To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Gdyby był w stanie, byłby się zakochał, lecz uczynił co mógł — zadurzył się. W sercu za młodu miłostkami powszedniemi skalanem nie mogła już urodzić się miłość, ale gwałtowne, namiętne i zwierzęce pragnienie. Julja siedziała z nim na kanapie, sam na sam w dowcipnej rozmowie, w której oboje celowali. Reszta gości u stolików z hartami, u fortepianu, przy krześle starościnej, koło kanapy panien rozprószona była, Jan wszedł o zwykłej godzinie i zastał — serce mu się ścisnęło, Julję tak zajęta Xięciem Henrykiem — ze go zdawała się niewidzieć. — Gdy ją przywitał, skinęła głową obojętnie, a choć ją wiele to kosztowało, nie wstała z kanapy, nie przemówiła słowa — śmiała się i dowcipkowała. — Niepokazał po sobie Darski, jaką uczuł boleść, twarz jego tylko zwykle wypogodzona, zbladła, oddech stał się ciężki i siadł na pierwszem wolnem krześle. Zdaleka wejrzeniem mierzyła go nieubłagana. Julja czytała co cierpiał, darła jej sio dusza, lecz chłodny jakiś rachunek kazał jej dla podbudzenia miłości Jana, rozniecić w nim zazdrość. Niepotrzeba jej było, bo Jan kochał tak jak dziś niewielu kochać potrafi całą dziewiczą siłą niezużytego serca i niepokalanych zmysłów., Obojętność Julji, z której ochłonąć potrzebował, oswoić się z nią, bo jej się niespodziewał wcale, uderzała go jak piorón. Myśli błąkały mu się po głowie bezkształtne dziwne, rozpaczliwe. A Julja śmiała się z Xięciem, z figur widzianych na ostatnim wieczorze, głos jej czysty, wesoły na pozór, dochodził uszu ko- chanka, serca, i brzmiał w nich jak trzask walącego się gmachu. Byłażby to znowu próba? spytał się w duszy Jan. A! daj Boże — inaczej ja bym tego nie przeżył — i ona! — Zabił bym ja — zabił bym ją ! powtarzał drąc rękawiczki i szarpiąc suknie na sobie. — I zabić za mało! zemścił bym się! o ! zemścił okropnie. Jan szalał, gdy głos Marji, która czuła się w obowiazku bawić opuszczonego gościa, głos Marji, którego od razu nieposlyszał, odezwał się blizko: — Nie byłeś pan chory? jesteś lak zmieniony ? — Nie byłem, lecz będę — czuje to. — — Cóż to panu? — Potrzebaż mówić! Marja udała, że niezrozumiała.. " — Jakaś pan miałeś podróż? spytała odwracając rozmowę. — — Podróż? ja żadnej nieodbyłem podróży? — Gdzieżeś pan był? — Daruje mi pani — dostałem zawrotu głowy, jestem jak nieprzytomny, muszę wyjść się ochłodzić. Jakoż porwał się z kszesła, a Julja, która widziała wszystko, tak zręcznie wstała z kanapy i podeszła ku drzwiom, że go schwyciła na drodze. Spojrzeli na siebie, lecz Jan nic nie przemówił, zbyt wiele otaczało ich osób, a ukryć co czuł niemógł. — Janie! cicho szepnęła Julja, a głośniej — o! jakieśmy się dawno nie widzieli.. — I obłąkanego śmiejąc się, aby pokryć co czuła, poprowadziła ku oknom. Tu z. miną najobojętniejszą przemówiła do niego tak, aby nikt po twarzach ich poznać nie mógł, co mówili. — Co panu jest ? — Panu? Juljo ! i ty mnie pytasz o to? po takiem przywitaniu! po takiej boleści! — A! daruj. — Jeszcze chwila tej męczarni — — I cóżby było ? drżącym głosem spytała go Julja. — Byłbym cię zabił! stłumionym ponurym tonem odezwał się Jan. Julji twarz rozjaśniła się. — Daruj ukochany — o! daruj, to była próba. — Jeszcze jedna taka, odpowiedział Jan, a zginiemy oboje — a więcej nie zobaczysz mnie Juljo. Rób ze mną co ci się podoba, ale szydzić z uczucia, którego znasz gwałtowność, które mówisz, ze podzielasz, bo dziś zwątpiłem o tem — o! nie probuję. Namiętność, z jaką to wyrzekł Jan, była najlepszym dowodem dla Julji, że rok niewidzenia nie tylko nie zmienił miłości Jana, ale ją podniósł jeszcze. Była szczęśliwą! — Kiedy wróciłeś z Litwy? spytała — — Z Litwy! ja tam niebyłem od roku. — Gdzieżeś był? — Tu, w Jarowinie. — Tu — o milę od Dąlirowej! rok cały! tu! — Tak tu! bliżej ciebie Juljo! I za to cierpienie Tentala, taką otrzymałem zapłatę.. — Janie, jam twoja, ukarz mnie jak zechcesz — przepraszam cię — o! daruj mi. — Nie! ni ! nie tak łatwo zagoić tę ranę, czuję ją jak zimne żelazo w sercu. — Wszystko skończone. — — O! nie dla mnie — ja jeszcze cierpię. — Mógłżeś wziąść mnie, za zalotnicę, za niewierną i płoche dziecko? — Nie myślałem, nie rozumiałem, cierpiałem tylko. Julja ścisnęła tajemnic rękę Jana, lecz zbliżał się xiąże, trzeba było zmienić rozmowe i uczynić ją obojętną. — Pani będzie łaskawa poznać mnie z panem Darskim? rzekł xiążę. — Xiąże Henryk W — p. Darski. — I Julja zostawując ich samych, wymknęła się. Xiąże nadto był wielkim znawcą ludzi, których wielu przerzucił przez siebie, żeby nie poznał, ze między Darskim a Julją jest tajemniczy jakiś związek. W początku obojętność zbyteczna, potem rozmowa tajemna, wiele mu myśli nagnały do głowy. — Miałżebym, rzokł w duszy, zostać mężem tylko, a tamten czemś więcej ? Postanowił śledzie, ale tego wieczora nic więcej nie wyśledził, Julja była zręczna i panią już siebie. Na odjezdnem szepnęła tylko Janowi — — Jutro rano! ale tego nikt nie dosłyszał i zdaleka wziąść było można za proste — Dobranoc. Nazajutrz Jan o dziesiątej przyjechał do Dąbrowej. Julja całkiem była inną, a chmurę widząc wiszącą jeszcze nad czołem Darskiego, starała sio ją rozpędzie słowy, uśćiskiem ręki i temi tysiącznenii pieszczoty dozwolonemi, co są niczem dla obojętnych, szczęściem dla kochanków