To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

- To jest ino ja prywatna piwnica. - Ano, wiem o tym! - odrzekB flegmatycznie. -Ten, co tu kiedy[ mieszkaB, kazaB mi wszystko 0bada. - A kto tu mieszkaB? - zdziwiBa si Marta. -j co pan zamierza obada? - Swój jestem. Zakumplowalim si z facetem... Na Rudaku trzy tygodnie siedziaB u mie w domku, to tera w rewan|u pogoszcz ja u niego. Taka pora, |e z domków trza ucieka... wBa[ciciele za kwiatkami chodz,, buraki siej... - CzBowiek, który tu kiedy[ nocowaB, wyjechaB z miasta. - Dzie wyjechaB, dzie? Na Rudaku trzy tygodnie u mie siedziaB w domku... kumpla nie znam, czy co? Chudy jak ja, wielkooki, i jak gada, to lepi na podBodze siedzie, co by z krzesBa nie spa[. Pasuje? - Gdzie on teraz jest, ten wielkooki i chudy? -spytaBa Marta. - Idzisz go! KazaB mie obada spraw. Idz, powiedziaB, panie Zenek, pod mój adres i obadaj. Jak pokój stoi wolny, to si wprowadzamy. On nie jest gupi! CaBkiem dobry ma adres... mnie si te| tu widzi. Tylko Marcie zupeBnie nie widziaB si nowy przyjaciel, czy tam kumpel Ptaka Piwnicznego. PatrzyBa na jego nos i od razu widziaBa sterty pustych butelek po ktach piwnicy. ZastanawiaBa si, czy zostawi mu kartonik mleka i buBk, czy nie? Dokarmianie Ptaka od pocztku traktowaBa jako swój obywatelski obowizek, ale Ptak j 245 intrygowaB, miaB swój wBasny, niepowtarzalny urok, ten za[ wygldaB jak typowy  margines". Wychodzc z piwnicy, zostawiBa jednak na sto-liku [niadanie. ( - Bóg zapBa! - podzikowaB wBa[ciciel fioleto- wego nosa. Wsik zadzwoniB z samego rana do galerii z przeprosinami. Tak powiedziaB:  dzwoni z przeprosinami", lecz ani my[laB przeprasza. PoinformowaB Mart tylko, |e sytuacja nieco si skompli-kowaBa i klucze dostarczy po poBudniu. Marta nie upieraBa si, |e chce je mie natychmiast i rozstali si w obojtnej zgodzie. - Lataj teraz, chamy, jak z pieprzem! - powiedziaBa m[ciwie. - Oby tylko nie znalezli tego, czego szukaj! -mruknBa Kamila. Wchodzc do pakamery, Marta niechccy zaczepiBa nog o obraz RafaBa. StaB na podBodze od owego po[witecznego wtorku, kiedy to nie pozwoliBa go sprzeda. SpojrzaBa na zwisajcy Bepek |óBtego tulipana, na dziur w [rodku wazonu i poczuBa przypByw smutku. Powinnam go zabra, pomy[laBa, dosuwajc obraz do [ciany