To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
.. - wymamrotał Gediman. Ripley spojrzała na niego. Doktorek nie posiadał się z radości, pławił się w uniesieniu, jakby podarował wszechświatowi najwspanialszy prezent, jaki mogła spłodzić nauka. Ripley była o krok od przyłączenia się do niego w obłędzie. Odwróciła się od naukowca, ponawiając próby ucieczki. Noworodek wydostał swe masywne cielsko z trzewi matki. Królowa, nie trawiona już tak dojmującym bólem, pojękiwała teraz cichutko, prawie przestała się szamotać. Wyciągnęła drżącą łapę w kierunku dziecka. Ripley wyobraziła sobie, że wykonuje się identyczny gest, przypomniała sobie, jak mąż podał jej córeczkę i położył na piersi. A potem ona wybuchnęła płaczem, który zaraz przerodził się niemal w histeryczny śmiech, kiedy we dwoje cieszyli się cudem mokrego jeszcze, zdrowego i wydającego cichy odgłos maleństwa. Gdy Królowa sięgnęła łapą po swoje dziecko, Noworodek odwrócił się od niej. Nie osiągnął jeszcze pełnych rozmiarów, stwierdziła, nie wiadomo skąd o tym wiedząc Ripley. W ciągu jednego dnia stanie się dwa, a nawet trzy razy większy. A jego apetyt nie ma granic. Podobnie jak dzikość i wrogość. Organizm doskonały. Kiedy Noworodek wydostał się z łoża, Ripley zwróciła uwagę na jego dłonie. Były silne i masywne jak łapy Obcych, ale miały tylko pięć palców. Długie paznokcie i blada skóra sprawiały, że dłonie stwora wyglądały... ...jak moje! Pomyślała Ripley, poruszona do żywego. W powodzi czułości Noworodek poczołgał się po ciele matki ku jej głowie. Królowa wydawała łagodne, kojące dźwięki, typowe matczyne odgłosy, oglądała młode, najwyraźniej dumna ze swojego nowego potomka. Noworodek zbliżył się jeszcze bardziej i przez chwilę mogło się wydawać, że chce pocałować matkę. I wtedy jednym gwałtownym, niewiarygodnie zamaszystym ruchem wielkiej łapy oderwał głowę Królowej. Krew rozbryznęła się na wszystkie strony. Ripley, wciąż pozostająca z Królową w kontakcie telepatycznym, zawyła wraz z nią z bólu i zgrozy. Noworodek wciąż atakował wstrząsane konwulsjami ciało matki i zębami rozrywał je na strzępy, przełykając co chwilę odgryzione kawałki ciała. Uodporniony na żrącą krew Noworodek sycił się ciałem rodzicielki. Ripley poczuła śmierć Królowej, kiedy wieź telepatyczna między nimi została przerwana. Było to bolesne zerwanie, ostre jak złamana kość, której postrzępione końce wryły się z przeraźliwą siłą w jej mózg i duszę. Spróbowała nawiązać kontakt z wojownikami, potrzebowała tego. Wojownicy miotali się rozpaczliwi, ogarnięci paniką i kompletnie zdezorientowani, kiedy Królowa, istota będąca dla nich wszystkim, została brutalnie uśmiercona. Ripley miała wrażenie, że otaczają ją wyjące dusze piekieł, kiedy Obcy zanosili się przeciągłym ochrypłym skrzeczeniem, a Noworodek w dalszym ciągu pożerał zwłoki matki. Nagle Ripley zorientowała się, że nie tylko robotnicy wydają odrażające dźwięki. Odwróciła się. Gediman wciąż mamrotał do siebie, ale po jego drugiej stronie wisiał w kokonie ktoś jeszcze. Żołnierz. Wojskowy właśnie odzyskał przytomność i próbował wychwycić sens koszmaru, jaki rozgrywał się na jego oczach, i swoją w nim rolę. Jego oczy rozszerzyły się i zaczął się miotać z coraz większą zawziętością, gwałtownością i zapamiętaniem. Z jego ust wydobył się histeryczny wrzask. Prawie udało się mu uwolnić jedną rękę i sięgnął w stronę czegoś, co znajdowało się tuż przy nim. Ripley z wysiłkiem odwróciła głowę i stwierdziła, że żołnierz usiłuje dosięgnąć pistoletu, który tkwi w pajęczynie, i już niemal dotyka go koniuszkami palców. Minął dłonią lufę, sięgnął nieco dalej i pociągnął. Broń odpadła od pajęczyny. Zsunęła się w dół ściany zbiornika i z pluskiem wpadła do morza krwi. Żołnierz patrzył na to początkowo z niedowierzaniem, później z rozpaczą. Znów zaczął krzyczeć i mocować się zawzięcie z krępującymi go żywicznymi pętami. Ripley rozluźniła mięśnie, zbierając siły, by podjąć kolejną próbę swojego uwolnienia, ale czuła się zmęczona, tak bardzo zmęczona. Utrata telepatycznej więzi z Królową uczyniła ją zdezorientowaną i zagubioną. Noworodek zbryzgany krwią matki zamarł nagle w bezruchu, po czym przekrzywił głowę, jakby nasłuchiwał. Odwrócił ją powoli i Ripley po raz pierwszy miała możliwość tak naprawdę przyjrzeć się obliczu stwora. W głębi przepastnych, masywnych oczodołów ujrzała dwoje błyszczących oczu, takich same jak jej własne. Przyjrzała się uważniej. Amy tez miała moje oczy, pomyślała, czując, jak w jej piersi narasta histeryczny śmiech. Żołnierz także spostrzegł oczy lśniące w przerażającej trupiej czaszce Noworodka i wrzasnął jeszcze głośniej i jeszcze bardziej histerycznie. Noworodek podniósł się niezdarnie. Już urósł! Stwierdziła Ripley. Stanąwszy na chudych, drżących, patykowatych nogach, dwumetrowe niemowlę zrobiło kilka pierwszych w życiu kroków, zbliżając się do żołnierza