To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Ale masz rację, pamięć o dawnych czasach i Władcy Wszechrzeczy nie powinna umrzeć. A jeśli istnieje możliwość ich wskrzeszenia, rezygnować bez walki nie wolno. – Dzięki za te słowa – Rahe-das pochylił głowę. – Żal, iż nie wszyscy tak rozumują. Odwiedziłem niemało krain zamieszkanych przez plemiona eneików i tylko nieliczni podzielali twoje zdanie. – Eneikowie zapominają... – w głosie księcia zabrzmiał smutek. – Nie wszyscy. Ty, panie, jesteś tego dowodem. – Nie musisz silić się na uprzejmość, wiem dobrze, jak wygląda sytuacja. Urumowie sapo twojej stronie, możesz żądać, Geue. – Zwróć kryształ. Giuao-temh wstał. – Kierujesz żądanie w niewłaściwą stronę. Ja nie dysponuję Etauorem – powiedział. – Domyślam się, lecz z pewnością możesz wydać polecenie powiernikowi. – Nie mogę. Kamienia tu nie ma. – Jak to: nie ma? Gdzie wobec tego jest? – Boski kryształ spoczywa, podobnie jak u was, w klasztorze Zabójców Smoków. Jego słowa zaskoczyły Rahe-dasa. – Macie tu zakon? Nie wiedziałem... Książę nie odpowiedział od razu. Popatrzył chmurnie na stojącego przed nim Irgę, po czym rzekł po długiej pauzie: – Jest klasztor, daleko stąd, w miejscu, gdzie Wielki Urt wypływa z gór na niziny. Ale niełatwo tam dotrzeć. – Dlaczego? – Kraj jest wyludniony, widziałeś przecież. Zabójcy zostali tam sami. A po drugiej stronie rzeki rozciąga się Pustynia Śmierci. – Widziałem opustoszałe wioski, lecz nie znam powodu... – Wszyscy Urumowie skupili się wokół Worh. Stało się to wtedy, gdy armia biła się z Iserami, w ubiegłym zuarze. Pustynia obudziła się. – Jak to? – Ogniste meduzy przekroczyły Wielki Urt. Pojawili się też sahani – widmowi jeźdźcy. Eneikowie uciekli tutaj, do wideł Wielkiego i Małego Urtu, gdzie słudzy pustyni nie docierają. Tam został tylko klasztor. Nie wiem, czy jeszcze istnieje. Rahe-das poczuł, jak krew uderza mu do głowy. Wzbierała w nim zajadła, nieprzejednana nienawiść do wszystkiego, co uchybiało Ayan – tiallowi, ta sama, która kazała mu zabijać. – Wydaliście kryształ na łup pustyni?! – Wojsko było w Iserii, mówiłem. Zresztą, cóż może uzbrojony nawet eneika przeciw sile Storg-orha? – Mieliście obowiązek chronić Etauora! Giuao-temh postąpił krok do przodu. Jego twarz znalazła się tuż przy twarzy Rahe-dasa. – Nie krzycz na mnie, Zabójco – powiedział spokojnie, jedynie drgające mięśnie szczęk zdradzały tłumione wzburzenie. – Nie ja rządziłem wówczas Urumami, byłem wtedy dzieckiem. A Zabójcy odmówili opuszczenia klasztoru, wiem to od ojca. Irga z wysiłkiem pohamował gniew i siłą woli zmusił się do spokoju. Istotnie, Giuao-temh nie mógł odpowiadać za winy przodków. – Pójdę tam – zdecydował. – Dasz mi przewodnika? Książę pokiwał głową, a na jego ustach znów pojawił się uśmiech. – Dam przewodnika i wojowników dla ochrony. – Za wojowników dziękuję, mam cerańskich Zabójców. – Zbrojnych nigdy w nadmiarze, chociaż przeciwko monstrom pustyni nie zdziałają wiele. Lecz obecność większej grupy oddala niebezpieczeństwo; niewolnicy Storg-orha unikają atakowania licznych oddziałów. – A, właśnie – wymieniłeś nazwę, której nie znam. Kim są sahani? – Po raz pierwszy pojawili się pod koniec traut. Nazwano ich widmowymi jeźdźcami, bo najczęściej przybierają postać valijskich rycerzy na irmanach lub kisetach. Zdarza się czasem, że wyglądająjak srebrni tornowie, a bywają też podobni do eneików... To widma, Rahe-das. Strzały przenikająich ciała niczym powietrze, nie czyniąc im najmniejszej krzywdy. A oni zabijają. Wielu naszych położyło głowy, ani razu nie udało się ich pokonać. – Skąd się wzięli? Wiemy o meduzach, o xinxach, innych sług Pan Pustyni nie miał, a tu nagle jeźdźcy..? – Mówią że wypluwają ich ogniste meduzy – wtrącił Nanna-ove. – Że wychodzą z płomieni. – Zawsze było odwrotnie: żywych pochłaniały ogniste kręgi. – A teraz wyrzucają martwych... – Giuao-temh spojrzał wymownie na Zabójcę. – Myślisz, że to... ci sami? – szeptem zapytał Rahe-das. – Może... – Jeżeli tak jest, to wyobraź sobie, książę, jaką armię posiada dziś Storg-orh! Już tyle ellarów meduzy tańczą po obrzeżach Pustyni Śmierci. – I ujawnia ją teraz... Dlaczego? – Książę w zamyśleniu potarł kosmaty podbródek. – Jeszcze nie wiem, czcigodny – rzekł powoli Rahe-das – Ale to zaczyna układać się w całość. – Co masz na myśli? – Nie potrafię ci tego wyjaśnić... takie skojarzenie... Wszystko, co dzieje się wokół wskrzeszenia Ayantialla, wiąże się z aktywnością Storg-orha. – Nie rozumiem. Powiedz, co wiesz. – Jeszcze za wcześnie, jeszcze czegoś mi brakuje. Ale myślę, że nadchodzą trudne czasy, książę. * Eneikowie szybko maszerowali w stronę gór, znów wyraźnie widocznych na horyzoncie