Czytelnik może się obruszyć. Gdy niewolnik uzn swoje kajdany za konieczność, poczuje się wolnyn Czy to nie zbyt cyniczna propozycja? Można na to odpowiedzieć tak. Jesteśmy cząstk świata, poddani tym samym co i on prawom. Im lepiej je znamy, tym swobodniej możemy się w nin poruszać. Im swobodniej się w nim poruszamy, tym szanse zmieniania go na korzy człowieka. Zawieszamy wówczas pewne konieczno- ści. Konieczność śmierci z powodu zapalenia wyro- stka robaczkowego, konieczność pozostawania czło- wieka w tym stanie społecznym, w jakim się uro- dził, konieczność lęku przed ogniem i konieczność zdychania z głodu. Sami w pełnym zrozumieniu i przy własnej aprobacie narzucamy sobie ogranicze- nia na rzecz bliźnich, gdy poznamy ich sens. Wolność człowieka to właśnie szansa doskonale- nia świata, szansa zawieszenia wielu konieczności, szansa wyboru ograniczeń. Wolność od czegokolwiek oznaczałaby^, że nas nie ma. Tyle dla uzupełnienie* wywodów Roiło Maya. I jeszcze kilka koniecznych u- wag ogólnych. Jak mają się treści książki Miłość i wola do problemów ludzi naszego kraju? Starałem się już coś na ten temat wspomnieć. Niektóre problemy drę- czące pacjentów Roiło Maya są dla nas równie egzo- tyczne jak problemy nawiedzonej dziewczyny z ple- mienia Joruba. Ale jest też sporo uniwersaliów. Ostatecznie chodzi o ludzi. Co jednak najważniejsze, to propozycja spojrzenia na rozliczne mechanizmy wzajemnie warunkujące problemy człowieka i pr/"k- blemy społeczne i powodujące, że stanowią one jed- ną całość