To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Ale nie stracił wolnego wstępu do baru teatralnego i spotykane tam tancerki zapraszały go na przedstawienia, czasem też zaglądał do teatru, lecz tylko na próby. Wszystkie znalezione powieści Balzaca Pamwa związał w dwa wysokie stosy, zabrał buty nagrzane koło pieca, pociągnął z butelki spory łyk koniaku i trzymając go w ustach, wyszedł na dwór. Gdyby nie pożółkłe liście można by sądzić, że to poranek wczesną wiosną - takie było niebo, powietrze 1 wiatr. Na ulicy nie było nikogo. Pamwa chciał dojść do przystanku, nie połykając koniaku, i dopiero tam zapalić, lecz z góry nadjeżdżał tramwaj i musiał podbiec, by zdążyć. U pani 96 7. Inne dni Anny 97 profesorowej należało stawić się do godziny dziewiątej, żeby zrobić jej masaż przed snem. Czytała całą noc, a rano na trochę zasypiała. Pamwa przychodził do niej raz na tydzień już od kilku lat. Najpierw brał od niej pieniądze, ale potem przestał. Teraz jeszcze przynosił jej książki. Pani profesorowa dużo czytała, czasem czytała coś po kilka razy. Książki, które przynosił Pamwa, nie wystarczały jej; często widział ją przez szybę księgarni - przeglądała tytuły na górnych półkach, stojąc na rozkładanej drabince. Po kilku dniach wszystkie zakupione książki sprzedawała za pół ceny w tej samej księgarni. Pamwa poprosił, by sprzedawała również jego książki. Kilka razy próbowała oddać mu pieniądze. Pamwa nie chciał ich przyjmować, więc pani profesorowa zaczęła robić wypieki przed jego wizytami, przeważnie piekła cwibaki. Ulica była pusta i tramwaj jechał tak szybko, że aż nim kołysało. Rozdmuchiwał liście z torów. Pasma słonecznego światła wypełniały się kurzem. Pamwa nie był pewien, czy przełknąć koniak i zapalić, kiedy podniebienie już ostygnie, czy trzymać go w ustach jeszcze przez kilka przystanków. Na razie nie połykał. Balzac przypominał mu dzieciństwo, lato, gorące deski na ganku - to były jedne z pierwszych jego książek. Teraz starał się wybierać powieści dla pani profesorowej w taki sposób, by powtarzała, niechby z opóźnieniem, jego własną historię czytania. Szczególne znaczenie ma zgodność z porami roku, z fenologią. Trzeba było jechać do starego centrum. Jesień, chłód, pustka bardzo pasowały do szybkiej jazdy tramwajem wąskimi opustoszałymi uliczkami z mnóstwem zakrętów. W wagonie siedziało kilka osób i pachniało mydłem, wodami toaletowymi i perfumami, które nie tłumiły innych zapachów. Pamwa przeszedł przez wąskie kamienne podwórze, nakryte szkłem na wysokości trzeciego piętra, i wszedł do secesyjnej bramy z witrażami. Góra, nad schodami, także była przeszklona, a wzdłuż schodów lokatorzy trzymali skrzynki z kwiatami. Na piętrze pani profesorowej słychać było transmisję mszy papieskiej z Watykanu. Pamwa wszedł do mieszkania, korytarzem zbliżył się do szklanych matowych drzwi i zaj- 98 rżał do pokoju - pani profesorowa uczestniczyła w mszy, siedząc przy dużym lampowym radiu. Pamwie podobało się, że na szklanej skali radia były wypisane nazwy miast. Poszedł do kuchni, by poczekać na koniec transmisji. Przede wszystkim przełknął koniak i zapalił, strzepując popiół do porcelanowego talerzyka-popielniczki ze specjalnym pojemniczkiem pośrodku, do którego wkładało się pudełko grubych i długich zapałek w taki sposób, że zapałki były do połowy odsłonięte. Zjadł trochę cwibaka i wypił kawę z otulonego szalikiem dzbanka. Wyjął z kredensu kilka butelek różnych domowych likierów, ustawił je w rzędzie i pił po kolei z małego kieliszka. Taka była umowa - Pamwa musiał zjeść śniadanie. Potem znowu zapalił i zabrał się do robienia długich, cieniutkich skrętów, nasypując na bibułkę zmielone liście piołunu. Dobrze, że pani profesorowa była stara i wyschnięta. Ostatnio Pamwa nie miał ochoty masować młodych kobiet, bowiem miało to podwójny efekt: robiąc masaż, musiał powstrzymywać się, by nie zachwycać się pięknem ich ciała, by dłonie nie dopuściły się bodaj najmniejszej pieszczoty, a z kolei kiedy był z kobietą naprawdę, musiał uważać na to, by nie wykorzystywać technik masażu, dzięki którym bezlitośnie i z obojętnością mógł albo doprowadzić do błyskawicznego orgazmu, albo całkowicie uspokoić, znieczulić i ukołysać. W pokoju unosił się drażniący zapach piołunu - Pamwa przypalał bolące miejsca cieniutkimi skrętami; czynność ta wymagała specjalnych umiejętności. Przez cały czas, kiedy wykonywał delikatny masaż, młoda kotka siedziała obok, śledząc ruch palców, i rzucała się od czasu do czasu na jego ręce. Pani profesorowa denerwowała się bezradnie, lecz Pamwie to nie przeszkadzało. Lubił słuchać, jak babcia opowiada o przeczytanych książkach, nie zmuszając go do mówienia, przez co niesamowicie cierpiał u większości pacjentów. Po masażu należało trochę poleżeć. W tym czasie Pamwa zawsze siadał do pianina