To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Paulinka. Zostaw mnie. Ty tylko jednegochcesz ode mnie. A jaktego już nie masz, tomnie oskarżasz! Ach, mój Boże. westchnął. Odsunął się, położył, ręce skrzyżował pod głową. Gdyby spal, nic jeszcze bysię niesiało. Ale czuwał i modlił sięstarając się zdusić w sobie pożądliwość, codręczyła go teraz, gdy Paulinę należałooszczędzać. Alejskże była niesprawiedliwa. Czy nie zasięgał zawszejej rady? Czynie łączyło ich wspólneplanowanie przyszłości rodziny? A teraz ostatnio plany dzierżawy ziemi za miastem? Była częścią jego życia, nieodzowna wednie, gdy byłz nią razem,towarzysząca jego myślom,gdy był od niej z daleka. Czymją skrzywdził, że tak go niesprawiedliwie osądzała? A mażenie kochała go nigdy? Może zawsze należaładoJana, pierwszego swego męża? Nigdy nie wzbudził w niej tejpierwszej, gwałtownej namiętności, obalającej wszystko naprzekór ustalonymprawom ludzkiej gromady. Myślał o Paulinie,a narzucał mu się obraz Stefana. Przypatrywał mu siętak przyciągniętemu przypomnieniem: na twarzdelikatną,chłopięcą jeszcze, padał już cień miękkiego zarostu, Miał prawieszesnaście lat o kilka miesięcy młodszyod Tereski. Wyjechał jako dziecko, i w ciągu tychdwóch lat wyrósł,stał się kimś innym, drugimobok Dominika mężczyzną w domu. Czyż nie prosił go nierazo pomoc,czy nie powierzał mujuż, chociaż z uśmiechem, opieki nad domem, gdy wyjeżdżał? ^o i doczekał się. 71. Pomówię z nim postanawiał. I znów wahał się. Pomówić? 2e co? Zeza dużo widuje się z Tereską? Ale przecieżmieszkają w jednym domu. Tu nie ma co mówić, należy cośpostanowić. Któreśz nich. powinnoodejść. Jeśli nie Stefan,więc Tereską. I z tym. postanowieniem odwrócił się do żony. ,2 głową wciśniętą w poduszkę płakała cicho. Trzeba by szepnąłnieśmiało coś postanowić, cośzrobić z Tereską. Nic nią zrobię rozszlochałasię bo ona mnie nienawidzi. Ciszej,obudziszMichasię,. Myślałem, może by trzeba ją wydać za "mąż. Przestała płakać. Rób, co chcesz, Dominik,twoja córka. Ale przecież i twoja, tak jakMichasia. Nieporównuj,Tereską dorosła dziewczyna, a Michasianawet ojca swego nie znała, sit rota od urodzenia. Jutro pomówimy, przyjdzie Kostua, poradzi. To śpij teraz. Leżeli obok siebie w milczeniu, ale kiedy wydawało się Dominikowi, że już łaskawość snuzaczynała go kołysać, a twarze Stefana i Tereski odchodziły ustępując miejsca obrazomlasu, do którego jechali z Jankielem, że to' bryczka kolebie,poczuł nagle szarpanie za ramię i zaraz usłyszał płacz piskliwy, i wiedział: to Michasia znów dostała konwulsji. Paulina jużbyła przydziecku, rozcierała jej stopy. Michasia wyciągnięta, sztywna, waliła glówką o poduszkę. Światłopośpiesznie zapalonej lampy padało najej śniadą twarzyczkę,która Paulinie wydała się sina. Umiera jęknęła Uspokójsię powiedział to nic, zaraz przejdzie, zsiusiala się. Wyjął dziecko z łóżka, utulił w ramionach i zaczął z niąchodzić po sypialni. Michasia z wolna uspokajała się, jej piskliwy płaczprzeszedł wcichy szloch, rozgrzewałasię i drobne wyprężonemięśnietraciły niedawną sztywność. Ścienny zegar w stołowym pokoju zaczął odmierzać godzinę. Paulina, pochylona nad pustym łóżeczkiem Michasi, wyprostowała się. Północ szepnęła. Glos miała zmęczony, wrękach zmoczone prześcieradła. Odłożyła je w kąt pokoju i sięgnęła dobieliżniarki. Poruszała sięciężko, koszula unosiła się na wzdętym podbrzuszu, nogi miała w tej ciąży nabrzmiałe, stopy 72 spuchnięte, szła z trudem, pojękując. Dominik kołysałnarękach Michasię. Ty już się połóż powiedział współczująco, ale onawzruszyła tylko ramionami,a odwracając się powiedziałatym samym ciężkim, zmęczonymgłosem: Nie wstrząsaj niątak, bo sięjeszcze te skrofuły przebiją. Prześcieliła łóżeczko,pomogła mu ułożyćusypiające jużdziecko, Ona ciebie szepnęła wól; niż mnie. Chociaż jao niątak drżę, tak się boję. A leżąc już, spojrzała na niego, jaksiedział z głową opuszczoną na fotelu. W pochyleniu tym,zmęczony i posmutniały, wydał jej się nagle starszy, wymizerowany, zbiedzony. Dominik, dlaczego ty się nie kładziesz? śpij, zgaszę zaraz lampę. Zmęczer-te nlespanej nocy spadło na niegoi ciążyło terazna karku, na plecach. Sięgnął po stojącą na etażerce lampkę,przykręcił knot, zdmuchnął. Czuł się skrzywdzony,osamotniony, myślał: Już teraz nie będzie jak dawniej. Tychdwojestanęło pomiędzy nami. A może zawsze zbyt wieleosóbi spraw stało pomiędzynami? Może nie takiego powinna była mieć męża. Możenie taką matkę powinna była mieć Tereską. Ja do Stefana się wezmę powiedziała, a jakby wyczuwając jego myśli, dodała - a o Teresce będziemy mówić. Może ity masz,rację, że trzeba by ją wydać za mąż. BędzieÓUała swo^ dom, to się odmieni. Przyjdzie jutro Kostuś, będziemy radzić. Myślałem,że jużcię nic nie obchodzi. ' Czasem mówiła to już nic mnie nie obchodzi. InneKobiety pracują do końca, biegająw pole, a ja, patrz, puchnę,łasząc sięnie mogę. I takie moje życie. Jak sięprzybliża ten^stan, jak teraz, to zawszemyślę,umrę, nie przeżyję. Zatrwożył się, chociaż przywykł byłjużdo jej narzekań,śle nagły smutek irezygnacja w jej głosie po niedawnymwybuchu złości były jak ostrzegawczy sygnał: podnieś się,zrób coś, zmień. Podniósł się zfotela, usiadł nałóżku, poszukał jej ręki, ująłł dłoń wilgotną i poddającą się biernie. Przeżyjeszmówił, a głos jego w ciemności uśmiechałsię pocieszająco przejdziesz przez to; każda kobieta tak sięmęczy. '"- Nie każda. 73. Bo ty powiedział nagle ty się buntujesz. Zdziwiony, że tak to wypowiedział, że nazwał przypuszczenie słowem, bezwiednie, nie szukając, zastanowił się