To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

.. Judysia opowiadała o niej: - Tak, tak, chodziła z jednym takim lekkoduchem, chodziła całe lata, a on wcale się nie oświadczył. Pojechała do ciotki do Halifaxu i zaczęła pisać, jak się świetnie bawi i ilu ma adoratorów. No i wtedy on przeraził się i wysłał list z oświadczynami. A w tym, co ona pisała, nie było słowa prawdy. Jej ciotka była chora i zdziwaczała, i w ogóle nie wychodziły z domu. Co szepcze ta okropna pani Stefanowa Russell? - To wielki błąd wybrać ładniejszą od siebie druhnę. - Co za bzdura! Ala Russell jest dużo brzydsza od Winnie. Koło niej siedzi stary Grant Madison, który powiedział kiedyś ojcu, że naczytał się o tylu strasznych rzeczach w historii, iż przestał wierzyć w Boga. To musi być straszne. Jak człowiek może żyć nie wierząc w Boga? Pani Scottowa Gardiner pozbyła się jakoś zmarszczek, to te „kosmetyczne zabiegi”, utrzymywała pogardliwie Judysia. Dlaczego Winnie nie wraca? Prawda, Winnie już nie ma... jest tylko tajemnicza nieznajoma, pani Franciszkowa Russell. O czym myśli najmilsza Przylepka patrząc rozmarzonym wzrokiem w błękitno-złoty witraż? Jest naprawdę czarująca. Pat przypomniała sobie z przerażeniem, że nie życzyła sobie narodzin Przylepki. III Powrót do domu. Pocałunki, życzenia, gratulacje. Pat ucałowała jednak Franka. I z całych sił uściskała Winnie. - Kochanie, żeby ci się naprawdę dobrze działo - szepnęła. Potem pobiegła po organdynowy falbaniasty fartuszek. Trzeba było wyjąć z lodowni mrożone koktajle, wyłożyć na półmiski potrawkę z kurczaka, ustawić ślubne upominki. Dzieci na trawniku wyglądały jak różyczki. Dom był pełen gości. Wszyscy Gardinerowie, wszyscy Selby’owie, wszyscy Russellowie. - Wygląda to jak Dzień Sądu Ostatecznego - zauważył stary kuzyn Ralf Russell. Chwycił za ramię przebiegającą obok Pat. - Córka Długiego Alka. Podobno masz wyrosnąć na piękność. Muszę ci się przyjrzeć... Nie, nie będziesz piękna... mówią, że nie jesteś zbyt mądra... ale masz w sobie coś... znajdziesz męża. Czemu wszyscy chcą człowieka wydawać za mąż? To wstrętne. Nawet podstarzały Ellery Madison, który wciąż jeszcze winszował sobie, że udało mu się uniknąć sideł matrymonialnych, nazwał Pat „Kicią” i oświadczył, że gotów się z nią ożenić. - Zastanowię się nad tym, jeśli poczekasz, aż oboje dorośniemy - odcięła się Pat. - Tak, tak właśnie należy z nimi rozmawiać - pochwaliła ją Judysia, gdy zapalały świece. - Ja też mu dałam po nosie, kiedy mi powiedział: „Już najwyższy czas, Judysiu, żebyś i ty pomyślała o mężu”. A ja na to: „Wiem, wiem, mężczyźni nienawidzą kobiet, które sobie bez nich świetnie radzą!” Dziś niejednemu musiałam powiedzieć coś do słuchu. Przyłażą do mnie do kuchni, że nie ma się gdzie ruszyć. Stary Jerzy Russell spytał się mnie: „Jak pani myśli, panno Plum, czy Bóg jest rzeczywiście Bogiem, czy praprzyczyną świata?” A Marek Russell z poważną jak sędzia miną mu wtóruje: „Panno Plum, jak pani sądzi, czy rząd ma rację urządzając wybory już tej jesieni?” Od razu wiedziałam, że chcą mnie nabrać, więc powiadam: „Chyba żeście postradali rozum, którym was obdarzył Pan Bóg zsyłając na ten świat. To nie wiecie, że wesele to nie pora na rozmówki o Panu Bogu i polityce? I będę wam bardzo wdzięczna, jeśli przestaniecie mnie tytułować!” Ale zrobili głupie miny... Prawda, Pat, że ceremonia była piękna? Kuba Russell powiedział do mnie: „Ona jest najładniejszą panną młodą, jaka kiedykolwiek wyszła ze Srebrnego Gaju”, a ja mu na to: „Choć raz w życiu powiedziałeś prawdę”. - Judysiu, jak ja zniosę odjazd Winnie? - Musisz ją, kochanie, pożegnać z uśmiechem. Potem możesz sobie beczeć, ile chcesz. Ale dopiero potem. Śmiech i łzy I No i było już po wszystkim. Winnie odjechała. - Moja kochana Pat - szepnęła - wszystko było cudowne. Ty i Judysia przeszłyście same siebie. Dzięki wam przeżyłam wspaniały dzień