To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Wszystko już zajęte. C’est a s’arracher les cheveaux!4 Zawsze Twój Jph C. Tekst wg oryginału angielskiego w bibliotece Yale University. 152. DO FORDA MADOXA HUEFFERA Pent Farm, 24czerwca 1902 Kochany Fordzie, Nie umiem wyrazić, jak bardzośmy się zmartwili, że takie okropności walą się na Twoją poczciwą głowę. Kartkę otrzymaliśmy dziś rano. Powinniście tu wszyscy przyjechać na odpoczynek i rekonwalescencję, kiedy tylko skończy się okres zaraźliwości. Bardzo mi trzeba ponownego kontaktu z Tobą. Wczoraj wieczorem wybuchła u nas lampa i zanim zdążyłem przybiec do pokoju, cały okrągły stół był w płomieniach, książki, papierosy, rps niestety. Cała II część U kresu sił, gotowa do wysłania do E[dynbur]ga. Cała! Ogień spływał potokami, rzuciliśmy z Jess pledy i tańczyliśmy na nich do”okoła; płomienie w oknie zauważono w Postling, potem wszystko się skończyło, poza obrzydliwym zapachem. Żadne Twoje książki się nie spaliły. Okrągły stół jest w jednym miejscu przypalony. Brązowy dywan zniszczony ogniem i naftą. Dziś rano, gdy patrzyłem na górę spalonego papieru — rps i maszynopis — zakręciło mi się w głowie; wydało mi się, że ziemia zaczęła się obracać w drugą stronę. Muszę zabrać się do pracy, rps miał być dziś w E[dynbur]gu. Wysłałem telegram do B’wooda. To była katastrofa, ale mam jeszcze tekst względnie świeżo w pamięci. To po prostu musi być zrobione. List do Ciebie, rozsądniejszy od tego, również się spalił w zaklejonej kopercie. Powiedziałem Ci w nim masę rzeczy. Czy jesteś całkiem sam? Jessie miała odruch, by natychmiast do Ciebie popędzić — ale, que voulez vous!1 Jakakolwiek choroba u nas byłaby dla mnie końcem świata. Po tej katastrofie bardziej niż kiedykolwiek. Ostatecznie będziemy jeszcze razem pracowali i razem mieli nadzieję, więc lepiej, jeśli będę się trzymał z daleka od infekcji. Kiedy można będzie ruszyć Xnę?2 Czy powierzylibyście ją nam? Serdeczności. Conrad Test wg oryginału angielskiego w posiadaniu Katheńne Hueffer Lamb. Tegoż dnia wysiał Conrad do Huefferów telegram, dopytując o zdrowie Bisie, i następny list po otrzymaniu depeszy z odpowiedzią. 153. DO EDWARDA GARNETTA czwartek [sierpień 1902] Kochany Edwardzie, Ucieszył mnie widok Twego pisma i niezmiernie zainteresował projekt. Ale jakich to wielkich tego świata, myślisz, że goszczę pod swoim dachem? Ogromne, brzęczące muchy, wspaniałe, wielkie osy — oto moi goście, rozgłośni w świecie. Miesiącami nikogo nie widuję. Cztery lub pięć miesięcy temu odwiedził mnie niechętnie GBS1, przyholowany przez Wellsa, i omal go nie ugryzłem. Od tego czasu — wyłączając Forda — nie było tu nikogo. Próbuję napisać od nowa U kresu sił, które (może o tym słyszałeś) spaliło się, już ukończone. Nuda i okropieństwo tej pracy codziennie mnie dobijają, zostawiając na wieczór tyle tylko sił, bym mógł odczuwać krańcowe ubóstwo i całkowity bezsens tego przedsięwzięcia. Jak można wierzyć we własną opowieść, jeśli ją trzeba powtórnie pisać — a jeśli się w nią nie wierzy, to w jaki sposób można pisać? Wyobraź sobie próby okrywania ciałem nagiego szkieletu — bez wiary pomocnej. w tym niewykonalnym zadaniu! Dość już. Przesyłamy wszystkim serdeczności. Zawsze oddany Conrad P. S. Przyjeżdża dziś Galsworthy. Jego nie widziałem już od 3 miesięcy. Tekst wg oryginału angielskiego w bibliotece Yale Unwersity; data wg Letters from Conrad, wyd. Garnetta. Przekład z angielskiego. 