To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Heros odwdzięczy się mu wspaniale. Kiedy Tanatos niesie Alkestis z pałacu do grobowca, zaczajony Herakles wydziera królową z jego rąk (znowu znajdujemy się tu w kręgu pojęć ludowych) i okrytą welonem przyprowadza do Admeta, który ją dopiero po długich wahaniach i niepewności, z jakąż radością, rozpoznaje. Spoza wielkiego podziwu, jakim się obdarza Alkestis, prześwituje przeświadczenie dawnych wojowników, iż żona jest własnością męża i za niego oddać życie po prostu powinna. Podobnie też mniemano, że niewolnicy w kopalni srebra powinni dobywać cenny kruszec dla panów. Ale Eurypides, znający te zasady i na pozór nie buntujący się przeciw nim, widzi wszystko inaczej. Cierpki poeta nie rozdziera szat. W nulczącej fornue greckiego teatru odsłania przed naszymi oczami ludzkość, jaką widzi, ludzi pożerających się nawzajem, co jest szczegól- nie jaskrawe wtedy, gdy ojciec Admeta, Feres, zadowolony, że to nie on musiał umrzeć, sławi poświęcenie Alkestis, a syn obrzuca go obelgami. Niejednym też słowem Admet sam siebie obnaża. Jeszcze o wiele więcej: sam rozpoznaje, kimjest. Sąjednak w ludzkości lepsze od niego istoty. Sytuację "uratuje" hałaśliwy, poczciwy Herakles. Ale co mamy począć, co Eurypides chciał począć z istniejącą w świecie takim, jaki jest, istotą przeczystą, Alkestis? Pożegnalne słowa umierającej królowej, która prosi męża tylko o to, aby ich 162 163 W TEA'TRZE DIONIZOSA dzieci były w przyszłości panami w ich domu - jak mamy potrakto- wać te słowa? Albo muszą się wydać niedorzeczne, nieskończenie naiwne, albo dopatrzymy się w nich jakiegoś odblasku owego mitu, który stanowi miejsce "święte świętych" tradycji greckiej, mitu eleuzyńskiego, w którym Kore wraca na niewesołą ziemię dlatego (jak #omyślamy się), że Demeter na nią czeka. Mitu o miłości przekraczającej wszelkie granice, najgłębsze otchłanie. Chociaż Ad- met nie jest jej godny. Bezmierna jest w tym gorycz. A może i jedna z głównych tajemnic cierpkiego poety. Kiedy po latach złoży szczególny hołd patronowi swojej poezji w Bachantkach, pokaże, jak bóg przybywa na ziemię tebańską i tu król Penteus (Pentheus; w tym imieniu poeta doshzcha się wyrazu penthos, "smutek", "żal") sprzeciwia się jego chwale, już napehiająćej świętymi tańcami okoliczne góry i lasy. Śmie znieważać go i usiłuje go pojmać. Nieznany pr Lybysz wiedzie jednak króla w głąb leśną, gdzie z drzewa będzie się przyglądał mistycznemu obzzędowi czcicielek (jest wśród nich matka jego, Agaue), aż go wytropią i rozszarpią w strzępy. Tak bezsilny jest ludzki umysł wobec tajemnicy. Komedia i jej mistrz Arystofanes Innym oprócz tragedii i dramatu satyrowego owocem tajemnicze- go natchnienia dionizyjskiego jest na scenie teatru u stóp Akropolu komedia. Z utworów wczesnych komediopisarzy ateńskich zostały fragmenty. Wspomnijmy ich: Kratinos, dziewięciokrotny, do roku 423 przed Chr., zwycięzca we współzawodnictwie teatralnym; Kra- tes, który pierwsze zwycięstwo odniósł w roku 450; Ferekrates, zwycięzca z lat 440#30; Eupolis, urodzony w roku 446, zrazu przyjaciel, potem przeciwnik Arystofanesa. Ten ostami, bardzo dziw- ny poeta (ok. 448-ok. 380), w swoim dziele wprowadza nas w gwar ówczesnych sporów intelektualnych i politycznych, a zarazem w otwarty jakby ku łąkom i ku niebu nad łąkami krąg baśni, nieokiełznanej fantazji. Pochodził z ateńskiej gminy Kydatenajon. Ojciec jego, Filippos, miał niewielką posiadłość na wyspie Eginie, dokąd cała rodzina przeniosła się jeszcze w latach chłopięctwa Arystofanesa. Komedia i jej mistrz Arystofanes Już w pierwszej komedii, dla nas zaginionej, Daitaleis, Biesiadni- cy, obdarzonej nagrodą w roku 427, poeta nowomodnemu, jak mniemał, wykształceniu ówczesnych Aten przeciwstawiał dawną # tężyznę wiejską. Nie lubił, podobnie jak Tukidydes, przywódcy ludowego po zgonie Peryklesa, Kleona, syna bogatego właściciela zakładów garbarskich. Nie wydaje się dziś badaczom, żeby ów "syn garbarski" był aż tak okropny, jak przedstawili go obaj wielcy pisarze