To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Towarzyszka Kekki wróciła do komnaty po latarnię. - Dziewucha jest kompletnie bezużyteczna - oznajmiła Cosgowi. - Chodź za mną. Chyba znam drogę. Malta leżała na podłodze i powtarzała sobie w oszołomieniu, że ma do czynienia z ważnym faktem. Satrapę Jamaillii ukryto w Trehaugu dla jego własnego bezpieczeństwa. Nie wiedziała o tym. Ktoś powinien był jej o tym chyba powiedzieć... A zatem znowu Reyn jej nie zaufał? Zamknęła oczy i spróbowała przemyśleć sytuację. Ponownie odkryła, że ma jedynie ochotę wrócić do łóżka. Podłoga się pod nią poruszyła, grudy ziemi chlapnęły jej na policzek. Malta usłyszała z korytarza krzyki Kekki i satrapy. Piskliwe dźwięki nie przeraziły dziewczynki tak bardzo, jak głębokie dudnienie dochodzące z komnaty, którą opuścili. Nieporadnie podniosła się na nogi, bo podłoże nadal drżało. Chwyciła się drzwi i zamknęła je jednym pociągnięciem. Czy powstrzymają płynące bryły zawalonego stoku? Złapała się’ za głowę. Tak, tak, musiała zacząć działać. Chaos narastał. Mogła uratować ich wszystkich. Pobiegła. Przed sobą zobaczyła światło latarni. Dogoniła satrapę i jego Towarzyszkę Serca. - Idziecie złą drogą. Poprowadzę was. - Wyrwała latarnię z ręki Kekki. - Tędy. Podążyli za nią. Zewsząd docierały do nich piskliwe krzyki zjaw. Znała drogę ucieczki przedstawicieli ludu Starszych i prowadziła nią Jamaillczyków. Skoro tamci umknęli przed ostatecznym, im trojgu ucieczka również powinna się udać. 14 ŚMIERĆ MIASTA Trzęsienie ziemi nastąpiło kilka godzin przed letnim świtem. Nie obudziło Keffrii, ponieważ i tak nie mogła zasnąć. Wcześniej w nocy doszło do niewielkiego tąpnięcia, to było jednak znacznie silniejsze. Zaczęło się jako ostry wstrząs, lecz potem nastało długie drżenie. Keffria zerwała się na równe nogi. Jej gospodarze z Deszczowych Ostępów uprzedzali, że ruch drzew wyolbrzymia przesuwanie się ziemi pod nimi. Przytrzymywała się słupka łóżka, kiedy pospiesznie wkładała ubranie. Selden na pewno świetnie się bawił, ale Malta mogła się zaniepokoić. Postanowiła, że natychmiast pójdzie do córki. I powie, że wraca do Miasta Wolnego Handlu. Wczoraj wieczorem poszła do jej pokoju, lecz Malta już spała. Wyglądała mizernie. Keffria nie miała serca jej budzić, bo wiedziała, że sen jest najlepszym lekarstwem. Uzdrowicielka nalegała, aby umieścić dziewczynkę w słonecznej komnacie, na jednej z najwyższych gałęzi drzewa. Droga tam prowadziła przez szereg mostów, a potem krętymi schodami. Keffria jeszcze się nie przyzwyczaiła do łagodnie krętych chodników. Selden przez cały dzień biegał po nich tam i z powrotem, jednak ją ciągle denerwowały. Trzymała się środka ścieżki. Starała się nie myśleć o tym, jak bardzo most się będzie kołysał, jeśli ziemia znowu zadrży. Cieszyła się, gdy dotarła do krętej klatki schodowej, która wiła się w górę po pniu drzewa. Dokładnie przemyślała, jak wyjaśni córce powody zostawienia jej w Deszczowych Ostępach. Rozmowa będzie trudna. Kiedy matka odpłynie, Malta na pewno poczuje się osamotniona. Z całej rodziny pozostanie jej jedynie Selden. A Reyna podobno w ogóle nie chciała widzieć. Ciągle go obwiniała za swój wypadek, choć jej matka wybaczyła mu jeszcze na „Kendrym”, podczas rejsu w górę rzeki. Uważała wprawdzie, że mężczyźni, który napadli na powóz, wykazali się zbytnią brutalnością; mieli przecież tylko schwytać satrapę... Jednakże poczucie winy i skrucha młodego mężczyzny czuwającego dzień i noc przed drzwiami kajuty Malty przekonały Keffrię, że nigdy nie zamierzał skrzywdzić ukochanej. Może za jakiś czas dziewczynka również to zrozumie, lecz tymczasem opuści ją matka. Dzieci będą musiały polegać tylko na sobie nawzajem. Trawiące Keffrię przez całą noc wątpliwości wróciły nagle ze zdwojoną mocą. Odważyła się wyjść na gałąź prowadzącą do pokoju córki. Skinęła krótko głową kobiecie, która podeszła do drzwi sąsiedniej komnaty. Cerę miała ziarnistą, naroślą szpeciły jej szyję i podbródek. To była Tillamon, starsza siostra Reyna. - Niezły wstrząs - zauważyła Keffria idiotycznie. - Mam nadzieję, że nic się nie zawaliło. W ubiegłym miesiącu w podobnym trzęsieniu ziemi straciliśmy dwa mosty - odparła beztrosko Tillamon. - Och, na Sa! - jęknęła Keffria. Pospiesznie ruszyła dalej. Zastukała do drzwi i czekała. Odpowiedzi nie było. - Malto, to ja, mama - oznajmiła, po czym weszła. Z przerażeniem zobaczyła puste łóżko córki. - Malto! - Wychyliła się z drzwi. - Malto! - zawołała. Siostra Reyna nadal stała w progu swojego pokoju. - Czy uzdrowicielka zabrała gdzieś moją córkę? - zapytała ją Keffria. Tillamon potrząsnęła głową. - Trochę się dziwię. - Keffria starała się opanować lęk