To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

(Judith Taylor, New Jersey) Instytut posiada rosnącą wciąż dokumentację opisującą doznania kursantów, jakich doświadczyli oni podczas swoich misji ratunkowych. Nie ogranicza się ona jedynie do przykładów zaistniałych w trakcie trwania programu. Wielu kursantów stwierdza, że po powrocie do domu jest w stanie kontynuować ten proces, zazwyczaj podczas snu. Są też i tacy, którzy zaangażowani byli w ten proces jeszcze przed rozpoczęciem programu – a być może istnieje jeszcze więcej takich, którzy byli weń zaangażowani, ale tego nie pamiętają. Opisy te . tworzą fascynującą kolekcję, w większości wysoce poruszającą i skłaniającą do refleksji. Poza kontekstem samego programu mogą sprawiać wrażenie mało realnych, często wręcz fantazyjnych. Jednakże ci, którzy doświadczali takich wydarzeń, nie mają najmniejszych wątpliwości, iż były one absolutnie prawdziwe. Oto wyjątek z raportu uczestnika jednego z wcześniejszych programów: Po spotkaniu swojego pomocnika na Poziomie 27. udałem się na Poziom 23., aby czekać. Miałem właśnie zrezygnować z dalszego poszukiwania kogokolwiek (nikogo nie spotkałem), kiedy niespodziewanie odnalazła mnie mała irlandzka dama i powiedziała: ,,Zaczekaj... zaczekaj! Nie odchodź beze mnie". Natychmiast wskoczyła do mojego wehikułu (podwójna szmaragdowa piramida) i mówiła do mnie przez całą drogę na Poziom 27. Kiedy przybyliśmy na miejsce i wysiedliśmy w Parku, powiedziała, że nazywa się Elizabeth McGowan (albo McCowan). Była doskonale świadoma, że jej życie fizyczne dobiegło kresu i czekała na mnie, abym zabrał ją do jej męża i córki, przebywających już na Poziomie 27. i mających powitać ją po przybyciu. Powiedziała też, że pochodzi z County Cork i poprawiła mnie, kiedy odniosłem to do okręgu Cork. Była szwaczkę, a zmarła w 1919 roku. Jej mąż miał na imię Richard, córka zaś, która jak się okazało miała trzynaście lat, Amy. Zanim zdołałem dowiedzieć się czegoś więcej, cała trójka zniknęła. Właśnie zastanawiałem się nad tym, co robić dalej, kiedy pojawił się mój ojciec. Było to dla mnie nieoczekiwane i bardzo emocjonalne spotkanie, ponieważ przed jego śmiercią w 1985 roku on i ja nie rozwiązaliśmy wielu kwestii. Przez osiem lat po śmierci mojej matki dużo pił. Przez pięć lat próbowałem podtrzymywać go na duchu najlepiej, jak umiałem, ale czułem też, że w końcu mnie zniszczy. Nie utrzymywałem z nim kontaktu przez ostatnie trzy lata jego życia. Ujrzawszy go doznałem całej gamy uczuć, z których najsilniejszymi były miłość, poczucie winy oraz smutek, że nie mogłem z nim zostać. On za to ofiarował mi dar. Gdy zapytałem go, czy możemy zostać razem, odparł: ,,Kocham cię, ale musisz pamiętać, dlaczego tu przybyłeś. Nigdy nie zapomnij o swoim celu". W tej samej chwili Bob powiedział nam, abyśmy opuścili Poziom 27. Powróciłem z bardzo mieszanymi uczuciami, lecz szybko uświadomiłem sobie, że ojciec obdarował mnie wybaczeniem, wolnością i miłością. Czy mógłbym prosić o coś więcej? (Jim Green, Arlington, Wirginia) Kolejny wątek stanowi przykład fascynującego powiązania pomiędzy wydarzeniami na Poziomach 23.-27. a epizodem z wcześniejszego okresu życia kursanta, gdy był studentem odbywającym praktykę w szpitalu: Podczas mojej pierwszej misji ratunkowej spotkałem na Poziomie 23. małą dziewczynkę w wieku około jedenastu lat. Powiedziała, że zmarła niedawno na białaczkę w szpitalu w Ohio. Wytłumaczyłem jej, iż jestem tu po to, aby pomóc jej w przejściu na inny poziom. Zrozumiała i w geście ufności wyciągnęła do mnie ramiona. Uczyniłem to samo i kiedy objęliśmy się, nieoczekiwanie doznałem nieprzepartego uczucia miłości, przepełniającego mnie całego. Było to uczucie, jakiego doznałem zaledwie kilka razy w swoim życiu i szczególnie przez to cenne. Wkrótce byliśmy już w podróży, udając się w stronę Poziomu 27. Kiedy po dotarciu do celu ponownie uściskałem ją na pożegnanie, niezwykłe to uczucie na kilka krótkich chwil powróciło. Nigdy nie sprawdziłem, czy podane przez nią nazwisko i adres były prawdziwe. Dla mnie doświadczenie to było prawdziwe i znaczące ponad wszelkie wyobrażenia. Wkrótce jednak zrozumiałem, że dano mi możliwość zakończenia pewnego epizodu w moim życiu, który od dwudziestu pięciu lat nie był rozwiązany. Zaczęło się to, kiedy byłem studentem medycyny. Zaprzyjaźniłem się wtedy z małą dziewczynką chorą na białaczkę