To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Pewnie kobiety wolą łgarzy, bo same nie mówią prawdy. Dobrze, jeżeli tak bardzo chcesz mieć go w domu, proszę bardzo, niech przyjedzie. Spojrzała na niego zdumiona. - Nie powiedziałam, że ja go tu chcę. - Nie? Nie możesz się doczekać, żeby go znów objąć, Jaka szkoda, że nie udało ci się zaprowadzić go do ołtarza! - Więc to tak? Nie wierzysz mi? - spytała. - Od początku trzymałeś się na dystans. Nie ożeniłbyś się ze mną, gdybyś nie uważał, że musisz, ze względu na panią Dunn. - Nie nadaję się do małżeństwa - odpowiedział chłodno. - Choć są, niewątpliwie, pewne korzyści. Spojrzał wymownie na jej piersi. Cisnęła robótkę i zerwała się, czerwona ze złości. - Ty draniu! - A czego się spodziewałaś? Jak sama wspomniałaś, pobraliśmy się, żeby uniknąć skandalu, a nie z miłości. Wiemy oboje, że to nie potrwa długo. - Dodał to sądząc, że jeśli Andrew będzie jej bardzo chciał, Noelle nie zawaha się przed rozwodem. Noelle jednak zrozumiała jego słowa zupełnie inaczej i czuła, jak ziemia usuwa jej się spod nóg. Czy miał zamiar się z nią rozwieść? Diana Palmer - Sugerujesz, że powinnam stąd wyjechać, Jared? spytała cicho. Odwrócił się do niej, czując ból. - Wyjechać? Teraz, kiedy ma przyjechać Andrew? Cóż za strata! Pomyśl o tych wszystkich upojnych nocach z nim, jakie cię czekają! - Powiedziałam ci, że nic między nami nie było poza tym, co widziałeś. - Tak mówisz. - A ty wiesz! - syknęła, rumieniąc się, że musi o tym wyraźnie mówić. Chciała go uderzyć, chciała zrobić coś, żeby nim wstrząsnąć i żeby przestał być taki cholernie opanowany. - No dalej - zachęcał. - Uderz mnie. - To byłaby przyjemność, ale musimy myśleć o twojej babce. Słyszę ją na schodach. Nie zrozumiałaby. Uwiel bia cię. - A ty nie. Dyszała z wściekłości. - Nie znoszę cię - skłamała. - Żałuję, że w ogóle tu przyjechałam. A najbardziej żałuję, że za ciebie wy szłam! - krzyknęła, urażona do głębi serca. - Na pewno nie bardziej niż ja - odwzajemnił się. Nigdy bym się z tobą nie ożenił, gdybym nie został zmuszony przez twojego ukochanego Andrew. No, to było jasne. Porwała robótkę, złożyła starannie do torby stojącej przy kanapie i z całą godnością, na jaką mogła się zdobyć, wyszła z pokoju. Zacisnął ręce w kieszeniach. Chciał biec za nią, wy jaśniać, przepraszać, ale właściwie co miał powiedzieć? Jeśli woli Andrew, to nic jej nie powstrzyma, rozwiedzie się i poślubi jego przyszywanego brata. Nie był pewien, czy powiedziała prawdę na temat listu. Może napisał nie tylko do babki, ale i do niej. Może planowali już 206 Aniołek teraz wspólną przyszłość... Może panna Beale to była tylko zasłona dymna... Zorientował się, że Noelle to skarb i teraz chce ją odzyskać. Gdy babcia zeszła na dół, powiedziała, że Andrew chciałby wrócić do domu. Jared zgodził się i wyszedł z domu. Nie mógłby siedzieć przy jednym stole z Noelle wiedząc, że pragnie na jego miejscu widzieć szwagra. Przy kolacji Noelle nie odzywała się. Jared odwrócił się od niej. Myślał, że chce Andrew. Co za bzdura, prze cież tak ją zawiódł. Nigdy nie czuła się bardziej obco niż teraz. Dobrze, że przynajmniej sytuacja jest jasna, po cieszała się. Wiedziała już, że zaspokoił swoją ciekawość i pragnienie jednej nocy i nie chciał od niej nic więcej. Tylko, jak na ironię losu, tak bardzo go pokochała. Andrew przyjechał nazajutrz rano. Był zupełnie zmieniony. Cichy, skromny. Przeprosił Noelle, bardzo szczerze, do Jareda odnosił się z rezerwą, w stosunku do babki był pełen szacunku. Był innym człowiekiem i No elle zastanawiała się, co spowodowało tę zmianę. Panna Beale wróciła z Dallas w tym samym czasie co on. Wyrażał się o niej inaczej, jakby był naprawdę za kochany. Nie zbliżał się jednak za bardzo, jakby czeka jąc na coś, może pozwolenie od ojca, by starać się o jej rękę. Szkoda, że Jared bywał tak mało w domu i nie mógł zauważyć tej zmiany. Jared znalazł dwóch świadków, którym zdawało się, że widzieli Clarka na ranczo krótko po tym, jak dokonano napadu. Jednak obaj pracowali dla Beale'a, a jeden był znanym pijaczkiem. Jared wciąż nie miał właściwej linii obrony. Wprawdzie stary Marlowe odzyskał przytomność, 207 Diana Palmer ale nie mógł nic powiedzieć na temat napastnika, który uderzył go od tyłu. Było to potężne uderzenie. Cała uwaga Jareda skupiła się teraz na znalezieniu faktów z przeszłości Johna Garmona. Telegrafował do pobliskich miast, ale ani tamtejsza policja, ani zaprzy jaźniony detektyw w Chicago nigdzie nie natknęli się na to nazwisko. Wyglądało na to, że Garmon nigdy nie naraził się prawu, co było, zdaniem Jareda, niemożliwe w przypadku hazardzisty. W dodatku często stosowane przez nich metody były równie charakterystyczne jak odciski palców. Oczywiście, dlaczego nie pomyślał o tym wcześniej? Jego sekretarz, Adrian, zaczął więc rozpytywać telegra ficznie w innych miastach w Teksasie o ludzi podejrza nych o pobicie i obrabowanie sklepikarzy. Otrzymał dwie odpowiedzi: jedną z Austin i jedną z Victorii. Ża den z mężczyzn nie nazywał się Garmon, ale w Austin napastnik był potężnej budowy i mówił z południowym akcentem. Ponieważ jednak jedyny świadek, Murzyn, bał się zeznawać, sprawę umorzono. Była to jedynie poszlaka, ale można było zablefować, zwłaszcza że Jared był przekonany o winie Garmona. Właściwie wciąż nie było dostatecznego dowodu. Ja red widział, że jedyne, co mu pozostawało, to tak na straszyć Garmona, żeby zrobił coś głupiego. Garmon miał dwóch kumpli, gotowych przysiąc, że dzień to noc, gdyby on im kazał. W trójkę tworzyli zespół ,,naocznych świadków" oskarżenia. W dodatku wszyscy byli biali, więc z pewnością im uwierzą. Kiedy Jared dowiedział się, gdzie Garmon spędza piątkowe wieczory, zamiast iść do domu na kolację pojechał go szukać. Znalazł go w jakiejś podejrzanej spelunie. Garmon przegrywał w pokera. Rzucił karty i wstał; wtedy Jared stanął przed nim, 208 Aniołek blokując drogę