To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Panna Kerstenberg uśmiechnęła się do niego. — Jak to miło — rzuciła. I wróciła do pisania. Następnego dnia Blake zobaczywszy wszystko, co się dzieje w holu, rzucił się w pośpiechu do telefonu. Wykręcił numer biura głównego. — Z panem Gladstonem Jimmem — poprosił resztką tchu. — Panie Jimm, niech pan posłucha. Mówi Sydney Blake z McGowana. Panie Jimm, sytuacja robi się poważna! Wnoszą dzisiaj meble! Meble biurowe! A przed chwilą widziałem, jak paru ludzi wjechało na górę, żeby założyć telefony! Panie Jimm, oni naprawdę się wprowadzają! Gladstone Jimm natychmiast spoważniał. Poświęcił tej sprawie całą swoją uwagę. — Kto się wprowadza, mój chłopcze? Korporacja Tanzen Realty? Czy to znowu bracia Blair? Właśnie mówiłem w ubiegłym tygodniu, że ostatnio za spokojnie było w handlu nieruchomościami. Czułem przez skórę, że ten ubiegłoroczny Kodeks Dobrych Manier długo nie wytrzyma. Chcą zająć naszą własność, co? — Prychnął głośno i wojowniczo. — Nasza firma ma jeszcze parę sposobów w zanadrzu. Po pierwsze, upewnij się, czy wszystkie ważne papiery — listy lokatorów, dowody wpłat, nie przeocz niczego, synu — są w sejfie. Wyślemy tam trzech prawników i nakaz sądowy w ciągu pół godziny. A na razie staraj się... — Pan mnie nie zrozumiał. To ci nowi najemcy. Ci, którym pan wynajął trzynaste piętro. Gladstone Jimm wyhamował momentalnie i rozważył sprawę. Aha. Zrozumiał, zaczął starannie odmierzać słowa. — Masz na myśli... tych tam... hm, Tumbi i Buli? — Zgadza się, proszę pana. Na górę jadą biurka, krzesła i szafy na dokumenty. Przyjechali ludzie z firm telefonicznych i elektrowni. I wszyscy jadą na trzynaste piętro! Tylko że, panie Jimm, trzynastego piętra nie ma!!! Cisza. A potem: — Czy inni dzierżawcy w budynku się skarżyli, Blake? — Nie, panie Jimm, ale... — Czy ci Tut i Bub komuś się naprzykrzają? — Nie, zupełnie nie. Tylko że... — Tylko że za mało uwagi poświęcasz interesom! Blake, lubię cię, ale uważam to za swój obowiązek ostrzec cię, że sprawiasz nam niemiły zawód. Jesteś stałym agentem w McGowanie już prawie tydzień i jak dotąd jedyny poważny interes dotyczący nieruchomości musiał być załatwiony przez biuro główne. Nie będzie to dobrze wyglądać w twoich aktach, Blake. To w ogóle nie będzie dobrze wyglądać. W dalszym ciągu masz te pustostany na trzecim, szesnastym i dziewiętnastym? — Tak, panie Jimm. Planowałem... — Nie wystarczy planować, Blake. Planowanie to dopiero pierwszy stopień. Potem musi nastąpić działanie! Działanie, Blake: D-Z-I-A-Ł-A-N-I-E. Może wypróbuj ten stary numer: wypisz sobie słowo „działanie" na tabliczce dużymi, czerwonymi literami i powieś sobie naprzeciw biurka tak, żebyś spoglądał na nie, gdy tylko podnosisz wzrok. Potem na odwrotnej stronie zrób listę wszystkich pustostanów w budynku. Za każdym razem, gdy spojrzysz na tę tabliczkę, zapytaj się, ile pustych pomieszczeń wciąż jest wypisanych na odwrocie. A potem, Blake, działaj! — Tak, proszę pana — wyjąkał słabo Blake. — A tymczasem koniec z bzdurami na temat przestrzegających prawa i płacących czynsz lokatorów. Jak