To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
.. Do miłości jego przybyła teraz wdzięczność za ukochaną matkę — mówił sobie w duchu, że gotów czekać cierpliwie, męczyć się, milczeć... znieść wszystko, co mu nakażą — byle nie stracić nadziei... Herminia była też tego dnia milsza dla niego, niż zwykle... Obudzał w niej litość może... Wśród tego śniadania dwa czy trzy razy wychodziła Herminia dowiadywać się o panią Robert'ową, zanosiła jej sama to, co lekarz pozwolił... Ile razy znikła mu z oczu, Alf spowiadał się ze swych uniesień Zdzisiowi... Hrabia milczał... Na nim widać było dnia tego najmocniej wrażenie doznane wczora, ukryć go nie umiał... Potrzebował samotności i spoczynku z sobą, a że pani Laura lepiej się miała, mógł wyjechać konno na przejażdżkę. Alf z razu chciał mu towarzyszyć, potem wyrachował, że straci zręczność widzenia Herminii, która ciągle przy matce jego, z nim razem była — i pozostał. Hrabia już był w korytarzu, a koń w ganku, gdy ta, którą żoną nazwał, wysunęła się z pokoju chorej pod jakimś pozorem, i zbliżyła żywo ku niemu... przechodząc: — Wracaj pan, proszę, będę niespokojna.... Słowa te zaszeleściały w uszach hrabiego, lecz nim na nie mógł odpowiedzieć, Hermini już nie było. Zszedł zadumany i pojechał... Wprawdzie sam nie wiedział wróciwszy z tej przejażdżki, gdzie był i jak długo... ale się zmęczył i miał czas położenie swoje rozważyć... Było rozpaczliwe... nierozwikłane... straszne... Końca ani przewidzieć, ani przeczuć nie umiał. Z każdą Chwilą czuł rosnącą miłość, był podbity... był nieszczęśliwy, gdy mógł się stać najszczęśliwszym... Kochał Alfa, była to jedna z tych przyjaźni młodzieńczych, które się nie wzdrygają ofiary — poświęcić go, zdawało mu się zbrodnią — lecz poświęcić ją, nie byłoż także nikczemnością?... Przejażdżka go złamała, powrócił z niej z bólem głowy i gorączką, wsunął się po cichu do swojego pokoju i położył... Alf posłyszawszy go wracającego, wbiegł natychmiast... — Zdziś, zawołał — matka jest gorzej znowu... Chce się widzieć, chce mówić z tobą... Chodź... Rad nierad hrabia wstał i za Alfem udał się milczący. Pani Robert'owa siedziała w fotelu... i spotkała go w progu niespokojnemi oczyma... — Zdziś — gdzież byłeś? czy się godzi odjeż- dżać? Ja się źle czuję... Alf... mój drogi, muszę z nim pomówić... o tobie — zostaw nas na chwilę... Wskazała kresło przy sobie... — Doktór nakazał jak największą spokojność — rzekł Zdzisław... — A któż może ją nakazać? odezwała się chora... Wy, możecie mi ją dać — to lepiej... Ja się źle czuję... nie wiem co rni jest... siły uchodzą... Życia mi żal... ale nie o nie się trwożę... o Alfa mojego... o to dziecię... Łzy rzuciły się jej z oczu... — On jeden prawdziwie mnie kochał, jam jego jednego kochała nad wszystko... To dziecię dobre nie da sobie rady na świecie!! Zdzisiu —ja nie mam go powierzyć komu... On ojca mieć nie będzie, on nie ma rodziny... nikogo... a ty... Płakała pani Robert'owa. Hrabia uspakajał ją zapewnieniami... ale to nic nie pomagało... Gdybym go mogła z Herminią połączyć, umarłabym spokojna: ona ma dosyć energii na ich dwoje... A! i dobra jest jak anioł... Ale wiesz — wiesz — dodała głos zniżając — widziałam ją wczoraj, dzisiaj razem z nim, przy nim... serce mi boli — ona go nie kocha!! Zdzisław dla uspokojenia jej zaprzeczył... — Są chwile jasnowidzenia— oczy miałam zakryte dotąd — otworzyły mi się. Tak jest — Zdzisławie— ona go nie kocha. Kobieta, wiem jak patrzy i mówi, i zdradza się miłość:.. Albo Hermi- nia jest wyjątkową istotą — albo największe nieszczęście zawisło nad nami... Ona go nie kocha... Słowa te wyszeptała po cichu pani Robert'owa, lękając się, aby przypadkiem jakim nie doszły Alfa... — Być może — odezwał się Zdzisław, iż to nie jest taka miłość, jakąbyś pani widzieć w niej pragnęła... lecz... ma dla niego przyjaźń i szacunek... To nie daje szczęścia... westchnęła Laura... — Ale z tego miłość urodzić się może... Pani Robert'owa uśmiechnęła się z politowaniem... — Miłość nie tak się rodzi.. westchnęła cicho—i potrzęsła głową... Dla tego boję się śmierci... bo Alfka kocham... a on słaby i biedny, i ludzie zdepczą go i zgniotą... Rozmowa w tym tonie trwała długo; nie udało się wprawdzie Zdzisławowi uspokoić chorej, lecz ponowił zapewnienie najuroczystsze, że nad nim jak nad bratem czuwać będzie. — Nie miałaś pani może wyboru i opiekuna, rzekł w końcu — ale niestety! dałaś mu takiego co go kochać potrafi, a niewiele więcej nad niego ma siły... Ze wstydem się do tego przyznaję... Mężczyzna, więcej jej miećbym powinien... wychowanie mi nie dało, gotując do innych losów niż te, co mnie spotkały... Po tej rozmowie wieczorem znowu spotkali się troje przy herbacie. Herminia zapytała wchodzącego, gdzie był i jak daleko? Z trudnością przyszło mu na to odpowiedzieć... Właśnie matka odwołała Alfa i zostali sami z sobą. — Od wczoraj widzę jesteś pan jak zabity — odezwała się po cichu Herminia... jestem mężna i znoszę to z pokorą... — A! pani — być postawionym między zdradą a... Alf wchodzący pośpiesznie nie dał mu dokończyć. Zmieszany hrabia... dołożył jakiś zmyślony szczegół z przejażdżki... — Jaki to kraj szczęśliwy — odezwała się Herminia—ta wieczna wiosna, te kwiaty — spokój tego kątka... takie morze... takie obrazy... jak tu umie- rać musi być boleśnie, gdy żyć tak rozkosznie!... — Są jednak tak czarne myśli, co i ten kraj niebieski potrafią uczynić chmurnym, zimnym i smutnym — dodał Zdzisław... Alf słuchał i gonił tylko ją oczyma. Miłość jego bałwochwalcza mogła pochlebiać kobiecie, ale go czyniła śmiesznym. W momentach ekstazy składał ręce jak do modlitwy, piękne oczy podnosił do góry, usta mu się na pół otwierały i śliczna twarz ze swą mdłą pięknością nabierała niewieściego charakteru głów Carla Dolcego... Naówczas obudziłby był może litość, ale miłości nie wywołałby tą żebraniną u kobiety, co z sobą na równi lub wyżej nad siebie chce widzieć ideał męzki... Takiego też uczucia doznawać musiała Herminia, która się nieznacznie uśmiechała, widząc go w tych płaczliwych ekstazach... Gorętsze i gwałtowniejsze uczucia spały jeszcze w tej duszy upieszczonej macierzyńskiemi uściski..