154. DO JOHNA GALSWORTHY’EGO Pent Farm, 5 paźdz. 1902 Kochany Jacku, To są potwory. Właśnie otrzymałem od D. M.1 krótki list z odmową i wieloma komplementami. Jednocześnie wysyłani Ci r–ps2 pocztą poleconą. Właściwie należało tego oczekiwać. Żaden utwór nie jest oceniany na podstawie zalet artystycznych: nie ulega też żadnej wątpliwości, że książka ta idzie na przekór wielu uwrażliwieniom. Jeśli sobie przypomnisz, jaką burzę wywołała Mme Bovary jedynie przez zwykłą szczerość metody, zrozumiesz może, że Twoja szczerość — wykraczająca poza samą metodę musi być przygotowana na borykanie się z przeciwnościami Słowo daję, książka warta jest tej całej mordęgi. Atmosfera obecnej chwili jest mało sprzyjająca. Nie zapomnij, że kiedy zostałem przyjęty z moim Szaleństwem, pozbawionym nawet krztyny tej wartości, którą tu wykazujesz, stało się to w okresie takiego popytu na powieść, jakiego obecne stulecie nie zobaczy zapewne przez wiele lat. Nie chcę przez to powiedzieć, żeś powinien był czekać. Oczywiście, że nie: wskazuję tylko na dodatkowe utrudnienie, które — obok doskonałości książki — staje jej na przeszkodzie. Nie wiem, co zechcesz teraz zrobić. Doradzałbym pewien wkład pracy wedle wytycznych przez nas omawianych. W gruncie rzeczy to jest krótka książka. Można ją rozwinąć. Następnie doradzałbym pewien kompromis — pewne ustępstwo na rzecz wymagań popularności. Trzeba coś w tym celu zrobić. Powiem szerzej, co mani na myśli, kiedy tu przyjedziesz, a musisz przyjechać w sprawie książki w pierwszy dogodny dzień po 15 b.m. Dlaczego po 15 b.m., a nie wcześniej — wytłumaczę, kiedy się spotkamy. Fakt, że do tego czasu będę uwolniony od U kresu, nie jest jedynym powodem. Jessie i chłopak przesyłają serdeczności. Daj mi znać, co czujesz, myślisz i przeżywasz. Zawsze oddany Conrad P. S. Na miłość Boską, nie bądź rozgoryczony. Tekst wg oryginału angielskiego w bibliotece Birmingham Unwersity. 155. DO ELSIE HUEFFER Czwartek [4 XII 1902]1 Cara e lllustrissima Padrona!2 Cudownie będzie mieć Was tu oboje wraz z młodą damą. Jessie wyrusza za dziesięć minut do Folkstone po ozdobne błyskotki na drzewo wia—184 domości, które przywieziono wczoraj na wózeczku; tworzy ono teraz rodzaj ciemnej, posępnej altanki w kącie jadalni. Szesnasty jest dniem wyznaczonym przez okoliczności zewnętrzne. Osobiście doradzam, byście przyjechali tego właśnie dnia pociągiem o 1.6 ppoł. z W[inchel]sea, który dowiezie Was tu w porę na uroczystości, rozpoczynające się (posiłkiem w kuchni) o 3.45. Umożliwi to personelowi (Jess — pani Graham — pani Gates i Nellie) poświęcenie całej energii (od 10 rano) na przygotowania (krojenie kanapek, przesuwanie stołów, eta, eta). W tym czasie będę siedział naburmuszony, a choinka (ubrana poprzedniego dnia), nadal zasłonięta, będzie w jadalnym. Xna zajmie honorowe miejsce przy stole, na drugim końcu siądzie Borys, a przed nimi — tort urodzinowy, ozdobiony ich imionami. (Nie będziemy tego jednak traktowali jako ostatecznych zaręczyn, jeśli wątpisz w roztropność takiego kroku ze względu na młody wiek zainteresowanych.) Tymczasem ja i Ford zapalimy choinkę w pustej jadalni. Z uderzeniem 5–ej wrota zostaną otwarte i cała świetność objawiona. Powozy o 5.30. Potem domownicy spędzą spokojnie sob. i niedz