To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
J. Schröer wprowadzał mnie w światopogląd Goethego - myśl moja rozwijała się już w kierunku, umożliwiającym mi wyjście ponad poszczególne odkrycia poety i zwrócenie się ku rzeczy głównej. Był nią sposób, w jaki Goethe włączył każdy poszczególny fakt w całość swojego ujęcia przyrody oraz jak go zużytkował do zrozumienia związku pomiędzy jestestwami przyrody, ażeby jakto sam trafnie określił (w swojej "Anschauende Urteilskraft") - uczestniczyć duchowo w twórczości przyrody. Przekonałem się wkrótce, że dzisiejsza nauka przyznaje Goethemu rzeczy nieistotne, a przeocza właśnie rzeczy największej wagi. Poszczególne jego odkrycia zostałyby rzeczywiście dokonane i bez jego badań; jednakże naszej nauce będzie dopóty brakowało tego wspaniałego ujęcia przyrody, dopóki go nie zaczerpnie bezpośrednio od niego samego. Przekonanie to było linią wytyczną, po której poruszały się moje wstępy do jego przyrodniczych pism. Powinny one wykazać, jak każdy pogląd Goethego trzeba umieć wyprowadzić z całości jego geniuszu. Zasady zastosowania tego są przedmiotem niniejszej książki. Ma ona wykazać, że to, co rozumiemy przez naukowe poglądy Goethego - da się również i samoistnie uzasadnić. Na tym kończę niezbędne wstępne uwagi. Pozostaje mi jeszcze tylko spełnić jeden miły obowiązek, a mianowicie złożyć moje najserdeczniejsze podziękowanie prof.. Kürschnerowi, który zawsze odnosił się przychylnie do wszystkich moich naukowych usiłowań, a i tej książce nie poskąpił najprzyjaźniejszego wsparcia. Koniec kwietnia 1886r. Rudolf Steiner A. PYTANIA WSTĘPNE 1. Punkt wyjścia Jeśli weźmiemy pod uwagę jakikolwiek główniejszy prąd życia duchowego obecnej doby i spróbujemy śledzić go wstecz aż do jego źródeł, to niemal zawsze spotkamy na tej drodze jednego z wielkich przedstawicieli naszej epoki klasycznej. Goethe lub Schiller, Herder lub Lessing - dali impulsy, a potem wypłynął ten czy inny prąd duchowy, którego ruch trwa do dzisiejszego dnia. Cała nasza kultura opiera się tak mocno na naszych klasykach, że zaiste niejeden z tych, którzy uważają się za oryginalnych - wypowiada właściwie to, co już dawno powiedział Goethe lub Schiller. Do tego stopnia zżyliśmy się w stworzony przez nich świat, że nikt nie mógł by liczyć na nasze zrozumienie, kto chciałby się poruszać poza wytyczonymi przez nich drogami. Nasz sposób patrzenia na świat i życie jest do tego stopnia określony przez nich, że kto nie szuka punktów stycznych z ich światem, ten nie może obudzić naszego zainteresowania. O jednej tylko gałęzi naszej duchowej kultury muszę powiedzieć, że nie znalazła takiego punktu stycznego. Jest to nauka, która wychodzi jedynie poza wyłącznie zbieranie postrzeżeń i przyjmowanie do wiadomości poszczególnych doświadczeń, a to celem stworzenia zadowalającego ogólnego poglądu na świat i na życie. Nazywamy ją zwykle filozofią. Dla niej nasza epoka klasyczna zdaje się zupełnie nie istnieć. Szuka ona swojego zbawienia w sztucznym odosobnieniu się i wytwornej izolacji od reszty duchowego życia. Twierdzeniu temu nie przeczy fakt, że wcale zasobna ilość dawniejszych i nowszych myślicieli oraz przyrodników próbowała rozprawić się z Goethe lub Schillerem. Swojego bowiem naukowego stanowiska nie osiągnęli oni przez rozwijanie wątków naukowych zdobyczy tych herosów ducha. Utworzyli oni sobie swój naukowy punkt widzenia poza ramami światopoglądu Goethe lub Schillera i dopiero następnie porównywali go z ich poglądami. A nie czynili tego z zamiarem przyswojenia swojemu kierunkowi czegoś z naukowych poglądów klasyków, tylko po to, aby się przekonać czy one się utrzymają wobec ich własnych poglądów. Wrócę jeszcze do tego, a teraz chciałem przede wszystkim wskazać na konsekwencje, które poniosły odnośne dziedziny nauki skutkiem tego ustosunkowania się do najwyższego stopnia kultury nowożytnych czasów. Większość wykształconych czytelników odkłada dziś z niechęcią każdą literacko naukową pracę o charakterze filozoficznym. Chyba nigdy jeszcze nigdy filozofia nie była tak niepopularna jak obecnie. Jeśli pominiemy pisma Schopenhauera i v.Hartmanna, w których można znaleźć problemy życia i świata cieszące się ogólnym zainteresowaniem i które dlatego znalazły tak szerokie zainteresowanie - to możemy powiedzieć bez przesady, że prace filozoficzne są dziś lekturą tylko fachowych filozofów. Nikt oprócz nich nie troszczy się o nie. Człowiek wykształcony, który jednak nie jest fachowcem w tej dziedzinie - ma nieokreślone uczucie: "Ta literatura nie zawiera niczego, co by mogło by zaspokoić choć jedną z mych duchowych potrzeb. Rzeczy, którymi ona się zajmuje nic mnie nie obchodzą; nie pozostają one w żadnym związku z tym, czego mi potrzeba do zaspokojenia mego ducha". Winę z tego braku zainteresowania dla wszelkiej filozofii może ponosić tylko owo jej odosobnienie, bo jednak obok tej obojętności widzimy też stale rosnącą potrzebę zadowalającego poglądu na świat i życie. Dogmaty religijne, które przez długi czas zaspokajały tę potrzebę - tracą dziś coraz bardziej swą siłę przekonywającą. Coraz to bardziej wzrasta potrzeba, by pracą myślenia wywalczyć to, co ongiś było zawdzięczane wierze w objawienie tj. zaspokojenie ducha. Nie brakowało by zainteresowania wykształconych ludzi, gdyby filozofia szła rzeczywiście ręka w rękę z całym rozwojem kultury i gdyby jej przedstawiciele zajmowali określone stanowisko w stosunku do wielkich pytań, które dziś poruszają ludzkość