ci dają spokój, zostaw ich i ty w spokoju. To rozkaz, Blake. — Rozumiem, panie Jimm. Długi czas siedział, spoglądając na odłożoną słuchawkę. Potem wstał, podszedł do holu i wszedł do windy. Czuł się w dziwny i niezwyczajny sposób żwawy i beztroski, co było cechą człowieka, który rozumyślnie łamie rozkaz zarządcy firmy Wellington i Synowie, Handel Nieruchomościami. Dwie godziny później wlókł się z powrotem, przygarbiony i bliski płaczu z powodu porażki. Gdy Blake jechał windą pełną monterów telefonów i mebli zmierzających na trzynaste piętro, żadnego trzynastego piętra nie było. Ale gdy tylko, nieco zniecierpliwieni, zmienili windę zostawiając go samego, docierali do swego celu. Sprawa była prosta. Dla niego nie było trzynastego piętra. I prawdopodobnie nigdy nie będzie. O piątej po południu, wciąż jeszcze rozmyślał nad tą niesprawiedliwością, gdy rozpoczynające dyżur sprzątaczki wpadły do sekretariatu, żeby odbić karty na zegarze. — Która z was — spytał nagle natchniony pewną myślą, — która z was zajmuje się trzynastym piętrem? — Ja. Zaprowadził kobietę w jasnozielonym szalu do swojego gabinetu. — Kiedy zaczęła pani sprzątać trzynaste piętro, pani Ritter? — No, jak tylko wprowadzili się ci nowi najemcy. — Ale wcześniej... — urwał, wpatrując się niecierpliwie w jej twarz. Uśmiechnęła się i kilka zmarszczek pojawiło się na jej twarzy. — Wcześniej, chwalić Boga, nikt go nie wynajmował. Tego trzynastego. — Więc? — podsunął jej. — Więc nie trzeba było sprzątać. Blake wzruszył ramionami i poddał się. Sprzątaczka chciała odejść. Położył jej rękę na ramieniu i zatrzymał ją. — Jakie — spytał patrząc na nią z zazdrością — jest to... trzynaste piętro? — Takie jak dwunaste. I dziesiąte. Jak każde inne. — I każdy — mruknął sam do siebie — może się tam dostać. Każdy, tylko nie ja. Uświadomił sobie z irytacją, że mówił za głośno. I że stara kobieta patrzy na niego ze współczuciem. — Może dlatego — pocieszyła go — że pan nie ma powodu, żeby być na trzynastym piętrze. Stał jeszcze i dojrzewała w nim ta myśl, gdy ona i jej koleżanki tupały, hałasując na schodach miotłami, ścierkami i wiaderkami. Czyjeś kaszlniecie odbiło się echem za jego plecami. Odwrócił się. Panowie Tohu i Bohu ukłonili się. Wyglądało to tak, jakby się składali i rozkładali. — Dla informacji w holu — rzekł ten wysoki podając, Blake'owi białą wizytówkę. — laki napis należy tam umieścić. G. TOHU i K. BOHU Specjaliści od Rzeczy Niepojętych Biuro Handlowe Blake walczył przez chwilę z ciekawością, oblizał wargi, przełamał się i zaraz przegrał. — Jakich rzeczy niepojętych? Wysoki spojrzał na małego. Mały wzruszył ramionami. — Tych mniej niepojętych — wyjaśnił. Wyszli z budynku. Blake był prawie pewien, że widział, jak ten wysoki podnosi małego, zanim wyszli na ulicę. Ale nie zauważył, co z nim zrobił. A potem ten wysoki szedł ulicą już sam. Od tego dnia Sydney Blake znalazł sobie hobby. Próbował znaleźć sobie powód, dla którego mógłby odwiedzić trzynaste piętro. Niestety, po prostu nie było wystarczającego powodu, jak długo najemcy nie sprawiali nikomu kłopotów i płacili czynsz regularnie