To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Uznała, że Dorrit i Hardy powinni przeczytać list od Rodriga. Wiedziała, że nie będą się nad ojcem litować. Podeszła do okna i popatrzyła w kierunku Neustetten. Jakież ciężkie, pozbawione wszelkiej nadziei było jej życie! Wydawało jej się, że znowu jest daleko od Heinza Rottacha. Gdyby znał prawdę o jej ojcu, z pewnością nie chciałby być jej przyjacielem. Na tę myśl ogarnął ją głęboki smutek. Usiadła przy stole, podparła głowę rękoma i zaczęła żałośnie szlochać. Długo nie mogła się uspokoić. Łzy złagodziły nieco jej rozpacz. Otarła oczy i pomyślała sobie, że powinna być wdzięczna • Bogu, że mieszka w przepięknej Turyngii, w pobliżu jest jej ukochana siostra i przezacny Hardy, a Heinz Rottach jest jej serdecznym przyjacielem. Znacznie trudniejsze byłoby jej życie, gdyby wegetowała teraz w Teksasie. Tu było jej dobrze, żyła otoczona miłością bliskich sobie ludzi. Nie można mieć wszystkiego. Na świecie żyje tyle bardziej nieszczęśliwych ludzi. Tak strofując się, powoli odzyskiwała równowagę. Ale ciężar, który leżał jej na sercu, nie ustępował. Poszła do łazienki i zimną wodą schłodziła rozpaloną twarz. Potem przebrała się w strój dojazdy konnej. Przecież czekali na nią w Neustet- ten. Wzięła ze sobą list od Rodriga. Zamierzała napisać do niego jeszcze dzisiaj wieczorem, ale przedtem chciała naradzić się z siostrą i Hardym. A może lepiej nie mówić szwagrowi, że ojciec stoczył się jeszcze bardziej. Musi o tym koniecznie porozmawiać sam na sam z Dorrit. Na drodze do Neustetten czekał na nią stęskniony Heinz. I choć Micaela starała się dokładnie zmyć ślady łez, Heinz poznał, że płakała. le wypytywał jej, bo nie chciał budzić w niej podejrzenia, że domyśla Sl? przyczyny przygnębienia. 727 UW USi O f W ( O U l j*1 l — Wyjechałem panirnaprzeciw, ponieważ nikt w Neustetten nie ma dla mnie czasu. Wstydzę się ogromnie mojego lenistwa, bo wiem przecież, że moja matka ma tyle pracy co Hardy i Dorrit razem. Przemyślałem to i napisałem do niej dzisiaj przed południem, że wkrótce może się mnie spodziewać. To już najwyższy czas, aby do niej wrócić. Micaela zbladła i jej zaczerwienione powieki tym bardziej rzucały się w oczy. Ale opanowała się i odpowiedziała jak zawsze spokojnie i obojętnie: — Nie jestem tym zaskoczona, wspominał pan ostatnio, że musi wkrótce wracać do matki. Przyglądał się jej badawczo. A może płakała, bo myślała o ich ponownym rozstaniu? — A więc nie uroni pani po mnie ani jednej łzy? — zapytał nieco zmartwiony. Podniosła głowę i z uśmiechem powiedziała: — Przecież zobaczymy się już na Boże Narodzenie. — Już na Boże Narodzenie... ależ to jeszcze ponad dwa miesiące! — To nie tak długo! — A mnie się wydaje, że to bardzo długo. — A więc miłe są panu pobyty w Neustetten? Roześmiał się rozluźniony. — To wielka przyjemność obcować z mieszkańcami Neustetten, no i... Riedburga. A to dla mnie najważniejsze. Muszę jednak wrócić do matki. Spojrzała na niego nieśmiało. Zauważyła, że wargi lekko mu drżały, próbował ukryć swoje zdenerwowanie. Odparła więc szybko i znacznie łagodniej niż poprzednio: — A pana mama zastąpi nasze towarzystwo. A poza tym... do świąt naprawdę nie zostało za wiele czasu, mamy już przecież październik. — Zostało jeszcze dwadzieścia dni października, trzydzieści lis- topada, a potem do Bożego Narodzenia jeszcze dwadzieścia pięć dni grudnia. I co tu począć? Będę rozdarty... Tam — matka, a tu... chciałoby się mieć to wszystko razem! — Nie można mieć wszystkiego — powiedziała wzdychając. Uświadomił sobie, że i ona będzie cierpiała z powodu tego rozstania. — A kiedy ma pani urodziny? 128 Popatrzyła na niego zaskoczona. — A dlaczego to pana interesuje? — Że też kobiety zawsze odpowiadają pytaniem na pytanie! — Czy to typowo kobiece? Zauważyłam to także u mężczyzn. — A więc dobrze, chciałbym wiedzieć, kiedy skończy pani siedem- naście lat? Roześmiała się pogodnie. — Ten historyczny moment jest już za mną, dwudziestego dzie- wiątego sierpnia skończyłam siedemnaście lat. — A dlaczego to przede mną ukryto? — zapytał z nutką pretensji. — Czy jest to dla pana takie ważne? — Bardzo ważne, panno Mico. — Proszę mi to wyjaśnić? Dobrze widział, jak oblała się rumieńcem. — Ponieważ tego dnia przestała być pani dzieckiem. Zastanawiała się przez moment, po czym rzekła: — Myślę, że nastąpiło to już wcześniej. — I ja tak sądzę. Ale teraz jest pani dorosła w świetle prawa. Żałuję, że nie mogłem życzyć pani w tym dniu pomyślności. Czy przyjmie pani teraz spóźnione życzenia? — zapytał, patrząc na nią badawczo. Zmusiła się do uśmiechu. — Jeśli życzy mi pan dobrze i jeśli życzenia płyną z głębi serca, to oczywiście. Podjechał do niej i ujął delikatnie jej rękę. — Te dwa warunki są spełnione. A więc moje najserdeczniejsze życzenia spełnienia w przyszłym roku wszystkich pani marzeń... wszyst- kich! Czuła się onieśmielona i lekko drżała. Pomyślała o liście Rodriga, który odebrał jej radość życia. ~~ Aż tak wymagająca nie jestem. — Ale marzy się pani wiele? Tak, ale moje marzenia chyba się nie spełnią