To byĹby dla mnie zaszczyt, gdybyĹ zĹamaĹa mi serce.
.,r ..Ťu iym zastanowić, że wielcy winowajcy rewolucji m0 ] pać jedynie pod ciosami swych wspólników. Gdyby za pomocš samej siły H ' konać tego, co okrela się jako kontrrewolucję, i przywrócić tron królowi n' miałby on żadnej możliwoci wymierzania sprawiedliwoci. Największe'n 6 szczęcie, jakie może przytrafić się człowiekowi subtelnemu, to być zmuszony do sšdzenia zabójcy swego ojca, krewnego, przyjaciela czy choćby tylko pr2v właszczyciela swoich dóbr. A tak włanie miałaby się rzecz w przypadku podoh nej kontrrewolucji: wyżsi sędziowie z samej natury rzeczy należeliby prawi wszyscy do klasy poszkodowanej i powstałby pozór, że sprawiedliwoć mci się nawet wówczas, kiedy by tylko karała. Zresztš władza prawowita zawsze za- chowuje pewne umiarkowanie w karaniu za zbrodnie, w których występuje wiel- ka iloć wspólników, f...J Powiedzmy, że wybrano by kilku głównych winowajców, a cała reszta zostałaby ułaskawiona. Ale włanie tego nie chciała Opatrznoć. Ponieważ za jest w jej mocy wszystko, czego zapragnie, nie zna ona łaski wynikajšcej tylko z niemocy karania. Trzeba było, by dokonało się wielkie oczyszczenie, a bielmo zostało zdjęte z oczu; trzeba było, by metal francuski, oddzielony od brudnego i kruchego żużlu, stał się czystszy i bardziej giętki w rękach przyszłego króla. To prawda, że Opatrznoć, aby usprawiedliwić swe drogi, nie musi karać doczenie, ale w tych czasach działa ona na miarę człowieka i karze jak trybunał ludzki. Istniejš narody dosłownie skazane na mierć, tak jak występne jednostki, i wiemy dlaczego. Gdyby leżało w zamiarach Boga odsłonić nam swe plany względem rewolucji francuskiej, moglibymy odczytać wyrok na Francuzów tak jak dekret sšdowy. [...] Lecz skoro jak to rylekroć wbijano w głowę królom cała siła rzšdów leży w miłoci poddanych, skoro sam strach jest nieostatecznym rodkiem utrzy- mania zwierzchnoci, cóż tedy myleć o Republice francuskiej? Otwórzcie oczy, a ujrzycie, że ona nie żyje. Cóż za olbrzymi aparat! Jakie mnóstwo sprężyn i kółek! Co za hałas, czyniony przez uderzajšce o siebie częci! Jaka olbrzymia liczba ludzi zatrudnionych przy reperacji uszkodzeń! Wszystko to wiadczy, że ruch ten odbywa się bez udziału natury, gdyż pierwszš cechš jej tworów jest potęga połšczona z ekonomiš rodków: nie ma tu żadnych wstrzš- sów, żadnych odchyleń, ponieważ wszystko znajduje się na swoim miejscu. Nie ma żadnego hałasu, bo tarcie jest lekkie, a cisza ta jest dostojna. Podobnie w mechanizmie fizycznym doskonałe wyważenie, równowaga i cisła symetria częci sprawiajš, że nawet szybki ruch wydaje się pozornym spoczynkiem za- chwyconemu oku. Nie ma tedy zwierzchnoci we Francji: wszystko tu jest pozorem, wszystko gwałtem, wszystko zwiastuje, że taki porzšdek rzeczy nie może trwać. Filozofia nowoczesna jest zarazem i zbyt materialna, i zbyt zadufana w sobie, by dostrzec prawdziwe sprężyny wiata politycznego. Jednym z jej szalonych 224 nlTiysłów jest przekonanie, że zgromadzenie może ukonstytuować naród; że V fistytucja, to znaczy całoć praw fundamentalnych, odpowiadajšcych danemu arodowi i majšcych mu nadać takš czy innš formę rzšdu jest takim samym ytworem jak inne, wymagajšcym jedynie inteligencji, wiedzy i wprawy; że Ożna nauczyć się rzemiosła ustawodawcy i że ludzie, natychmiast jak tylko tym