To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Tubylcy nie maj¹ specjalnych talentów jêzykowych ni jakichkolwiek innych. Przynajmniej ci tutaj, na Brastyr. Jak wiêkszoœæ planet, nie mieli kontaktu z nikim od czasu Za³amania. Brastyr, bo tak nazywa siê kontynent, na którym jesteœmy, ma niewiele surowców, zatem w nieca³e sto lat uda³o im siê straciæ wiêkszoœæ zdobyczy techniki. Tak siê cofnêli w rozwoju, ¿e wiêkszoœæ zapomnia³a nawet esperanto. Zanim ponownie uda³o im siê nawi¹zaæ kontakt z galaktyk¹, stanêli na pseudofeudalizmie. - Jak Spiovente? - Nie ca³kiem. Poza tym kontynentem jest bowiem jeszcze wyspa zwana Nevenkebla, oddzielona od sta³ego l¹du niezbyt szerok¹ cieœnin¹. Dziwnym zrz¹dzeniem losu wiêkszoœæ surowców tej pó³kuli znajduje siê w³aœnie na tej wyspie. Dlatego zosta³a zasiedlona jako pierwsza, a dopiero druga fala kolonistów znalaz³a siê na kontynencie. Ustalono, ¿e domen¹ wyspy bêdzie przemys³, a kontynentu rolnictwo, co by³o ca³kiem logicznym posuniêciem. Potem jednak, gdy przysz³y ciê¿kie czasy, kontakty pomiêdzy obydwiema grupami uleg³y praktycznie zerwaniu. Obecnie ¿aden wyspiarz nie ma prawa wstêpu na kontynent, tutejsi kupcy mog¹ przybijaæ jedynie do wyznaczonych przystani wyspy, a i to w umówionym czasie. Garth przebywa na wyspie i dlatego nie zdo³amy go zabiæ. Nigdy tam nie dotrzemy. - Nadal nie bardzo rozumia³em. Garth, tak jak i ty, pochodzi z Yenianu, tak? Jest kapitanem veniañskiego statku, prawda? Z jakiej racji niby w³adze wyspy mia³yby go chroniæ? - Bo nie jest Yenianinem. Wysp¹ rz¹dzi wojsko, które kupi³o statek, zostawiaj¹c go oficjalnie pod bander¹ Yenianu. Garth zosta³ mianowany jego dowódc¹, reszty za³ogi nie ruszano. Nie mieliœmy nic przeciwko temu, p³acili doskonale, a dla Yenianina to bardzo istotne. Garth jest teraz tubylcem i to szych¹ w ich armii. Broñ, któr¹ przewoziliœmy, by³a tutejszej produkcji i operacje by³y ca³kiem zyskowne. Gdy Marynarka zaczê³a siê nami za bardzo interesowaæ, zwinêli interes, zap³acili i szukaj wiatru w polu. Nie ma sposobu, aby utrupiæ go na tej wyspie. - Ja ju¿ znajdê sposób. - Mam nadziejê. Pomogê ci, na ile bêdê mog³a, ale najpierw pomyœlimy o najwa¿niejszym. Musimy siê gdzieœ ukryæ, bo na pewno bêd¹ nas szukaæ. Pewnie ju¿ zaczêli. A ¿eby siê ukryæ, potrzebujemy pieniêdzy, du¿o pieniêdzy. Ile masz? Wysypaliœmy gotówkê na stó³ i przeliczyliœmy. - Ma³o - uzna³a Bibs. - Papiery, kryjówki, ³apówki... to sporo kosztuje. Znam tu jednego takiego, który za odpowiedni¹ op³at¹ za³atwi nam schronienie... - Nie! - sprzeciwi³em siê stanowczo. - ¯adnych kontaktów z tutejszym marginesem. Tam zaczn¹ wêszyæ za nami w pierwszym rzêdzie. Ktoœ nas sprzeda, ledwie og³osz¹ wysokoœæ nagrody, a uczyni¹ to szybko, bo to sprawdzony sposób. S¹ tu jakieœ hotele? Takie drogie i luksusowe. - Nie ma. S¹ jedynie ostele, w których zatrzymuj¹ siê bogaci, ale nikt spoza planety w nich nie sypia. - Doskonale. Uda ci siê udawaæ miejscow¹? - Bez trudu. Tobie te¿, przy pewnych staraniach. Tyle jest tu dialektów i akcentów, ¿e nikt siê nie po³apie. - Dziêki. Musimy zatem postaraæ siê o spory zapas gotówki, kupiæ drogie stroje i bi¿uteriê, i stan¹æ w najlepszym ostelu w mieœcie. Zgoda? - Zgoda - rozeœmia³a siê. - Jesteœ mi³¹ odmian¹ na tym zadupiu. Podoba mi siê twój styl, ale ostrzegam, ¿e to pierwsze nie bêdzie takie ³atwe. Oni nie maj¹ tu banków, tylko sieæ kantorów obs³ugiwanych przez prywatnych w³aœcicieli, zwanych hoghas. Mieszkaj¹ w ma³ych fortecach, a ich domy s¹ jednoczeœnie miejscem za³atwiania interesów. Stra¿nicy wywodz¹ siê z rodziny, co zmniejsza ryzyko przekupienia, a ca³oœæ jest doœæ odporna na z³odziei. - Zobaczymy. I tak trzeba bêdzie obejrzeæ to na w³asne oczy. Potem wrócimy noc¹ i za³atwimy sobie bezzwrotn¹ po¿yczkê. - Mówisz serio? - Nigdy nie mówi³em powa¿niej. - Nie spotka³am dotychczas nikogo takiego jak ty. Wygl¹dasz jak dzieciak, ale faktycznie potrafisz dbaæ o siebie. Nie bardzo przypad³a mi do gustu ta uwaga, ale przezornie jej nie skomentowa³em. - Spróbujemy wymieniæ czêœæ arghanów na walutê wyspy - zdecydowa³a Bibs. - To wymaga czasu, zd¹¿ysz zatem dobrze siê rozejrzeæ