To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Nic. A mo¿e ty nie s¹dzisz, ¿e one widz¹? Taki figlarz z ciebie. - Ale ja mam wra¿enie, Eutydemie, ¿e ty zasypiasz nie œpi¹c, i je¿eli mo¿na mówiæ, a nic nie powiedzieæ, to i ty to robisz. XXVI. A czy¿ nie mo¿na mówiæ tak, by by³o zachowane milczenie?26 - powiedzia³ Dionizodoros. Ani trochê - odpar³ Ktezippos. Ani milczeæ tak, ¿eby siê mówi³o? Jeszcze mniej - powiada. A kiedy mówisz: «kamienie» i «drewno» i «¿elaziwo», to czy to nie zachowuje milczenia, to co mówisz? Wcale nie - powiada - bo jak chodzê po kuŸniach, to ¿elaziwo nie milczy, tylko g³os wydaje i krzyczy bardzo mocno, je¿eli go kto dotknie. Tak ¿e to ci siê nie uda³o i nie zauwa¿y³eœ, ¿e nic z tego; takiœ m¹dry. Ale jeszcze mi i to drugie poka¿cie, jak to mo¿na milczeæ tak, ¿eby siê mówi³o. Mia³em wra¿enie, ¿e Ktezippos by³ bardzo podniecony, jako ¿e to jego najdro¿szy by³ przy tym. Kiedy milczysz - powiada Eutydem - czy nie o wszystkim milczysz? 25 W oryginale sztuka polega na dwuznacznoœci przymiotnika «.......», który mo¿e byæ rozumiany w sensie «mo¿liwy», ale tak¿e: «zdolny do czegoœ», «mocen coœ czyniæ». ....... .... to zatem równie dobrze «mo¿liwy do widzenia», «widzialny», jak «zdolny do widzenia», «mog¹cy widzieæ». Po grecku wychodzi to zupe³nie naturalnie; polskiego stosownego odpowiednika niestety nie da³o siê znaleŸæ. 26 Tu ¿ongluje siê zwrotem ....... ....... Biernik ....... jest raz liczb¹ mnog¹ rodzaju nijakiego i przedmiotem czasownika ...... i wtedy twierdzi siê, ¿e ktoœ «mówi o rzeczach milcz¹cych», drugi raz jest liczb¹ pojedyncz¹ rodzaju mêskiego i podmiotem czasownika, i wtedy znaczeniem zwrotu jest, ¿e «ktoœ milcz¹cy mówi». 40 No tak - powiada. Wiêc pogr¹¿one w milczeniu jest wtedy i to, co mówi, bo przecie¿ «to, co mówi» to czêœæ «wszystkiego». Wiêc mo¿na byæ pogr¹¿onym w milczeniu, a jednak mówiæ. Jak to? - powiada Ktezippos - czy¿ nie wszystko w ogóle zachowuje milczenie? No nie - mówi Eutydem. A mo¿e, mój ty najzacniejszy, mówi wszystko? Owszem, to co mówi. Ale¿ - powiada - nie o to siê pytam, tylko czy wszystko milczy, czy wszystko mówi? Ani jedno, ani drugie, oraz i jedno i drugie - powiedzia³ Dionizodoros, przecinaj¹c dyskusjê. Wiem dobrze, ¿e z t¹ odpowiedzi¹ nie dasz sobie rady. A Ktezippos, jak to on zwykle, rozeœmia³ siê bardzo g³oœno i powiada: Eutydemie, twój brat ucieka w sprzecznoœæ i przepad³ - jest pobity. Kleinias bardzo siê ucieszy³ i œmia³ siê. Tak¿e Ktezippa jakby kto na sto koni wsadzi³. Ta szelma Ktezippos u nich samych to pods³ucha³, bo nie ma dzisiaj na œwiecie innych takich m¹drych, jak ci. XXVII. Ja powiedzia³em: Czemu siê œmiejesz, Kleiniaszu? To s¹ sprawy tak powa¿ne i piêkne. A tyœ ju¿ kiedy widzia³, Sokratesie, jak¹œ rzecz piêkn¹? - zapyta³ Dionizodoros. Widzia³em - mówiê - i niejedn¹, Dionizodorze. Czy one by³y ró¿ne od piêkna, czy te¿ identyczne z piêknem? Ja siê zmiesza³em, bom nie wiedzia³, co odpowiedzieæ. Zdawa³o mi siê, ¿e s³usznie mi siê to dzieje za to, ¿em pomrukiwa³, powiedzia³em jednak, ¿e one s¹ ró¿ne od piêkna samego. A tylko ka¿da z nich ma przy sobie pewne piêkno. A je¿eli - powiada - bêdzie przy tobie wó³, to bêdziesz wo³em, a ¿e teraz ja przy tobie jestem, to ty jesteœ Dionizodorem? Zmi³uj siê, nie mów czegoœ takiego - powiedzia³em. Wiêc w jaki¿ sposób - powiada - kiedy siê coœ innego przy czymœ znajdzie, mia³oby siê coœ stawaæ innym, ni¿ jest? Czy masz z tym k³opot? - powiedzia³em, chc¹c ju¿ naœladowaæ m¹droœæ tych dwóch ludzi, takem jej pragn¹³. Jak¿e nie mam byæ z tym w k³opocie - powiada - i ja, i wszyscy inni ludzie, kiedy tego w ogóle nie ma. 41 Co ty mówisz, Dionizodorze? - powiedzia³em. - Czy to, co piêkne, nie jest piêkne, a to, co brzydkie - brzydkie? Je¿eli mi siê tak spodoba - powiedzia³. A podoba ci siê? Tak jest - odpowiada. Nieprawda¿? A wiêc i to, ¿e to samo jest to samo, a coœ innego to coœ innego? Bo przecie¿ coœ innego, to nie to samo. Ja myœla³em, ¿e nawet i dziecko nie mia³oby z tym trudnoœci i nie w¹tpi³oby, czy coœ innego jest czymœ innym. Tylko ty, Dionizodorze, pomijasz to umyœlnie, podczas gdy poza tym mam wra¿enie, ¿e jak majstrowie, którzy do doskona³oœci doprowadzaj¹ to, co ka¿demu z nich robiæ wypada, tak i wy sztukê dyskusji doprowadzacie do najwy¿szej doskona³oœci. A ty wiesz, co wypada robiæ ka¿demu majstrowi? Naprzód, kto jest do kucia w metalu? Wiesz? Wiem; kowal. A kto do robienia garnków? Garncarz. A czyj¹ jest rzecz¹ zarzynanie, obdzieranie ze skóry, krajanie na kotlety, gotowanie i pieczenie? Kucharza - powiedzia³em. Nieprawda¿? - mówi