To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Współczuła mu, ale czy naprawdę nie mógł wyznaczyć inteligentniejszego zastępcy? Dziewczyna o piskliwym głosie twierdziła, e wie o mającym się odbyć pokazie. Tak, tak, będzie świetnie. Nie zna się co prawda na przedłuaczach, ale poprosi jakiegoś technika. Stół i krzesła? Nie wiedziała, e będą potrzebne, ale postara się coś załatwić. Nim Juliet skończyła rozmowę, poczuta, e potrzebuje aspiryny. Jeśli tak dalej pójdzie, będzie musiała pojechać do tego domu handlowego co najmniej dwie godziny wcześniej, eby osobiście wszystkiego dopilnować. Ciekawe, co na to jej harmonogram? Wreszcie opuściła budkę telefoniczną i z fiolką aspiryny w ręku skierowała się w stronę księgarni, w nadziei, e tam znajdzie się dla niej szklanka wody i spokojny kąt. Nikt nie zauwaył jej wejścia. Małe, elegancko urządzone wnętrze nadal wypełniały śmiechy i oywione rozmowy. 7n ladą nie było sprzedawcy, za to w lewym rogu sali znajdował się ktoś, kio przyciągał powszechną uwagę: Carlo Franconj. Julielt zauwayła z pewnym zdziwieniem, e tym razem nie otaczają go wyłącznie kobiety. Być moe niektórych panów przyprowadziły tu ony, ale teraz bawili się równie dobrze jak one. Wszystko razem wyglądało jak cocktail party, tylko bez chmury dymu papierosowego i pustych kieliszków. Carlo był lak oblęony, e nie mogła go zobaczyć z daleka. Obracając aspirynę w rękach, znalazła sobie wreszcie zaciszny kącik. No có, niech zgarnia cały poklask. I tak nie zamieniłabym się z nim na miejsca, pomyślała z ulgą. Carlo miał jeszcze godzinę. Czy wystarczy. eby poradził sobie z takim tłumem ludzi? Marząc choćby o stołku, Juliet włoyła na razie aspirynę do kieszeni spódnicy i zaczęła wertować ksiąki. - Niesamowity, prawda? - usłyszała czyjś głos po drugiej stronie regału. - Wspaniały! Tak się cieszę, e mnie namówiłaś. - Od czego jestem twoją przyjaciółką? KARUZELA SZCZĘŚCIA 39 38 KARUZELA SZCZĘŚCIA - Popatrz, a ja myślałam, e będę się śmiertelnie nudzić. Czuję się jak małolat na koncercie rockowym. On ma taką... - Klasę - dokończył drugi glos. - Gdyby taki facet kiedykolwiek pojawił się w moim yciu, nieprędko bym go puściła. Juliet. zaciekawiona, obeszła półki. Spodziewała się zobaczyć raczej młode gospodynie domowe albo studentki, tymczasem były to dwie atrakcyjne kobiety po trzydziestce, ubrane w eleganckie kostiumiki. - Muszę wracać do biura ~ powiedziała jedna z pań spoglądając na swojego małego rolexa. - Mam spotkanie o trzeciej. - Ja muszę pędzić do sądu. Obie włoyły do teczek podpisane przez Carla ksiąki. - Jak to się dzieje, e aden z męczyzn, z którym cię spoty~ kam. nie potrafi pocałować kobiety w rękę tak, eby to nie wyglądało na teatralny gest? - To właśnie jest kwestia klasy. Przyjaciółki zniknęłC nadal podpisywał swoją ksiąkę, ale tłum przerzedził się na tyle, e Juliet mogła go ju widzieć. Musiała przyznać, e rzeczywiście miał klasę. Nikogo, kio podszedł do jego stolika, nie zbywał zdawkowym uśmiechem i szybkim podpisem. Z kadym zamienił choć parę słów i wydawało się, e cieszy się towarzystwem tych ludzi, bez względu na to. czy podchodziła do niego pachnąca lawendą babcia, czy te młoda kobieta z dzieckiem na ręku. Co takiego potrafił powiedzieć kadej z nich, e odchodziły od jego stolika, śmiejąc się albo wzdychając? To dopiero pierwszy dzień, pomyślała. Po kolejnym kwadransie doszła do wniosku, e z duym prawdopodobieństwem tak będzie wyglądała cała trasa. Niezmordowany Carlo, który czaruje i zachwyca, i ona w roli stróa porządku. W końcu za to ci płacą, kochana, pomyślała, zaczynając z uśmiechem zapraszać ludzi do wyjścia. Około czwartej została ju tylko garstka maruderów. Przepraszając wszystkich, Juliet chwyciła Carla w elazny uścisk i stanowczo wyprowadziła z księgami. - Świetnie poszło - powiedziała, trącając go łokciem, kiedy znaleźli się na ulicy. - Jeden z agentów powiedział mi, ze sprzedali prawie cały zapas. Ciekawe, ile osób w Los Angeles będzie dziś gotowało spaghetti? Znów triumfujesz. - Grazie. - Pręgo. Tylko e nie zawsze będziemy sobie mogli pozwolić na przedłuanie sesji o godzinę- zaznaczyła, kiedy wsiedli do limuzyny. - Dobrze by było, gdybyś mógł kontrolować czas i na jakieś pół godziny przed końcem trochę zwiększać tempo. Mamy godzinę i piętnaście minut do audycji. - Świetnie. - Carło nacisnął guzik i poprosił szofera, eby przewiózł ich trochę po mieście. - Ale...-próbowała zaprotestować Juliet - Nawet ja potrzebuję czasem się odpręyć - powiedział. otwierając barek. - Koniak - zadecydował i, nie pytając jej o zdanie, nalał dwa kieliszki