To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

- Hi, hi - chichota³a bezzêbna pani - hi, hi, hi, a ¿eby pani¹ - pani to zawsze coœ takiego opowie, ¿e siê cz³owiek trochê poœmieje - hi, hi. - Ej, ej, panie kochane - wtr¹ci³ w¹saty pan - ciszej, ciszej, bo was jeszcze zamkn¹. Sowieci nie lubi¹, jak siê ludzie œmiej¹. - Ze mn¹ w wiêzieniu siedzia³ taki dowcipniœ, co za jeden dowcip 3 lata dosta³ - ichni cz³owiek. - A jaki dowcip, jaki? Opowiedz pan! W¹saty pan rozejrza³ siê dooko³a, a widz¹c samych swoich, odchrz¹kn¹³ i zacz¹³: - Otó¿, gdy wojska sowieckie wchodzi³y do Polski, na ulicach miast rosyjskich by³ rozplakatowany "lozung" - "Wyci¹gnijmy pomocn¹ d³oñ do robotników Zachodniej Ukrainy i Bia³orusi" - a mój dowcipniœ doda³: - D³oñ to my wyci¹gniemy, ale nogi to ju¿ oni sami wyci¹gn¹. Ha, ha, hi, hi, he, he - gruchn¹³ ogólny œmiech. - Oj, co prawda to prawda, ¿e nogi to ju¿ cz³owiek wyci¹gnie, jak oni wyci¹gn¹ tê przyjazn¹ rêkê. - I co, siedzia³ za to? - Tak, oni przecie¿ nawet maj¹ osobny paragraf w kodeksie karnym dla takich dowcipnisiów, 58 - punkt dziesi¹ty. - A ¿eby ich cholera ju¿ raz wziê³a - zaklê³a jejmoœæ w poszarpanej fufajce. - WeŸmie, weŸmie - flegmatycznie oœwiadczy³ w¹saty pan - wczeœniej czy póŸniej, ale weŸmie. - Byle nas tylko nie wziê³a przed nimi - melancholijnie dorzuci³a starsza, smutna pani. - Nie damy siê! Tyle ju¿ przetrzymaliœmy, to przetrzymamy jeszcze - zapewnia³ wymizerowany ³achmaniarz. - Podobno nasze wojsko ma zjechaæ na po³udnie! - To niby tu do nas? - o¿ywi³y siê kobiety. - Tak s³ysza³em - szepn¹³ przymru¿aj¹c prawe oko w¹saty pan - a w ogóle i my i wojsko nasze pójdziemy do Persji. - Co te¿ pan mówi? Oj! Da³by Bóg, da³by Bóg. Te Persy to podobno dobry naród - westchnê³a starsza pani. W innym k¹cie dworca opowiadano sobie przygodê, jaka spotka³a kierowniczkê punktu ¿ywnoœciowego w Taszkencie. - Uœmiaæ siê mo¿na, jak Boga kocham - prawi³ wychudzony obywatel w fufajce. - Przysz³y dary amerykañskie, no i rozdaj¹ naszym dzieciom na dworcu mleko; przedwczoraj jakaœ sowietka z dzieckiem na rêku podesz³a do kierowniczki i pyta co ona rozdaje? - Mleko skondensowane - odpowiada kierowniczka. - A sk¹d to? - Z Ameryki, amerykañskie dary przys³ane dla dzieci. - To daj i mnie - prosi sowietka. Kierowniczka ulitowa³a siê i da³a jej puszkê mleka. Na drugi dzieñ sowietka odszuka³a kierowniczkê i rzuci³a jej puszkê mleka pod nogi, krzycz¹c: - Faszistka, wot kakaja, amerykañskie mleko! Politruk mówi³, ¿e w Ameryce niczego nie ma, ¿e sami g³oduj¹, a przesy³aj¹ mleko tutaj dla dzieci, by pokazaæ, ¿e u nich wsio jest, a u nas niczego. My znamy ich bur¿ujskie sposoby, to faszystowska propaganda! Wszyscy oni tam spiskuj¹ przeciw klasie robotniczej. Wazmi dla siebia eto amerykanskoje gawno! - krzyknê³a, kopn¹wszy nog¹ puszkê. Potem splunê³a i odesz³a. - Jak Boga kocham p³akaæ siê chce, jak oni og³upili ten naród - odezwa³a siê jejmoœæ w poszarpanej fufajce. Wiadomo! Jak politruk * na bia³e ka¿e powiedzieæ czarne, to powiedz¹ i bêd¹ wierzyli w to - dorzuci³ skulony z zimna profesor w wyszarza³ym paltocie. Komunistyczny instruktor polityczno_propagandowy. - E, znowu nie wszyscy. Gadaj¹ jak politruk ka¿e, a swoje myœl¹ - oponowa³ chudy pan. - Jak bêdzie trzeba, to zrobi¹ rewolucjê i ryziu_ryziu Stalinowi i jego spó³ce... - zapewnia³ rezolutny w¹sacz. - Rewolucjê?! Kto? Kiedy? Czy oni maj¹ czas o czymœ myœleæ, czy w ogóle mo¿na przy tym nieustannym ryku g³oœników radiowych zebraæ dwie myœli do kupy? A zreszt¹ kiedy? Pytam siê, kiedy? Przecie¿ to s¹ ludzie chronicznie zag³odzeni, zdobycie odrobiny jedzenia na ka¿dy dzieñ jest dla nich najwiêkszym problemem. Od œwitu do po³udnia stoj¹ w jednym ogonku, a od po³udnia do wieczora w drugim - koñczy³ pesymistycznie swoje uwagi profesor