To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Gaigern uśmiechnął się z rękami w kieszeniach. - Może mu go zwędziły dziewczęta w Alhambrze. Była to odpowiedź, przygotowana zawczasu. Kringelein, złamany, usiadł na krawędzi łóżka: - O nie - powtarzał z cicha - o, nie, nie! Otternschlag spojrzał na niego, potem na Gaigerna i znów na Kringeleina. - Ach, to tak?... - mruknął do siebie. Schował strzykawkę i podszedł do Gaigerna, idąc z wolna swym zwyczajem wzdłuż ścian, jakby z nich i z mebli spływało nań nieco siły, jakby wciąż jeszcze nie nauczył się chodzić bez osłony. Zatrzymał się przed baronem i, odwróciwszy w jego stronę postrzeloną część twarzy, patrzył nań chwilę swym szklanym okiem. - Trzeba będzie się postarać, by Kringelein odzyskał swój pugilares - wyrzekł z cicha i grzecznie. Gaigern zawahał się sekundę. Rozstrzygał się w tej chwili jego los, a współczucie, jakie czuł dla Kringeleina, odbierało mu pewność siebie. Nie był człowiekiem honoru, bo kradł i oszukiwał, nie był jednak zbrodniarzem, gdyż dobre instynkty jego rasy i natury paraliżowały często złe zamiary. Był to awanturnik_dyletant, nie rozporządzający dostateczną siłą, by popełnić zbrodnię. Mógł zabić w tej chwili obydwóch tych schorowanych ludzi i wyjść albo ze swym łupem uciec przez balkon; mógł też wykpić się żartem, opuścić pokój, pojechać na dworzec i zniknąć. Rozważał te możliwości, pomyślał o Gruzińskiej, i nagle zdawało mu się, że czuje na rękach jej lekki ciężar, że ją wnosi po schodach do jej domu w Tremezzo, uczuł, że być w tej chwili u niej musi, musi - ale jednocześnie owa bezsensowna litość, jaką czuł dla Gruzińskiej, ogarnęła go teraz wobec tego biedaka, skulonego na łóżku. Litosnym tym uczuciem objął też i Otternschlaga, przyglądającego mu się zeszpeconą przez wojnę twarzą - a gdzieś daleko, w głębi swej istoty, uczuł jakby litość dla siebie samego. I to go załamało. Zrobił dwa kroki w głąb pokoju i uśmiechnął się. - Oto jest ten pugilares - wyrzekł - zaopiekowałem się nim, aby Kringeleina nie okradziono w spelunce, gdzieśmy byli. - No więc - odparł Otternschlag, zapadając w swój zwykły stan, wziął z rąk Gaigerna ów stary zniszczony pugilares, napęczniały banknotami. Miał przy tym dziwne, osłabiające go i wzruszające uczucie: rzadko miewał przecież sposobność dotknięcia rąk drugiego człowieka. Odwrócił swą zdrową połowę twarzy do barona z wyrazem jakby wdzięczności i zrozumienia. I w tejże chwili przeraził się głęboko. Twarz Gaigerna, zwykle wyjątkowo piękna i pełna życia, była żółtawo blada, pusta i tak zamarła, że się przestraszył. "Czyż na świecie istnieją tylko zjawy i widziadła?" - pomyślał, idąc wzdłuż sofy do łóżka, gdzie położył przed Kringeleinem pugilares. Wszystko to odbyło się w przeciągu kilku sekund, w czasie których Kringelein siedział, milczący, pogrążony w myślach. Teraz ledwo dotknął pugilaresu, z którego powodu tak rozpaczał