To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

W oczach brata ujrzała zapowiedź ataku, toteż szybko do niego podeszła i obojętnie pocałowała w policzek. — Ależ t y narobiłeś zamieszania! — zaczęła surowo. -Żeby tak, nic nikomu nie mówiąc, wyjść w taką śnieżycę. — I to t y to mówisz! Ty, która spowodowałaś wszystkie te nieszczęścia! — oburzył się Yves. — J a wypełniłem swoje zadanie. T y uciekłaś w nocy, nic nikomu nie mówiąc, a wróciłaś z pustymi rękami i tak samo jak zawsze arogancka. Lepiej jednak spuść z tonu, jeżeli chcesz z nami rozmawiać. M y mamy na głowie ważniejsze sprawy. — Będziecie mieli sobie dużo do powiedzenia — wtrącił Cadfael, jakby nie słysząc kłótni - i będziecie mieli na to czas. Ale teraz Yves powinien położyć się do łóżka, bo przeżył kilka nocy, które wykończyłyby dorosłego mężczyznę. Potrzebuje długiego dnia i ja jako lekarz nakazuję mu udać się na spoczynek. Ermina wstała ochoczo, choć wciąż z marsową miną. Przygotowała już dla niego łóżko, prawdopodobnie własnoręcznie wygładzając prześcieradła; zagoni go tam jak kwoka dbająca o kurczęta, a kiedy zaśnie, ona będzie nad nim czuwać i dopilnuje, żeby otrzymał strawę, kiedy tylko się obudzi. Ale nigdy, przenigdy nie przyzna się, że tak bardzo się 0 niego bała, nawet płakała. Ani do tego, że gorzko żałuje swojej nie przemyślanej eskapady. I tak jest dobrze, bo chłopiec byłby przerażony i zawstydzony, gdyby ugięła hardy kark i prosiła go o przebaczenie. - Do zobaczenia wieczorem - rzekł Cadfael z zadowoleniem i wyszedł, pozostawiając im problem, jak - nie tracąc twarzy - doprowadzić do zawieszenia broni. Wrócił do brata Eliasza, posiedział przy nim chwilę i upewniwszy się, że pacjent śpi jak kamień, poszedł położyć się do własnego łóżka. Nawet lekarze od czasu do czasu potrzebują tego najprostszego z lekarstw. Ennina zajrzała do niego przed nieszporami, gdyż prosił przeora Leonarda, aby obudzono go na to nabożeństwo. Hugo Beringar nie powrócił jeszcze. Niewątpliwie zatrzymały go w Ludlow obowiązki — ktoś musiał zająć się jeńcami 1 dopilnować zmagazynowania zniesionych z Clee zapasów. Dzisiejszy dzień stanowił interludium: należało dziękować Stwórcy, że jedno niebezpieczeństwo minęło, a zarazem ze brać siły i przygotować się do spełnienia jeszcze jednego zadania. - Bracie Cadfaelu -odezwała się Ennina, stojąc w drzwiach infirmerii. Była bardzo poważna i cicha. - Yves pytał o ciebie. Coś cały czas leży mu na sercu, a ja jestem ostatnią osobą, której by się zwierzył. Ale powie to tobie. Czy wstąpisz do niego po nieszporach? Będzie już po kolacji, gotów do rozmowy. - Przyjdę - obiecał Cadfael. - I zastanawiałam się jeszcze - zaczęła i zawahała się. -Te konie, które dziś przyprowadziliście... czy zabraliście je tym złodziejom? — Tak. Zostały ukradzione z napadniętych gospodarstw. Hugo Beringar posłał do wszystkich, którzy ponieśli straty, żeby przyszli po swoją własność. Bydło i owce pognano do Ludlow. Prawdopodobnie John Druel zdążył już odszukać wśród nich swoje. Konie, którymi przyjechaliśmy, były wypoczęte i gotowe do pracy. Czemu pytasz? Co cię niepokoi? - Sądzę, że jeden z nich należy do Evrarda - wymówiła to imię po długiej przerwie i zrobiła to z trudem, jakby przypominała je sobie po wielu latach zapomnienia. — Czy poślecie również po niego? — Oczywiście. Callowleas było doszczętnie złupione, być może znajdą się i inne należące do niego dobra. - Jeżeli nie wie jeszcze, że jestem tutaj -powiedziała Er-inina - mam nadzieję, że nikt mu nie powie. Nie żebym nie chciała, by dowiedział się, iż jestem zdrowa i bezpieczna. Ale nie chcę, żeby spodziewał się, że mnie tu zobaczy. W jej prośbie nie było nic zaskakującego. Ten etap w jej życiu był już zakończony, nic dziwnego, że wolała uniknąć spotkania, które przyniosłoby tylko wstyd i ból. - Wątpię, żeby przekazano mu inną wiadomość niż ta, którą posyłamy do wszystkich - uspokoił ją Cadfael. -„Przybądź i upomnij się o swoje skradzione mienie". I przy będzie wielu. Niestety - są straty, których nie da się wynagrodzić. - Tak - kiwnęła głową. - Są takie straty. Nie możemy zwrócić im ich bliskich - tylko bydło. Po długim śnie Yves obudził się spokojny o los siostry i swój własny i z niezachwianą wiarą w to, że Olivier dokona wszystkiego, co zamierzy. Umył się i uczesał starannie jak na święto dziękczynienia. Z miłym zaskoczeniem przekonał się, że podczas gdy spał, Ennina załatała dziurę na kolanie w jego spodniach oraz wyprała i wysuszyła przy ogniu jego jedyną koszulę. Jej uczynki bardzo często zaprzeczały słowom, chociaż nigdy wcześniej tego nie zauważył. I wtedy myśl - nie zapomniana, ale odsunięta na drugi plan podczas ostatnich przerażających wypadków - myśl o bracie Eliaszu zawładnęła całym jego umysłem