To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

- Przyjdę jutro do ciebie. Nigdy więcej nie zbliżaj się do tego miejsca! - Ja... - Wracaj do bazy! Natychmiast! Jeszcze tej nocy, zabezpieczony osłoną cieplną, Jonnie zabrał z drzewa rejestrator obrazów. Od spotkania z Terlem zastanawiał się, co było przyczyną widocznego zdenerwowania i strachu potwora. następny L. Ron Hubbard Pole bitewne, Ziemia . 8 . 1 - Wygląda na to, że jej wydobycie będzie prawie niemożliwe - powiedział Jonnie. - Potrzebny nam dobry plan i dużo szczęścia. Niepokoił go nastrój Terla, z którym odbył naradę przed dwoma dniami. Spotkali się w porzuconej sztolni jednej z kopalni, na urobisku znajdującym się pięćdziesiąt stóp pod ziemią i oddalonym o milę od "bazy obronnej". Ze względu na możliwość zawału miejsce to nie było zbyt bezpieczne. Terl przybył do bazy cicho. Zaparkował swój pojazd naziemny w pewnej od niej odległości, w osłoniętym krzewami parowie. O mało nie postrzelił go wartownik, gdy nagle wychynął z ciemności. Terl gestem polecił mu, by wywołał Jonniego. Zaprowadził go potem do tego opuszczonego szybu i najpierw długo sprawdzał, czy nie ma tam ukrytego podsłuchu. Najdziwniejsze jednak było to, że nie wyglądał na szczególnie zainteresowanego raportem. Jonnie pokazał mu zdjęcia złoża i zreferował problem przegrzewania się silnika i silnego wichru w kanionie, co Terl skwitował paroma niewyraźnymi pomrukami. I to było wszystko. Tymczasem przyczyna strachu Terla była prosta i wiązała się z przybyłym wcześniej transfrachtem z Psychlo. Gdy kontrolował nowych pracowników i doszedł już do dwóch trzecich długości kolejki, znalazł się twarzą w twarz z - nim! Nowo przybyły miał spuszczoną głowę, i choć wizjer jego hełmu był przybrudzony, nie mogło tu być żadnej pomyłki. To Jayed! Terl widział go tylko raz, podczas swoich studiów. Popełnione zostało wówczas jakieś przestępstwo, a Jayed był tym właśnie agentem, który zjawił się, by przeprowadzić dochodzenie. Nie był on agentem Towarzystwa, lecz funkcjonariuszem siejącego postrach Imperialnego Biura Inwigilacyjnego, samego IBI. Nie można go było pomylić z nikim innym: okrągła twarz z wystającymi kośćmi policzkowymi, lewy przedni kieł rozszczepiony, wąskie usta i pokryte parchami łapy. To był na pewno Jayed. To skojarzenie tak zszokowało Terla, że nie miał nawet na tyle roztropności, by dokończyć inspekcji. Przepuścił po prostu resztę kolejki bez sprawdzania. Wydawało się, że Jayed nie zauważył tego, ale Terl wiedział, że IBI nigdy niczego nie przegapiało. Po co on tu przybył? Dlaczego zjawił się na tej planecie? Jego nazwisko na liście nowo przybyłych brzmiało "Snit", było więc jasne, że przybył tu incognito. Ale dlaczego? Czy chodziło o szachrajstwa Numpha z listami płac? Albo - i Terl się wzdrygnął - o zwierzaki i złoto? Pod wpływem pierwszego impulsu chciał załadować miotacz, pojechać do bazy i zlikwidować zwierzaki, a potem zwrócić pojazdy i twierdzić, że wszystko to było pomysłem Numpha i że musiał w to w końcu wkroczyć i załatwić sprawę. Przez dwa pierwsze dni czekał, czy Jayed jednak nie spróbuje się z nim skontaktować, ale mimo iż stwarzał mnóstwo okazji, nic się nie wydarzyło. Jayed po prostu przystąpił do wykonywania swoich ogólnych obowiązków w lokalnej kopalni. Terl nie śmiał zainstalować w pobliżu niego kamery guzikowej - Jayed na pewno by ją wykrył. Nie śmiał też wypytywać pracujących z nim robotników, co go interesuje, bo Jayed natychmiast by się o tym dowiedział. Z drugiej jednak strony w rejonie urzędowania Terla również nie pojawiła się żadna kamera guzikowa, nie było żadnych urządzeń podsłuchowych