To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
- Moją teorię? Pan powiedział mi, żebym tu przyszedł Ronsarde, i to pan od lat tropił Donatiena. Jestem pewien, że to dzięki pańskim odkryciom wpadliśmy na jego ślad. Przez twarz inspektora przemknął cień uśmiechu. - O nie - powiedział. - Tej zasługi nie mogę sobie przypisać. Później, kiedy w domu hrabiego Montesqa zaroiło się od pracowników policji, którzy wypytywali służbę, konfiskowali dokumenty i zbierali dowody, Ronsarde i Halle wymknęli się na dwór i przeszli na drugą stronę ulicy, gdzie latarnia gazowa oświetlała krąg ławek otaczających niedużą fontannę. Noc była wilgotna i zimna, i właśnie zaczynała się podnosić mgła. Doktor Halle stał z rękami w kieszeniach płaszcza, lekko się garbiąc. - Jest jedna sprawa, co do której chciałbym się upewnić... zaczął. - Pójdę jutro do miejskiej kostnicy i jestem przekonany, że dowiem się, iż wczoraj po południu pojawił się tam osobnik o wyglądzie zbliżonym do naszego przyjaciela Cusarda i odebrał ciało jakiegoś niedawno zmarłego młodzieńca o nie ustalonej tożsamości. Okaże się prawdopodobnie, że ów osobnik obejrzał zwłoki wszystkich mężczyzn, odrzucając tych, którzy zmarli zbyt dawno albo zginęli w sposób pozostawiający wyraźne ślady, na przykład od ciosu noża czy uderzenia w głowę - stwierdził Ronsarde. - Stawiam obiad u Lusaude’a, że tak było. - Nie mam zamiaru zakładać się z tobą - odparł Halle i zaśmiał się cicho. - To wcale nie jest zabawne - rzekł inspektor. - Masz oczywiście rację. - Doktor spoważniał, ale wcale nie wyglądał na człowieka dręczonego wyrzutami sumienia. Zauważył, że w głębi ulicy palą się kolorowe lampiony, co wskazywało, iż znajdująca się tam kawiarnia jest wciąż otwarta. Zdawał sobie sprawę, że przy takiej pogodzie przyjaciel nie powinien za długo przebywać na dworze, więc skierował swe kroki w tamtą stronę, a inspektor z przyzwyczajenia ruszył za nim. - Domyślam się, że to był stworzony ze zwłok golem - powiedział po chwili Halle. - Kiedy Montesq strzałem z pistoletu zniweczył zaklęcie, złudzenie znikło i pozostało martwe ciało. Tylko kto był autorem tego? Arisilde Damal? Przez cały dzień przebywał w pałacu. Czy mógł stamtąd kontrolować golema? - To nie Damal - stwierdził Ronsarde, zaciskając usta. - To Rahene Fallier, który ma wszelkie powody, by pragnąć uciszenia Montesqa. - Mój Boże, on? - zdziwił się Halle. Pokręcił głową i zaśmiał się znowu, a potem spojrzał na inspektora. - Przepraszam. - Jeśli hrabia spróbuje wykorzystać informacje, którymi szantażował Falliera - ciągnął Ronsarde - posłuży to jako jeszcze jeden dowód przeciwko niemu i - Znakomicie - powiedział z podziwem Halle. Dostrzegł gniew w oczach przyjaciela i dodał: - No, daj już spokój. Valiarde posłużył się tobą po mistrzowsku. - Winszuję spostrzegawczości. On liczy na to, że go nie zdradzę. Halle stanął jak wryty. - Chyba nie zrobisz tego? - Mógłbym - odparł ponuro Ronsarde. - Niech go diabli. Byłby z niego doskonały detektyw. - Po chwili pozwolił sobie na lekki uśmiech. - Ale nie wydam go. Zauważyłeś wyraz twarzy Montesqa?: „. - A jakże. Kiedy wszedłem do gabinetu, był tak wstrząśnięty, że myślałem, iż go uderzyłeś. Śmiejąc się, obaj mężczyźni ruszyli ciemną ulicą w stronę świateł kawiarni. *** Portowe miasto Chaire pachniało rybami i morską solą. Minęła już dawno północ, kiedy na nabrzeżu zatrzymał się furgon Cusarda, ale w dolnej części starych kamiennych doków panował ruch. Tragarze wynosili ostatnie ładunki na parowce, które miały wypłynąć następnego ranka. Nicholas, ubrany w roboczy strój i stary płaszcz, zeskoczył z kozła. Na ramieniu miał zniszczony skórzany plecak. Nie lubił mieć ze sobą za dużo bagażu, ale kufer, który jak na razie obciążał furgon Cusarda, tym razem musi mu towarzyszyć w tej podróży. Cusard otworzył klapę z tyłu pojazdu, pociągnął nosem i zapytał: - Masz papiery i bilety? Nicholas przewrócił oczami. Cusard jest zanadto sentymentalny. - Tak, dziadku. I będę się trzymał z dala od dziwek. - Byłeś mi jak syn. - Cusard westchnął głośno. - Powinienem częściej dawać ci lanie, kiedy jeszcze nie odrosłeś od ziemi. - Prawdopodobnie. - Nicholas oparł się o bok furgonu. - Na miłość boską, Cusard, wyjeżdżam na kilka miesięcy do Adery, nie do piekła. - Cudzoziemcy - stwierdził pogardliwie Cusard. Popatrzył badawczo na Nicholasa. - Szkoda, że nie będziesz na rozprawie. - Tak jest lepiej. Montesq zostanie skazany za zamordowanie Donatiena, swojego przestępczego wspólnika