To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
- Medrenie, muszę obudzić Selenay. Poproś, by przyszła do mojej izby, zaznacz, że to bardzo pilne. Powiadom także Seneszala, Herolda Kyrila i Herolda Elcartha. Dołóż do ognia i przynieś wino i jadło - wpatrzył się zamyślonym wzrokiem w dal. - Coś mi mówi, że to będzie bardzo długa noc. Następnego dnia do Talii nie doszły żadne słuchy o Huldzie i prawdę powiedziawszy, wcale się tym nie przejęła. Z zadowoleniem zostawiła wszystko w rękach dorosłych. Słodki zapach pączków wiosennych wywabił ją o zmierzchu do ogrodu. Od czasu wygnania awanturników mogła bezpiecznie spacerować wszędzie i o każdej porze. Wdychała uderzający do głowy aromat hiacyntów, kiedy nagle posłyszała stłumione szlochy, dobiegające spoza ogrodowych grot, które taką popularnością cieszyły się pośród odwiedzających to miejsce po zmroku par. W pierwszej chwili pomyślała, że to jakiś porzucony kochanek, czy też jakiś inny nieszczęśnik podobnego pokroju, jednak dźwięk coraz bardziej przypominał płacz dziecka, zwłaszcza kiedy szlochy przybrały na sile. Impuls podobny do tego, który w zimie popchnął ją w stronę Królowej, spowodował, że i teraz koniecznie chciała poznać przyczynę - dobrze pamiętała przykazanie, by zawsze zawierzała swemu instynktowi. Zachowując największą ostrożność, zbliżyła się cicho do groty i zajrzała do środka. Z twarzą wtuloną w mchy, łkając jakby jej serce złamano, leżała Następczyni Tronu; Talia weszła do środka i usiadła obok dziecka. - Już nie wyglądasz jak ryba - zwróciła się do niej delikatnie, starając się zawrzeć w słowach jak najwięcej litości, - Bardziej przypominasz wodospad. Co się stało? - O... O... Oni od...d...esłali Huldę - zaszlochało dziecko. - Kim są "oni" i dlaczego to zrobili? - zapytała, nie znając wyników narady u Jadusa. - M...M...Matka i ten obrzydliwy Kyril, i nie wiem dla czego: ona była moim najlepszym przyjacielem, nikt inny mnie nie lubi! - Przykro mi; ja wiem, jak to okropnie być samotnym. Kiedy ja byłam w twoim wieku, zabrali moją najlepszą przyjaciółkę, by wydać ją za mąż za upiornego starca i nigdy jej nie ujrzałam. - Płakałaś? - Łzy przestały płynąć, w głosie dziecka zabrzmiało szczerze zainteresowanie. - Tak, gdy nikogo nie było w pobliżu, nie śmiałam płakać w obecności innych. Dorośli powiedzieli, że płacz z tak błahego powodu jest grzechem. A mnie wydawało się, że mylą się okropnie, bo płacz może przynosić ulgę. Czy teraz czujesz się odrobinę lepiej? - Trochę - przyznało dziecko. - Jak masz na imię? - Talia. A ty? - Powinnaś zwracać się do mnie: Wasza Wysokość. - Podbródek dziecka wysunął się arogancko. - Nie, jeszcze nie powinnam. Nie jesteś prawdziwą Następczynią Tronu, dopóki nie Wybierze cię Towarzysz i najpierw nie udowodnisz, że możesz być Heroldem. - Nie jestem? Ale Hulda nie powiedziała mi tego! - A jednak to prawda, spytaj, kogo chcesz. Może nie wiedziała, albo okłamywała ciebie. - Dlaczego? - zapytało zadziwione dziecko. - Hmm, do głowy przychodzi mi przynajmniej jeden pomysł: nie chciała, byś przyjaźniła się z innymi dziećmi, chciała być jedyną twoją przyjaciółką. Tak więc, wmówiła ci, że jesteś nazbyt ważna, i tym tak denerwowałaś innych, że opuścili cię wszyscy. - Skąd mam wiedzieć, że i ty nie kłamiesz? - wojowniczo odezwało się dziecko. - Jestem Heroldem, czy też za kilka lat nim będę, a