To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Aubrey z zadowoleniem dowiedział się, że za dwa dni Glyrenden znów wyjeżdża i tym razem nie będzie go ponad tydzień. Będzie miał więcej czasu na doskonalenie swoich nowych umiejętności. Jednak, oczywiście, nie powiedział tego głośno. - Może kiedyś weźmiesz mnie ze sobą - rzekł, chociaż już wcześniej zrozumiał, że Glyrenden nigdy nie zabierze go ze sobą. Jednak teraz cieszył się z tego. Glyrenden roześmiał się. - Twoje towarzystwo byłoby dla mnie niezmiernie kłopotliwe, przynajmniej tym razem. Może kiedyś. Jeśli bardzo mnie poprosisz. Aubrey pokrył niechęć uśmiechem. - Prosiłem raz czy dwa, od kiedy tu przybyłem, lecz nie uległeś. Widocznie nie poruszają cię prośby. - O nie, mylisz się. Bardzo lubię ich słuchać. - Zatem może, jeśli ładnie poproszę, nauczysz mnie czegoś nowego - rzekł Aubrey, zmieniając temat. - Dzisiaj nie poszło mi najlepiej, a chciałbym podczas twej nieobecności poćwiczyć coś nowego. Glyrenden przez moment patrzył nań zmrużonymi oczami, a potem wykrzywił usta w złośliwym uśmiechu. - Nauczę cię czegoś - rzekł i podszedł do wąskiego hebanowego stolika pod przeciwległą ścianą. Po chwili namysłu wziął do ręki srebrny posążek nagiej kobiety wyciągającej ręce nad głową. - Mam sentyment dla tej figurki - rzekł. - Jednak już nie podoba mi się jej kolor. Możesz przemienić ją w złotą? Aubrey z uśmiechem wziął posążek z rąk Glyrendena, poczuł w palcach gładki, chłodny metal. — Mogę spróbować - rzekł i w myślach wymówił zaklęcie. Mimo wcześniejszych niepowodzeń był zdumiony, gdy srebrna figurka nie zmieniła się natychmiast w złotą. Nauczywszy się zmieniać skomplikowane układy swego ciała, nie spodziewał się kłopotów przy transformacji tak pospolitego, nieożywionego obiektu. Czyżby pomylił zaklęcie? Zacisnął palce i spróbował jeszcze raz. Glyrenden, jak zwykle, mówił. - Idealna kobieta, prawda? - rzucił niedbale. - Każdy rys twarzy, piersi; prawie można sobie wyobrazić kolor i gładkość jej skóry, gdyby żyła. gdyby była człowiekiem. Po co sięga, wyciągając tak ręce? Po pocałunek mężczyzny? Po ciepło słonecznych promieni? Myślę, że po prostu lubi czuć gibkość i zwinność własnego ciała. Pewnie właśnie wstała z łóżka, w którym śpi kochanek i pomyślała, że teraz, za dnia, jej ciało znów należy do niej. Ona wie, że w nocy należało do niego - tak jak poprzedniej i następnej -jednak teraz czuje się samotna, czysta i wolna. Jak zwykle, sens słów Glyrendena rozpraszał Aubreya, gdyż czarodziej zawsze wygłaszał długie, złowrogo sugestywne monologi, usiłując odwrócić jego uwagę. Wiedział jednak, że gdyby nawet był sam w pokoju, a Glyrendena nie byłoby w pobliżu, nie zdołałby przemienić statuetki w złoto. Sięgnął myślą do podstawowej, pierwotnej struktury odlewu; czuł molekularne wiązania łączące nieskończenie małe cząsteczki, lecz nie potrafił ich rozerwać i przekształcić. Figurka opierała się alchemii. Ten fakt doprowadzał go do szału, ale nie zdradzał się z tym przed czarodziejem. Glyrenden chciał go czegoś nauczyć - lub, być może, dowieść czegoś - i tylko pokora pozwoli Aubreyowi dowiedzieć się, czego. Odstawił posążek na biurko Glyrendena. - Nie mogę jej zmienić - przyznał. - Moja magia na nią nie działa. Glyrenden uśmiechnął się z zadowoleniem. Pogładził figurkę, pozostawiając ją tam, gdzie postawił ją Aubrey. — A jednak ona jest podatna na magię - rzekł. - Bo nie zawsze była kobietą ze srebra. Wtedy Aubrey zrozumiał. - Już została przemieniona - powiedział. Glyrenden skinął głową. Jego palce nadal przesuwały się pieszczotliwie po wypukłościach i płaszczyznach metalowego ciała. - Piękna - rzekł. - Wyrzeźbiona z wiśniowego drzewa, ciemnego jak porto. Słoje drzewa oplotły czarnymi splotami jej talię i utworzyły bransolety na jej ramionach. Jednak kiedyś pogładziłem jej pierś, po czym znalazłem wbitą w dłoń drzazgę - i to był koniec drewnianej dziewczyny. Glyrenden zaśmiał się z czegoś, o czym wiedział tylko on. — A któżby chciał dziewczynę z drewna? - zapytał. - Kto przytuliłby driadę? Zawsze lepsza taka z krwi i kości. Aubrey miał dość czekania; chciał poznać morał. - Dlatego stała się srebrną damą - powiedział. - Czy na zawsze pozostanie srebrną? Czy może zmienisz ją w złotą? Glyrenden obrzucił go szybkim, przenikliwym spojrzeniem swych matowych, czarnych oczu. - Mógłbym zmienić ją, gdybym chciał - odparł szorstko. — Ja ją zmieniłem i jej postać odpowiada mojemu życzeniu