To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Umarła osoba, którą bezgranicznie kochał i która odwzajemniała mu jego miłość. Lekarz ten sądził, że jego cierpienie nie ma sensu. Nie uświadamiał sobie bowiem, iż nikt i nic nie pozbawi go pamięci o szczęśliwym małżeństwie. Jego miłość trwała i fakt ten uświęcał cierpienie, nadając mu sens. Krótka rozmowa z terapeutą spowodowała, że lekarz przeżył “przewrót kopernikański", zrozumiał bowiem cel swojej męczarni. Po tym przewrocie w dalszym ciągu był w stanie obniżonego nastroju, ale uwolnił się od uczucia bezsensowności i absurdu. W przeszłości Rezmer czytał tego typu prace, nie starając się poddawać ich krytycznemu osądowi. Przyjmował pogląd, że ludzkie cierpienia mają jakiś ukryty sens i jakieś znaczenie, że są pewnego rodzaju ofiarą składaną rodzinie, nauce czy Bogu. W pewnych przypadkach udręka może uszlachetniać człowieka i rozwijać jego osobowość. Uważał, iż w wierszu Dehmela znajduje się ziarenko prawdy: “Jest taka studnia, którą zwą cierpieniem, płynie w niej sama szczęśliwość. Pij!... a wytryśnie światło." Akceptował pogląd, iż cierpienie stanowi nieodłączny składnik ludzkiego losu i dzięki przypisywaniu mu sensu zycie 80 WALKA ABSURDEM staje się bardziej znośne. Takie przekonania przyjmował przed chorobą. Im dłużej cierpiał fizycznie i duchowo, im dokładniej ob- serwował udręki innych, tym częściej opanowywały go wąt- pliwości, tym częściej analizował krytycznie poglądy filozofów, teologów, psychologów. Tu, w Konstancinie, żył wśród ludzi chorych i mógł lepiej niż w szpitalu śledzić ich zachowanie się. \V pewien czerwcowy dzień, zaraz po śniadaniu, po- szedł na spacer do lasu. Chodził wśród wysokich sosen, po czym usiadł na swojej kłodzie przewróconego przez wichurę drzewa. Szczególnie lubił to miejsce. W pewnej chwili spojrzał na wierzchołki sosen, przez które przebijało słońce. I nagle, nagle doznał iluminacji, przeżył olśnienie, podobne do tego, które przeżywają uczeni. Ahaaa! Błysnęła myśl jasna niby piorun. Była ona oczywista i nie dopuszczała żadnych wątpliwości. “Tak, tak — mówił emocjo- nalnym głosem — cierpienie, a tym bardziej cierpiętnictwo nie ma sensu... jest niedorzeczne... jest absurdalne... jak mogłem być ślepym przez tyle lat... jak mogłem przypisywać mu znaczenie." Po tej iluminacji uważał, że cierpienie nie ma sensu, podobnie jak nie mają sensu chwasty, które niszczą plony. Pytał, jaki jest cel udręki młodej kobiety, która choruje na raka piersi? Dlaczego męczą się jego współtowarzysze — Pierwszy i Drugi? Za co cierpią ludzie zniewoleni przez tyrana? Jakie znaczenie miały tortury sprawiedliwego Hioba? Postrzelonego dzika? Ściętego kwiatu? Myśli Rezmera były chaotyczne, nieskładne i nieuporządkowane, ale jednocześnie ~~ Jasne, jak ognisko. Znow spojrzał na zalane światłem wierzchołki drzew so- snowych. Jego myśl biegła jak błyskawica: “Obdarzanie takich okrutnych zdarzeń sensem, nadawanie znaczenia ludzkim udrękom stanowi tani rodzaj Samooszustwa, samooszustwa, 81 JÓZEF KOZIELECKI które może przynieść ulgę jak każda iluzja, ale jednocześni zmniejsza motywację do walki z cierpieniem. Zapewne Freud uznałby, że poszukiwanie sensu zjawisk absurdalnych to rodzaj mechanizmu obronnego, który zmniejsza chwilowo męczarnie i lęk, ale który — jak każdy paliatyw — nie zwalcza przyczyn i źródeł udręki." Rezmer czuł się zmęczony i wyczerpany Pot płynął po jego twarzy. Chciał powrócić do sanatorium i położyć się na łóżku. Nie był zdolny urzeczywistnić tego zamiaru, nie mógł prze- rwać natłoku myśli, które — niespodziewanie — wkraczały w świat filozofii, metafizyki i transcendencji. Ludzie, którzy przypisują cierpieniu sens, nie zdają sobie sprawy z głębokich konsekwencji swoich poglądów. Skoro bowiem nasze udręki — ta ropiejąca rana — są celowe, to... to życie nie ma sensu. Nie może mieć sensu istnienie zanurzone w oceanie cierpie- nia, nie może mieć znaczenia egzystencja, która stanowi drogę przez mękę. Przed chorobą Rezmer poświęcał cały swój czas, wszystkie zdolności pracy naukowej, twórczemu poznaniu świata