pomylš, mogš powiedzieć innym ludziom: zróbcie nam rzšd, tak jak po- gada się do rzemielnika: zrób nam sikawkš strażackš albo warsztat do robienia pończoch. A wszakże to prawda tak pewna w swej dziedzinie jak twierdzenie matema- tyki ze żadna wielka instytucja nie powstaje wedle z góry powziętego planu i że kruchoć dzieł ludzkich jest wprost proporcjonalna do iloci ludzi, którzy brali udział w ich powstaniu oraz do aparatu nauki i apriorycznych rozumowań. Konstytucja pisana, taka jak ta, która rzšdzi 4zi Francuzami, jest tylko auto- matem, posiadajšcym jedynie zewnętrzne formy życia. [...] O wytworach ludzkiego rozumu Jednym z wielkich błędów wieku, który głosił wszystkie, było przewiad- czenie, że konstytucja polityczna może być napisana i stworzona a priori, gdy natomiast rozum i dowiadczenie stwierdzajš zgodnie, że konstytucja jest dziełem boskim i że to, co w prawach narodu jest najbardziej fundamentalne i najcilej konstytucyjne, nie może zostać zapisane. Za wietny żart uchodziło zapytać Francuza: w jakiej ksišżce zapisane jest prawo salickie? Jerome Bignon odpowiedział bardzo trafnie nie zdajšc sobie nawet sprawy prawdopodobnie, jak dalece miał w tym wypadku słusznoć że zostało ono zapisane w sercach Francuzów. Załóżmy bowiem, że prawo tej wagi istnieje tylko dlatego, że jest zapisane; jasne, że władza, która prawo to zapisała, będzie władna je wymazać. Prawo to nie będzie zatem miało tego charakteru więtoci i niewzruszalnoci, który wy- różnia prawa naprawdę konstytucyjne. Istotš prawa fundamentalnego jest to, że nikomu nie wolno go anulować. A w jaki sposób ma ono być ponad wszystkimi, jeżeli jest czyim dziełem? Zgoda ludu jest niemożliwa, a nawet gdyby zaistniała nie jest ona prawem i nie zobowišzuje nikogo, tak długo, dopóki nie ma wyż- szego autorytetu, który jest jej gwarantem. [...] * * * Rozum ludzki, sprowadzony do swych indywidualnych możliwoci, jest kompletnie niczym, nie tylko jeli idzie o stworzenie, lecz nawet o zachowanie jakiegokolwiek zrzeszenia religijnego czy politycznego, ponieważ rodzi on jedy- nie dysputy, a człowiek, by kierować swym postępowaniem, nie problemów 225 ^dowe^S? e '' P°t?żne> m -226- -doniC2ego;mamy l'zrobiJimypostę. py w nauce o liczbach i w tak zwanych naukach przyrodniczych, ale spróbujemy tylko odrobinę wykroczyć poza kršg naszych potrzeb, a nasza wiedza staje się l miejsca niepotrzebna lub wštpliwa. [...] Na całym obszarze wiata moralnego i politycznego cóż wiemy, co możemy? Znamy moralnoć, którš otrzymalimy od naszych ojców jako całokształt dog- matów, czyli pożytecznych przesšdów, przyjętych przez rozum narodowy. Nic tutaj nie zawdzięczamy niczyjemu rozumowi jednostkowemu. Przeciwnie, ilekroć rozum ten próbował się tu wmieszać, tylekroć kaził moralnoć. [...] miertelni wrogowie wszelkiej społecznoci [filozofowie], ogarnięci odraża- jšcš pychš odludków, w jednym tylko zgadzajš się punkcie: w szale niszczenia. Ponieważ za każdy z nich pragnie zastšpić to, co mu się nie podoba, własnymi koncepcjami, uznawanymi tylko przez niego samego, w rezultacie cała ich potęga jest negatywna, a wszystkie usiłowania twórcze bezsilne i mieszne. O ludzie zbłškani! Nauczcie się wreszcie rozpoznawać tych niebezpiecznych kuglarzy! Pozwólcie niech podziwiajš się nawzajem sami, a wy powróćcie do rozumu narodowego, co nie błšdzi nigdy