To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Takie jak w Armii Wyzwo lenia Narodowego. To trochê powa¿niejsza inicjatywa. Kursy paramilitarne prowadz¹ najemnicy. Wiesz, ¿e jest wœród nich wielu Irlandczyków? Wszêdzie ich pe³no, odk¹d rozpocz¹³ siê tak zwany proces pokojowy. - Wiêc co powinienem zrobiæ? - Chcê, ¿ebyœ pilnowa³ Loch Dhu, mia³ oko na wszystko, co siê tam dzieje, i sprawdzi³, czy nikt tam nie wêszy. I chcê, ¿ebyœ nawi¹za³ bliski kontakt z Aktem Walki Klasowej. - Dlaczego? - Poniewa¿ mam przeczucie, ¿e spotkamy siê jeszcze z senatorem Quinnem, i to wczeœniej ni¿ nam siê wydaje. Czy wiedzia³eœ, Rupercie, ¿e Akt Walki Klasowej ma teraz oddzia³y na wszystkich wiêkszych uniwersytetach? I ¿e w jego szeregi wstêpuj¹ dzieci bogaczy, chc¹c zniszczyæ kapitalizm? - za chichota³a. - A có¿ to ma wspólnego z Quinnem? - Ma wiele wspólnego, mój drogi Rupercie, poniewa¿ Helen Quinn nale¿y do oddzia³u w Oksfordzie. Nazajutrz rano w Londynie w domku Seana Dillona przy Stable Mews pojawi³ siê major Roper - dziwny m³ody cz³owiek na supernowoczesnym wózku inwalidzkim. Ubrany by³ 49 w marynarsk¹ kurtkê i mia³ d³ugie do ramion w³osy. Jego twarz pokrywa³y blizny, które powstaj¹ wy³¹cznie wskutek poparzeñ. Odznaczony Orderem Jerzego Roper by³ wybitnym ekspertem od rozbrajania bomb w Królewskim Korpusie Saperów. Niestety, któregoœ dnia jego niezwyk³¹ karierê przerwa³a "g³upia bombka" umieszczona przez Tymczasow¹ IRA w ma³ym samochodzie w Belfaœcie. Major prze¿y³ wybuch i sta³ siê specjalist¹ w zupe³nie dla siebie nowej dziedzinie komputerów. Obecnie za ka¿dym razem, kiedy trzeba by³o odnaleŸæ coœ g³êboko schowanego w cyberprzestrzeni, dzwoni³o siê do Ropera. Oprócz Dillona w domku przy Stable Mews czeka³ na niego genera³ Ferguson. - Sean, ty skurczybyku - zawo³a³ weso³o Roper. Sean uœmiechn¹³ siê i pomóg³ mu przekroczyæ stopieñ. - Dobrze wygl¹dasz. - Hannah niewiele mi powiedzia³a. Wys³a³a tylko plik. Znowu idziemy na wojnê? - Nie bêdê kry³, ¿e istnieje taka mo¿liwoœæ. Dillon ruszy³ za Roperem korytarzem i zastali Fergusona przy telefonie. Na ich widok od³o¿y³ s³uchawkê. - Jak leci, majorze? - Znakomicie, generale. Ma pan dla mnie robotê? Ferguson pokiwa³ g³ow¹. - W istocie. W ci¹gu pó³ godziny przedstawili mu wszystkie okolicznoœci sprawy. - Chcielibyœmy, ¿ebyœ w pierwszej kolejnoœci sprawdzi³ grupy, którym Kate daje pieni¹dze - oznajmi³ w koñcu Dillon. - To w³aœnie mo¿e byæ jej piêta Achillesa. Nie wiemy dok³adnie, czego szukamy, ale - doda³ z uœmiechem - dowiemy siê, kiedy ju¿ to znajdziemy. - Zdajesz sobie sprawê, ¿e jeœli ludzie Quinna przeœwietlali j¹ przed kilkoma miesi¹cami, ona ju¿ o tym wie - powiedzia³ Roper. - Musieli zostawiæ jakieœ odciski palców, a to oznacza, 50 ¿e Kate mia³a czas, aby spróbowaæ zatrzeæ wszelkie œlady nielegalnej dzia³alnoœci. - Czy dajesz mi do zrozumienia, ¿e nic nie znajdziesz? - zapyta³ Ferguson. Blizny na twarzy Ropera u³o¿y³y siê w coœ na kszta³t uœmiechu. - Powiedzia³em, ¿e mog³a spróbowaæ. Nie mówi³em, ¿e jej siê uda³o. Apartament Ropera przy Regency Square mieœci³ siê na parterze i mia³ osobne wejœcie oraz specjalny podjazd dla wózka. Ca³e mieszkanie, w tym kuchnia i ³azienka z uchwytami przy prysznicu i toalecie, zaprojektowane by³o specjalnie dla osoby niepe³nosprawnej, której - tak