To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Cortina uniósł kieliszek szampana, ale nie upił ani łyka. - Czy istnieje jakiś sposób, żeby zważyć skarb? - Doktor Henry Moore z żoną oszacowali jego wagę na sześćdziesiąt ton. - Dobry Boże! - mruknął pułkownik Campos, mężczyzna imponującej postury o głowie zwieńczonej grzywą siwych włosów. - Nie miałem pojęcia, że jest tak ogromny. - Dokumenty historyczne nie podały pełnej inwentaryzacji - rzekł Charles Oxley. - A wartość? - zapytał Cortina. - Nasz pierwotny szacunek - wyrecytował Oxley - mówił o dwustu pięćdziesięciu milionach dolarów amerykańskich. Sądzę jednak, iż bez ryzyka możemy dziś powiedzieć, że wartość skarbu sięga trzystu milionów. Podana przez Oxleya suma była absolutnym zmyśleniem. Rynkowa cena samego złota wzrosła po inwentaryzacji dokonanej przez Moore'ów do siedmiuset milionów dolarów. Biorąc pod uwagę wzrost wartości, wynikły z faktu, iż wszystkie obiekty były antykami, czarnorynkowa wartość całego skarbu mogła z powodzeniem przekroczyć miliard dolarów. Zolar popatrzył na Cortinę i Camposa z szerokim uśmiechem na twarzy. - A oznacza to, panowie, iż w sposób znaczny możemy zwiększyć udział społeczności Baja California Norte. - Będzie zatem aż nadto pieniędzy na owe prace publiczne, które wymarzyli sobie administratorzy stanowi - dodał Sarason. Cortina zerknął kątem oka na Camposa, zastanawiając się, ile dostanie pułkownik za przymknięcie oka w chwili, kiedy Zolarowie będą się ewakuować z zasadniczą częścią skarbu, między innymi z tym potężnym złotym łańcuchem. No i tajemnicę stanowił dlań Matos. Nie mógł dociec, w jaki sposób w całą strukturę rzeczy wpasowuje się ten giętki przedstawiciel władz centralnych. - W świetle tego, czegośmy się dowiedzieli o podwyższeniu wartości skarbu, jestem przekonany, iż powinniśmy pomyśleć o premii. Campos natychmiast zwęszył, do czego zmierza Cortina, i postanowił wykorzystać okazję. - Tak, tak, zgadzam się z moim dobrym przyjacielem Rafaelem. Zablokowanie granicy nie było dla mnie przedsięwzięciem prostym. Cortinę rozbawiło, iż Campos po raz pierwszy w ciągu ich dziesięcioletniej luźnej znajomości i spotkań służbowych użył jego imienia. Wiedząc, jak bardzo zirytuje Camposa podobnym zachowaniem, powiedział: - Roberto ma całkowitą słuszność. Miejscowi biznesmeni i politycy już narzekają na utratę zysków z turystyki i zatrzymanie ruchu komercyjnego. Obydwaj będziemy się mocno tłumaczyć naszym przełożonym. - Czy nie wystarczy, jeśli powiecie im, że to w imię powstrzymania amerykańskich agentów federalnych od nielegalnego wtargnięcia do Meksyku, aby skonfiskować skarb? - zapytał Oxley. - Zapewniam panów, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych udzieli wszelkiego poparcia waszemu stanowisku - rzekł Matos. - Być może. - Cortina wzruszył ramionami. - Nie możemy powiedzieć w tej chwili na pewno, czy nasze władze kupią tę historię, czy też postawią mnie i pułkownika Cortina pod sąd za przekroczenie kompetencji. - Premia... - powiedział Zolar do Cortiny. - Co miał pan na myśli? - Dodatkowe dziesięć milionów dolarów gotówką - odparł Cortina bez zmrużenia oka. Campos, choć przez chwilę zaskoczony, niezwłocznie poparł Cortinę. - Comandante policji Cortina mówi w imieniu nas obu. Biorąc pod uwagę ryzyko i dodatkową wartość skarbu, dziesięć milionów ponad nasze pierwotne uzgodnienia nie jest żądaniem wygórowanym. - Zdajecie sobie oczywiście sprawę, panowie - włączył się do negocjacji Sarason - że szacunkowa wartość nie ma się w żaden sposób do ceny, którą w końcu dostaniemy. Comandante Cortina wie, iż skradzione klejnoty rzadko są sprzedawane przez paserów za więcej niż dwadzieścia procent swej prawdziwej wartości. Zolar i Oxley zachowywali powagę, choć doskonale wiedzieli, że mają na swojej liście klientów przeszło tysiąc kolekcjonerów, którzy ochoczo zakupiliby skradzione złote artefakty za mocno zawyżone ceny. - Dziesięć milionów - powtórzył z uporem Cortina. - To mnóstwo pieniędzy - zaprotestował Sarason. Podtrzymywał wrażenie, że twardo się targuje. - Ochrona, jakiej udzielamy panom przed amerykańskimi i meksykańskimi funkcjonariuszami prawa, jest tylko połową naszego zaangażowania w sprawę - przypomniał mu Cortina. - Bez ciężkich śmigłowców transportowych pułkownika Camposa, które przerzucą złoto na lądowisko transferowe na pustyni Altar, wyszlibyście z tego z pustymi rękoma. - A bez naszego zaangażowania w kwestię odkrycia skarbu wy także wyszlibyście z pustymi rękoma - stwierdził Sarason. Cortina zachował obojętność. - Nie zaprzeczam, iż jesteśmy sobie wzajemnie potrzebni, żywię jednak głębokie przekonanie, że hojność leży w panów najlepszym interesie. Sarason spojrzał na braci. Zolar ledwie dostrzegalnie skinął głową. Po chwili Sarason zwrócił się do Cortiny i Camposa, wykonując gest kapitulacji. - Potrafimy spasować, kiedy sytuacja tego wymaga. Panowie, uważajcie się za bogatszych o dziesięć milionów dolarów. Maksymalny ciężar, jaki mogła holować wciągarka, wynosił pięć ton. Łańcuch Huascara zamierzano zatem przeciąć w połowie i wyciągnąć w dwóch częściach. Żołnierze z meksykańskiego batalionu wojsk inżynieryjnych mieli zbudować tratwę z desek i belek, zarekwirowanych z najbliższego tartaku, aby przerzucić główną część skarbu przez podwodną rzekę. Tylko złoty tron okazał się zbyt ciężki na tratwę. Po wyciągnięciu na szczyt góry łańcucha Huascara, linkę wciągarki trzeba było dostarczyć z powrotem na dół i przymocować do uprzęży, w którą spowito tron. Po sygnale przesłanym na górę tron miał być przeciągnięty na suchy grunt po dnie rzeki. W tym punkcie saperzy z pomocą ludzi Amaru zamierzali własnoręcznie już załadować go na sanie, którymi odbędzie ostateczną podróż z serca góry. Ewakuowane z groty artefakty zostaną następnie załadowane na śmigłowce