To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Dostała za to od mamusi po głowie, ale ksiądz powiedział, że to nic nie szkodzi i dał jej drugi opłatek, i ten drugi już połknęła, chociaż ryczała jeszcze głośniej. A znów mnie opłatek przykleił się do podniebienia. I nie mogłam go ściągnąć językiem, musiałam paznokciem podważać. Ale nikt nie widział, jak go drapałam. Nie powinnam tego robić, bo to przecież ciało Jezusa, ale co miałam zrobić, jak się przykleiło. To był najpiękniejszy dzień w moim życiu. Tadziu miał wtedy cztery latka, nażarł się tortu, nie zdążył dolecieć do ubikacji i pobrudził sobie całe spodenki. W normalny dzień to oj, dostałby ode mnie.. a tak, to zdjęłam mu spodenki i go umyłam. Nie krzyczałam na niego, ani się go nie brzydziłam. I postanowiłam sobie, że już nigdy w życiu na niego nie krzyknę, ani nic, ale potem zapomniałam i nawet parę razy od tamtego czasu się pokłóciłam. A raz to się nawet odszczeknęłam mamusi. Całkiem niedawno, w tamtym roku. Dostałam za to w papę aż miło. W dodatku mamusia nie odzywała się do mnie bardzo długo, ale w końcu dała się przeprosić. I tak miałam szczęście. Jedna dziewczynka krzyknęła na swoją mamusię i całą twarz jej wykrzywiło i już do śmierci nie puściło. Została starą panną i nie miała dzieci, no bo kto by chciał za żonę taką pannę z wykrzywioną twarzą... Do pokoju wchodzi Tadziu. Wsuwa się po ciemku do łóżka. - Śpisz? - pyta. - Nie - mówię. - Ale był film. O takiej babie, co zabijała chłopów. A potem zabiła ją druga baba, bo się okazało, że ta druga była przebranym inspektorem policji. Szkoda, że nie widziałaś. Miała super pistolet. Malutki, ale jak huknęło, to pół głowy tamtej babie urwało. Wyciągła paczkę papierosów, żeby tamtą poczęstować, a to nie były papierosy, tylko pistolet... i jeb! - Nie mów tak brzydko. - I tylko jedną kulkę miała. Jakby nie trafiła, to po niej, bo tamta miała w ręku rewolwer, taki duży, na dużo kulek. - A pacierz odmówiłeś? - pytam. - Pewno. - Kiedy? - Jeszcze przed telewizją. - Tere fere, akurat - mówię, i przypominam sobie, że ja też nie odmówiłam. Schodzę z tapczanu i ściągam za frak Tadzia. Klękamy i zaczynamy odmawiać chórem: - Ojcze nasz któryś jest w niebie święć się imię Twoje przyjdź królestwo Twoje bądź wola Twoja jako w niebie tako i na ziemi chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom i nie wódź nas na pokuszenie ale nas zbaw ode złego Amen. - Zdrowaś Mario łaskiś pełna Pan z Tobą błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego Jezus Święta Mario matko Boża módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej Amen. - Chwała Ojcu Synowi i Duchowi Świętemu jak było na początku teraz i zawsze na wieki wieków Amen. Tadziu chce się już pakować na tapczan, ale ja go cap za nogę i mówię: - A Aniele Boży? To schodzi i mówimy: - Aniele Boży stróżu mój Ty zawsze przy mnie stój rano wieczór we dnie w nocy bądź mi zawsze ku pomocy Najświętsza Panno strzeż serca mego najsłodszy Jezu nie wychodź z niego aż do oddania Bogu ducha mego... Nagle, na samym wierzchu panny z rybą, w miejscu, gdzie kiedyś była głowa, widzę napis wyrysowany czerwoną kredą. Widzę go dokładnie, tak samo, jak wtedy, zanim nie spadłam. Spadłam i zniknął, zapomniałam o nim, a teraz widzę go znów. Jarzy się krwistą czerwienią w ciemności. "KASIA UCIEKŁA MARYSIA DO PIEKŁA" Czy to mi się śni? IV Siedzimy z Kasią na balkonie. Miałyśmy się uczyć, ale książka leży na stoliku, a my rozwalone na leżakach i nic nam się nie chce, bo gorąco. Przed nami stoi wentylator i kręci głową. Dmucha na Kasię i znów na mnie, a po drodze bawi się z kartkami książki. Gdyby był żywy, to już dawno znudziłoby mu się chłodzenie dwóch leniwych dziewczynek. Już trzeci dzień nic nie robimy, tylko opalamy się na balkonie. Ja jestem brązowa, a Kasia złota. Mamy na sobie identyczne podkoszulki. Są żółte, na jednej napis "GLIMP", a na drugiej "GLUMP". Gdy założyłyśmy je pierwszy raz, to Kasia cały dzień mówiła na mnie Glump, a ja na nią Glimp. Pod powiekami różowo od słońca, a ja mam okropne wyrzuty sumienia. Godzinę temu zgrzeszyłam, i to ciężko. A było to tak: Wracamy z Kasią ze szkoły i liżemy waniliowe lody w waflowych kubeczkach