To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Jako major znowu w Afryce a¿ do wycofania siê z czwartego brzegu. Srebrny medal. W czterdziestym trzecim... powiedzmy, ¿e stan¹³em po stronie przegranej i straci³em wszystko poza honorem. Starczy³o mi odwagi, ¿eby zacz¹æ raz jeszcze. Legia Cudzoziemska. Szko³a zuchwa³oœci. W czterdziestym szóstym by³em sier¿antem, a w piêædziesi¹tym ósmym pu³kownikiem u Massu. Oczywiœcie stajê zawsze po stronie przegrywaj¹cej. Kiedy do w³adzy dosz³a lewica z de Gaulle'em, poda³em siê do dymisji i zamieszka³em we Francji. Mia³em dobre znajomoœci w Algierze, wiêc za³o¿y³em w Marsylii przedsiêbiorstwo eksportowo-importowe. Tym razem wybra³em chyba stronê wygrywaj¹c¹, gdy¿ ¿yjê z odsetek i mogê zajmowaæ siê moim hobby - tak siê w dzisiejszych czasach mówi, nieprawda¿? W ostatnich latach spisa³em wyniki badañ. Oto one... Wyci¹gn¹³ ze skórzanej walizeczki grub¹ teczkê, która wówczas wyda³a mi siê czerwona. - Tak zatem - rzek³ Belbo - jest to rzecz o templariuszach? - O templariuszach - zgodzi³ siê pu³kownik. - To pasja siêgaj¹ca czasów m³odoœci. Oni równie¿ byli awanturnikami szukaj¹cymi chwa³y po drugiej stronie Morza Œródziemnego. - Pan Casaubon zajmuje siê templariuszami - oznajmi³ Belbo. - Zna ten temat lepiej ni¿ ja. Opowiada³ nam o nich. - Templariusze zawsze mnie ciekawili. Zastêp szlachetnych, którzy nieœli œwiat³o Europy dzikusom z obu Trypolisów. - Przeciwnicy templariuszy nie byli wcale takimi dzikusami - zauwa¿y³em pojednawczym tonem. - A czy by³ pan kiedyœ w niewoli u buntowników z Maghrebu? - zapyta³ sarkastycznie. - Na razie nie - odpar³em. Przyjrza³ mi siê bacznie, a ja poczu³em zadowolenie, ¿e nie s³u¿ê pod jego rozkazami. Zwróci³ siê do Belba: - Proszê wybaczyæ, nale¿ê do innej generacji. - Spojrza³ w moj¹ stronê z wyzywaj¹c¹ min¹. - Jesteœmy tutaj przed obliczem s¹du, czy po to, by... - Jesteœmy tutaj, ¿eby porozmawiaæ o pañskiej pracy, pu³kowniku - zapewni³ go Belbo. - Proszê o niej opowiedzieæ. - Pragnê od razu postawiæ jedn¹ sprawê jasno - oznajmi³ pu³kownik k³ad¹c d³onie na teczce. - Gotów jestem partycypowaæ w kosztach wydawniczych, nie proponujê panu niczego, co mog³oby przynieœæ straty. Jeœli chcecie gwarancji naukowych, bêdziecie je mieli. W³aœnie dwie godziny temu spotka³em siê z ekspertem w tej dziedzinie, który przyjecha³ z Pary¿a. Napisze miarodajny wstêp... Odgad³ pytanie Belba i zrobi³ gest, jakby chcia³ powiedzieæ, ¿e na razie lepiej niczego nie precyzowaæ, zwa¿ywszy, i¿ ca³a sprawa jest nader delikatna. - Panie redaktorze - ci¹gn¹³ - te stronice zawieraj¹ materia³ do opowieœci. Prawdziwej. Niebanalnej. Lepszej ni¿ amerykañskie powieœci kryminalne. Odkry³em pewn¹ rzecz, rzecz bardzo wa¿n¹, ale to dopiero pocz¹tek. Chcê wyjawiæ wszystkim to, co wiem, aby ktoœ, kto by³by w stanie uzupe³niæ tê uk³adankê, przeczyta³ ksi¹¿kê i ujawni³ siê. Chcê zarzuciæ przynêtê. A muszê zrobiæ to szybko. Wszyscy, którzy przede mn¹ dotarli do tych informacji, zostali prawdopodobnie zabici, ¿eby nie rozg³osili swojej wiedzy. Jeœli to, co wiem, wyjawiê dwóm tysi¹com czytelników, nikomu nie bêdzie ju¿ zale¿eæ na mojej œmierci. - Zrobi³ pauzê. - Wiecie panowie to i owo o uwiêzieniu templariuszy... - Opowiada³ niedawno o tym pan Casaubon i uderzy³o mnie wtedy, ¿e aresztowania przebieg³y bez najmniejszego oporu, rycerze zostali zaskoczeni... Pu³kownik uœmiechn¹³ siê z politowaniem. - Istotnie. Jest rzecz¹ doprawdy dziecinn¹ s¹dziæ, ¿e ludzie, których potêgi lêka³ siê sam król Francji, nie byli w stanie dowiedzieæ siê, i¿ czterech ³ajdaków pod¿ega króla, król zaœ pod¿ega papie¿a. Bez przesady! Nasuwa siê koniecznoœæ obmyœlenia planu. Planu wspania³ego. Za³ó¿my, ¿e templariusze mieli zamiar podbiæ ca³y œwiat i znali tajemnicê ogromnego Ÿród³a mocy, tajemnicê, dla której chronienia warto poœwiêciæ ca³¹ dzielnicê Œwi¹tyni w Pary¿u, komandorie rozsiane po królestwie, a tak¿e po Hiszpanii, Portugalii, Anglii i W³oszech, zamki w Ziemi Œwiêtej, depozyty pieniê¿ne - wszystko... Filip Piêkny ma jakieœ podejrzenia, w przeciwnym wypadku nie mo¿na bowiem zrozumieæ, dlaczego mia³by rozpêtaæ przeœladowania, dyskredytowaæ sam kwiat francuskiego rycerstwa. Templum pojmuje, ¿e król poj¹³ i spróbuje je zniszczyæ, na nic zda siê opór frontalny, plan wymaga czasu, skarb, czy coœ innego, trzeba jeszcze ostatecznie ukryæ albo korzystaæ z niego powoli... A tajny zarz¹d Templum, którego istnienie uznaj¹ ju¿ wszyscy... - Wszyscy? - Oczywiœcie. Jest nie do pomyœlenia, ¿eby tak potê¿ny zakon móg³ przetrwaæ d³ugo bez tajnej regu³y. - Rozumowanie bez zarzutu - oœwiadczy³ Belbo patrz¹c na mnie z ukosa. - Dlatego - powiedzia³ pu³kownik - równie¿ oczywiste s¹ wnioski. Wielki mistrz z pewnoœci¹ wchodzi w sk³ad tajnego kierownictwa, ale ma stanowiæ jego zewnêtrzn¹ os³onê