Heroldom nie wolno kłamać. Dziecku słowa Talii wyraźnie się nie spodobały, - Pewnie mówiła kłamstwa przez cały czas; kłamstwem było zapewne i to, że jest moim przyjacielem! - Wargi jej się zatrzęsły i wyglądało na to, że na nowo wybuchnie płaczem. - W takim razie nie mam żadnych przyjaciół! Trysnęły łzy, a Talia instynktownie przygarnęła do siebie nie stawiającą oporu dziewczynkę. Głaskaniem starała się ją uspokoić, a kiedy przestała już szlochać, wyjęła chusteczkę i osuszyła zaczerwienione oczy i nos małej. - Teraz nie masz przyjaciół, ale to nie znaczy, byś ich nie mogła znaleźć - powiedziała Talia. - Jeśli chcesz, będę twoim przyjacielem, ale musisz przyrzec mi jedno. - Najpierw powiedz mi, co muszę obiecać. - Lekko podejrzliwy ton dziecka, zdradził Talii więcej o metodach wychowawczych opiekunki Huldy niż tysiąc sprawozdań. - Obietnicę tę można złożyć bardzo łatwo, ale okropnie trudno przyjdzie jej dotrzymać, nie jestem pewna, czy podołasz... - Talia pozwoliła wkraść się zwątpieniu w jej słowa. - Ja to potrafię! Ja to wiem! Powiedz mi! - Obietnica składa się z dwóch części. Po pierwsze: bez względu na to, co powiem, nie będziesz się wściekać na mnie, dopóki w samotności nie zastanowisz się nad moimi słowami; po drugie: mimo wszystko nie będziesz się na mnie wściekać, chyba że to co powiedziałam, nie było prawdą, a ty to udowodnisz. - Obiecuję! Obiecuję! - wykrzyknęła dziewczynka bez namysłu. - Skoro jesteśmy teraz przyjaciółmi, może powiesz mi swoje imię. - Przyrzekasz, że nie będziesz się śmiać? - Dziecko aż zarumieniło się ze wstydu. - Przyrzekam, ale i tak bym się nie śmiała. - Hulda śmiała się. Powiedziała, że to głupie imię... Elspeth - rzekło dziecko, wpatrując się nieruchomymi oczyma we własne kolana. Talia zaczęła podejrzewać, że wkrótce bardzo obrzydną jej słowa "Hulda powiedziała". - To nieprawda i jestem tego całkowicie pewna. Na tronie tego Królestwa zasiadały Królowe o tym imieniu: Elspeth Sprawiedliwa, Elspeth Roztropna, Elspeth Chytra. Trudno ci będzie dorównać twoim poprzedniczkom, imię Elspeth zobowiązuje. Zwłaszcza gdybyś chciała zdobyć Towarzysza i stać się Następczynią Tronu. - S...sama nie wiem. - Elspeth wyglądała na przestraszoną i strapioną. - l Towarzysze... one... Ja się ich boję. Możesz mi pomóc? Proszę. - Słowa zaczęła wypowiadać cichutko, a zakończyła szeptem. - Hmm, po pierwsze musisz zacząć odnosić się do ludzi uprzejmiej niż dotąd i mam tu na myśli każdego - wielmożę i prostego człeka. Jeśli się postarasz, przybędzie ci przyjaciół, którzy będą ciebie lubić, a nie ludzi z wyrachowaniem udających przyjaźń, by coś otrzymać od ciebie. - Odnoszę się do ludzi uprzejmie! - zaprotestowała Elspeth. - Och, doprawdy? - Talia wykrzywiła twarz w obrzydliwym grymasie i zaczęła udawać najgorsze zachowanie Bachora. - Jeśli to jest uprzejmość, to wolałabym, byś przy mnie nie wpadała we wściekłość! Czy ty naprawdę myślisz, że ktoś chciałby się zaprzyjaźnić z kimś takim? - N...nie - odpowiedziała zawstydzona Elspeth. - Jeśli chcesz się zmienić musisz zacząć myśleć o tym, co mówisz i zanim coś powiesz, czy to zrobisz. Pomyśl, jakbyś ty się poczuła, gdyby ktoś zachował się tak wobec ciebie. - Powodowana nagłym przypływem uczuć przytuliła zagubione dziecko. - Ja widzę obok siebie bardzo miłą osóbkę imieniem Elspeth, ale mnóstwo ludzi dostrzegłoby tylko Bachora