jak w tym przypadku - zale¿a³o na jak najwiêkszej samodzielnoœci. W pokoju, który w normalnym mieszkaniu móg³ pe³niæ rolê salonu, mieœci³a siê pracownia komputerowa: roboczy stó³ oraz najnowoczeœniejszy sprzêt, w du¿ej czêœci nieosi¹galny na rynku. Roper mia³ do niego dostêp, poniewa¿ by³ majorem rezerwy. Poza tym, kiedy by³o to konieczne, Ferguson nie waha³ siê u¿yæ swoich wp³ywów. Trzy dni po spotkaniu Quinna z prezydentem, o dziesi¹tej rano zabrzmia³ dzwonek u drzwi. Roper wcisn¹³ odpowiedni guzik pilota i chwilê póŸniej w pracowni pojawili siê Ferguson, Dillon oraz Hannah Bernstein. - Co masz? - zapyta³ Ferguson. - Tak jak powiedzia³eœ - odpar³ Roper - Fundacja Edu kacyjna Rashidów przeznacza pieni¹dze na bardzo ró¿ne cele. Lista jest d³uga i na ogó³ wydaje siê czysta, lecz kilka punktów budzi podejrzenia. Na przyk³ad ta bejrucka Fundacja na rzecz 55 Dzieci to z ca³¹ pewnoœci¹ przykry wka Hezbollahu. Rashidowie za³o¿yli równie¿ inne fundacje - w Syrii, Iraku, Kuwejcie i Omanie. Wci¹¿ je rozpracowujê, ale za³o¿ê siê o grube miliony, ¿e niektóre z nich równie¿ op³acaj¹ terrorystów. - Co ona, do licha, knuje? - mrukn¹³ Ferguson. - Konsoliduje swoj¹ w³adzê - odpar³ Dillon. - Nawi¹ zuje kontakty ze wszystkimi g³ównymi arabskimi przywódcami. Zdobywa wp³ywy œrodkami pokojowymi albo przemoc¹, w za le¿noœci od tego, czego konkretnie potrzebuje. Roper pokiwa³ g³ow¹. - Nie zapominajcie te¿ o skali jej naftowych interesów na Bliskim Wschodzie. Rashid Investments kontroluje jedn¹ trzeci¹ tamtejszej produkcji. Gdyby chcia³a, mog³aby ³atwo zburzyæ ca³y ten domek z kart. - Chryste - jêkn¹³ Ferguson. - Jedna trzecia ca³ej pro dukcji Bliskiego Wschodu! - A u nas w kraju? - zapyta³ Dillon. - Nie przekaza³a przypadkiem jakichœ dotacji na rzecz IRA, Bojowników o Wol noœæ Ulsteru czy innych podobnych grup? - Nie, ale na liœcie mamy du¿o skrajnych organizacji w rodzaju Armii Ludowej, Socjalistycznej Ligi Marksistow skiej, Nacjonalistycznej Grupy Wyzwoleñczej czy Zjednoczo nych Anarchistów. Wszystkie dotacje przeznaczone s¹ na cele edukacyjne. - Ilu cz³onków tych grupek zjawi siê tutaj, kiedy dojdzie do nastêpnych zamieszek w Londynie? - zapyta³a Hannah. Roper wzruszy³ ramionami. - Kate jest bardzo sprytna. Wszystko jest za³atwiane jaw nie, przy podniesionej kurtynie. Wiele osób pochwala jej dzia³alnoœæ. - Z pozoru tak to wygl¹da - powiedzia³ Ferguson. - Zgoda, jest bardzo sprytna. A co masz na temat Aktu Walki Klasowej? - Mimo swojej nazwy, wydaje siê doœæ nieszkodliwy. Organizuje przede wszystkim zajêcia na œwie¿ym powietrzu 56 dla dzieci od dwunastego do osiemnastego roku ¿ycia. Szkolne pikniki, sp³ywy kajakowe, piesze wêdrówki, wspinaczki po górach. - Ciekawe, czym siê zajmuj¹ starsi uczniowie? - wtr¹ci³ Dillon. - Kwatera g³ówna mieœci siê w zachodniej Szkocji, w zam ku Loch Dhu nieopodal miasteczka o nazwie Moidart. I ow szem, zamek nale¿y do ksiê¿niczki. Ferguson zrobi³ zdziwion¹ minê. - Ale¿ ja znam to miejsce. Wszyscy je znamy. - Co przez to rozumiesz? - zapyta³ zaskoczony Roper. Odpowiedzi udzieli³ mu Dillon. - Przed kilku laty musieliœmy siê tam zaj¹æ bardzo pas kudnym typem o nazwisku Carl Morgan. Facet wynaj¹³ zamek na parê tygodni. Genera³, Hannah i ja za³o¿yliœmy bazê w domku myœliwskim Ardmurchan po drugiej stronie jeziora