To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Po chwili zniknęli w tłumie. * Mięliśmy szczęście...- odetchnął z ulgą Keelan i zaraz dodał - mogliśmy od nich oberwać! Widząc, że Fergal nie reaguje na jego słowa, szturchnął go lekko w bok i zagadnął: * Jak myślisz...dali nam spokój, bo zauważyli, że jesteś magiem? Fergal ocknął się z zamyślenia i rzekł: * Sądzisz, że to przez moje buty? W tym momencie obaj spojrzeli na obuwie maga. Były to typowe trzewiki z zakrzywionymi czubkami i uwieszonymi na nich dzwoneczkami. * Hę?- wyrwało się człowiekowi w pilotce. Po chwili szybko dodał: * Tego nie powiedziałem.... Mówiąc to, zajął miejsce na ławce. Mag od pogody westchnął głęboko i podrapał Corneliusa za uchem. * Posłuchaj chłopcze...- zaczął Szczerbaty, gdy znaleźli się już na placu- To będzie jak na wojnie w Smoczym Kanionie...- wyjaśnił wieśniak z wyrazem zamyślenia na twarzy. * Ale ja nigdy nie walczyłem w Smoczym Kanionie...co gorsza, nigdy tam nie byłem.- wybąkał Renny. Szczerbaty machnął ze zniecierpliwieniem ręką, rozejrzał się wkoło i szepnął: * Ja też tam nie byłem... Zawodnicy zajęli już pozycje wyjściowe i oczekiwali na sygnał startu. * Posłuchaj...- wychrypiał Szczerbaty konspiracyjnym szeptem * ....zaraz ruszamy. Ja osłaniam barana, a ty jesteś strzelcem....rozumiesz? Młodzian ,u którego panika osiągnęła już punkt kulminacyjny, potrząsnął głową i naciągnął na uszy swój kapelusz. Nadszedł długo oczekiwany moment. Wraz z ostatnim dźwiękiem gongu, oznajmiającym rozpoczęcie turnieju, wszyscy ruszyli przed siebie. Kurz i pył wywołany nagłym startem uczestników otumanił Renny'ego. Chwilę zajęło mu rozeznanie się w sytuacji. Gdy tylko doszedł do siebie, z przerażeniem stwierdził, że został sam. Po raz kolejny tego dnia chłopak poczuł, jak grunt usuwa mu się spod nóg. * Renny! Renny na smoczą litość! Rusz się i pomóż mi! - głos Szczerbatego podziałał na młodzieńca jak szklanica zimnego, skrzaciego mleka o poranku. Chłopak rozejrzał się w koło i dostrzegł kilka metrów przed sobą wieśniaka wraz z baranem. Nie czekając ani chwili dłużej, ruszył w ich kierunku. * Nie martw się o barana! Jakoś go doprowadzę!... Staraj się trafić w nieprzyjaciela! - wychrypiał Szczerbaty, siłując się ze zwierzęciem. Renny rozejrzał się wkoło. Wszystko było już pokryte farbą, skórzane woreczki latały nad ich głowami, barany beczały, a oni znajdowali się w samym środku tej nawałnicy. Nie zastanawiając się dłużej, chłopak sięgnął po woreczek z barwnikiem i wycelował w barana znajdującego się tuż przed nimi. Niestety, pocisk nie dosięgnął celu. Renny zaklął pod nosem i chwycił kolejną torebkę. Już miał wymierzyć w upatrzony wcześniej cel, gdy kapelusz opadł mu na oczy. Chłopak rzucił na oślep. Po chwili usłyszał przerażony głos Szczerbatego: * Na smoczą litość! Chłopie, trafiłeś w naszego barana! * Aghhh!- wychrypiał Renny. Siłując się ze swym kapeluszem, próbował jednocześnie rozszyfrować sens słów wieśniaka. Gdy wreszcie udało mu się zdjąć uporczywe nakrycie głowy, pierwsze, co zauważył, to trzy woreczki z farbą lecące z niebywałą prędkością w kierunku sędziwego barana.. Niewiele myśląc, chłopak chwycił swój kapelusz i osłonił go niczym tarczą. * Dobrze, chłopcze! Chyba zaczynasz pojmować sens tego turnieju!- zawołał uradowany wieśniak. Renny uśmiechnął się promiennie i sięgnął po pocisk. Po chwili wycelował i pozbawił kolejnego uczestnika szansy na zwycięstwo. Powoli zaczynał dochodzić do wprawy, a cała sytuacja sprawiała mu niemałą satysfakcję. Szał kibiców na trybunach, przeraźliwe beczenie baranów, krzyki współuczestników....wszystko to przestało się liczyć. Był tylko on- niebezpieczny i uzbrojony w woreczki z barwnikiem! Postrach baranów!.. Z zamyślenia wyrwał go głos Szczerbatego. * Renny! Młodzian w kapeluszu rozejrzał się nerwowo wokoło i tuż przy mecie spostrzegł wieśniaka, biegnącego ramię w ramię z innym uczestnikiem. Chłopak sięgnął w głębiny torby, a to co tam ujrzał, było o wiele gorsze niż perspektywa kufla napełnionego po brzegi skrzacim mlekiem. Na dnie zostały jedynie dwa woreczki z barwnikiem. * Aghhh! Renny!- zawył wieśniak, starając się osłonić swym ciałem starego barana, na którym aktualnie skupiła się uwaga większości zawodników. Młodzian sięgnął po woreczek i, z potwornym drżeniem wszystkich kończyn, wycelował