To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Legionista długo i badawczo przyglądał się Malutkiemu. Malutki był mocno podekscytowany i zachłannie pociągał z butelki. - Wyroki Allacha są niezbadane, ale prawdziwe - zamruczał Legionista wystarczająco głośno, aby Malutki usłyszał wszystko. - Czekają mnie ogrody Allacha, a ty biedaku, jako niewierny będziesz cierpiał piekielne męki. - Pogłaskał go z czułością po głowie. - Będziemy się modlić za ciebie biedaku, skazany na niewypowiedziane cierpienia do czasu, aż Allach w swej łaskawości wbije ci nóż w plecy. Malutki zatrzymał butelkę w połowie drogi i wpatrywał się w Legionistę, który głosił złowieszczą prawdę z wyrazem przyjaźni na twarzy. - Skończ już tę upiorną gadkę. Naprawdę wierzysz w te bzdury o niebie i piekle? -Jest tylko jeden prawdziwy Bóg, Allach. On wie jak oddzielić owce od wilków - Legionista z powagą pokiwał głową. Malutki ze strachem rozejrzał się dookoła i pochylił się do Legionisty. - Powiedz mi proszę, jak dostać się do ogrodów Allacha? - nerwowo pocierając nos zapytał. Na ustach Legionisty zagościł pełen zmęczenia i pozbawiony nadziei uśmiech. - Dla ciebie, mój przyjacielu, będzie to niezmiernie trudne. Żeby się tam dostać, trzeba spełniać spore wymagania Ach, Allach jest wielki! - Do cholery z tym! - ze szczerym przekonaniem stwierdził Malutki. -Po prostu powiedz, co mam zrobić, żeby się dostać do nieba. Czyż z dwóch złoczyńców nie wybrałbyś mniejszego? - zapytał Porte. Porta bardzo poważnie pokiwał głową. Malutki wpatrywał się w niego przez chwilę. - Jesteś święty? Czy dostaniesz się do ogrodów Allacha? - Oczywiście - odparł Porta. - Już dawno się tym zająłem. Nie jestem idiotą. Nie mam zamiaru cierpieć piekielnych mąk. Przecież, na litość boską, w każdej chwili mogę zginąć. Malutki pytał każdego z nas, czy jest dostatecznie pobożny. Każdy przekonywująco oświadczał o swojej świętości. Malutki, prawie ze łzami w oczach zwrócił się do Legionisty. - Mój Boże, Malutki zupełnie sam pójdzie do tego przeklętego piekła, o którym tyle mówiłeś. Nie byłoby tak źle, gdyby choć jeden z was poszedł tam ze mną. Ale tak całkiem samemu. Nie wytrzymam tego. Nie ma sprawiedliwości. Musisz mi pomóc, jesteś moim przyjacielem. Malutki zrobi wszystko, żeby zawrzeć przymierze z Allachem. Legionista spojrzał na niego srogo. - Jesteś pewien, że uczynisz wszystko co konieczne? - Tak, tak - powiedział Malutki kiwając gorliwie głową. Nadzieja pojawiła się na jego zdesperowanym obliczu. - Dobrze. Będziesz musiał wybaczyć swoim wrogom. Czy potrafisz to uczynić? - Z łatwością - krzyknął Malutki i objął Legionistę. - Wybaczam ci wszystkie straszne rzeczy, jakie mi uczyniłeś. - Mnie? - stęknął zaskoczony Legionista kiedy uwolnił się z uścisku. - Tak, tobie - rozpromienił się Malutki. - Aż do teraz byłeś moim najgorszym wrogiem. - Pogrzebał w kieszeniach i wyjął woreczek z białym proszkiem. - To jest trucizna na szczury. Miałem zamiar wsypać ci to do piwa w dzień zwycięstwa, ponieważ byłeś moim wrogiem: kopnąłeś mnie w twarz i złamałeś mi nos. - Do diabła - mruknął Legionista z niedowierzaniem i wbił wzrok w triumfującego Malutkiego. -Wiem, jak to miałem zrobić. - Malutki miał przygotowany plan. - Miałeś być wśród tych, którzy będą oglądać Angoli defilujących pod Bramą Brandenburską. - Angoli? - spytał zdziwiony Stege. - Tak, a niby kogo? Oni wygrają tę wojnę. Malutki znowu zwrócił się ku Legioniście. - A kiedy już oblewalibyśmy w barze zwycięstwo Angoli i siedziałbyś tam marząc o życiu wśród marokańskich dziwek, spadłbyś z krzesła, jak kot z rozgrzanego do czerwoności pieca. To lekarstwo załatwiłoby cię w dziesięć minut. Ale nie musisz się już obawiać. Przebaczyłem ci! Legionista pokiwał głową w geście przyjaźni. - Dobrze, akceptuję twoje wyznanie. Ale ponieważ nie masz za wiele czasu, musisz coś uczynić w ramach pokuty. - Co takiego? - podejrzliwie zapytał Malutki. - Musisz mi oddać cały alkohol i tytoń, żeby przekonać Allacha, że wyrzekłeś się swoich niecnych planów wobec szczerego i lojalnego towarzysza broni. Malutki już miał zaprotestować, ale usłyszał ostrzeżenie. - Pamiętaj o piekielnych torturach i spłać swój dług. - Czy masz inne grzechy do wyznania? Żeby uzyskać zupełne rozgrzeszenie, musisz się z nich wyspowiadać. Malutki pokręcił przecząco głową. - Co, nie popełniłeś żadnych zbrodni? - krzyknął Porta. - Nie, nigdy - odparł Malutki. - Zawsze prowadziłem spokojne życie i sumiennie wykonywałem powierzoną mi pracę. - No niech mnie szlag! Jeśli to jest prawda, to ja jestem równie wspaniały i szlachetny jak św. Antoni! - wtrącił się Porta. - Przemyśl to dobrze - upomniał go Legionista. - To będzie tragedia, jeśli za pół godziny będziesz siedzieć diabłu na kolanach, podrygując niczym konik na biegunach, wdychając przy tym siarkowe wyziewy. Malutki potrząsnął głową, rozejrzał się dookoła, wstał i walnął pięścią w głowę kaprala Freytaga, który na szczęście założył wcześniej hełm. Kapral wściekł się i podskoczył, ale Malutki osadził go w miejscu. - Wyślę najpierw Freytaga do piekła. Nie będę wtedy tam już sam... - Przestraszył się tego, co powiedział, przerwał nagle i spojrzał na Legionistę. - Co chcesz wiedzieć? - Ja nic, to Allach chce wiedzieć. - Pokłonił się nisko i pobożnie powiedział - Allach akbar! - Opowiedz nam, co nawyczyniałeś w czasie swoich trzydziestu lat życia - podpowiadał mu z powagą Bauer. Malutki wziął głęboki oddech. Chciał komuś dołożyć i bawił się ciągle swoim nożem. Porta był przygotowany, żeby przyłożyć mu w głowę granatem. Malutki pocił się obficie. - Niech to diabli, strasznie trudno zostać świętym. No cóż - kontynuował ocierając pot z czoła. - Spróbuję. Kopnąłem kiedyś jednego sukinsyna w żołądek i umarł