To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
- Nie chcê czekaæ. - Jej rêce sta³y siê równie niecierpliwe jak usta. Czy naprawdê jeszcze przed chwil¹ s¹dzi³a, ¿e nie lubi mê¿czyzn? Tego jednego lubi z ca³¹ pewnoœci¹. Tak bardzo, ¿e zaraz go zje w kilku szybkich, ³apczywych kêsach. - Dlaczego ludzie zawsze mówi¹, ¿eby czekaæ. A ja chcê, ¿ebyœ... - Chwyci³a zêbami p³atek jego ucha i wyszepta³a wyrafinowane ¿¹danie. - O Bo¿e. Sam nie wiedzia³, czy to modlitwa dziêkczynna czy b³aganie o pomoc. Pewien by³ tylko jednego: jego opanowanie mia³o swoje granice, ku którym zbli¿a³ siê teraz z niebezpieczn¹ prêdkoœci¹. - Malory, dobrze ju¿, dobrze, zwolnij choæ na chwilê. Ociera³a siê o niego, a ¿¹dne d³onie œmia³o wêdrowa³y po jego ciele, przesuwaj¹c siê coraz ni¿ej i ni¿ej. - Malory, poczekaj. - Dobrze. - Odrzuci³a do ty³u g³owê i pos³a³a mu z³oœliwy uœmiech. - Ha, ha, rzeczywiœcie czekasz. - Zamkn¹³ d³onie na jej przegubach i - nie bez pewnego ¿alu - uniós³ jej rêce na wysokoœæ swoich ramion. Brakowa³o mu tchu, miêœnie stwardnia³y jak kamienie. - Jaki mamy wybór? Rano albo ty mnie znienawidzisz, albo ja ciebie. B³yszcz¹ce oczy i koci uœmieszek igraj¹cy na jej wargach oszo³omi³y go, poczu³ kompletn¹ suchoœæ w gardle. - Bo¿e, ³adna jesteœ, taka podchmielona. Powinnaœ siê po³o¿yæ. - Dobrze - przylgnê³a do niego, zapraszaj¹co ko³ysz¹c biodrami. - ChodŸmy wiêc. - Natychmiast opuszczam tê piêkn¹, pijan¹ kobietê. Wspiê³a siê na palce i mocno przytuli³a, ws³uchuj¹c siê w ob³¹kañcze uderzenia serca Flynna. - Nigdy st¹d nie wyjdziesz. Wiem, co robiê, i wiem, czego chcê. Czy bardzo ciê to przera¿a? - Owszem, skarbie, dosyæ. Przyszed³em, bo chcia³em porozmawiaæ z tob¹, a teraz nawet nie bardzo pamiêtam o czym. Mo¿e zrobiê nam kawy i...? - Widzê, ¿e sama bêdê musia³a zaj¹æ siê wszystkim. - Jednym p³ynnym ruchem œci¹gnê³a przez g³owê nocn¹ koszulkê i odrzuci³a j¹ na bok. - O s³odki Jezu. Jej cia³o by³o rozkoszne - bia³e i ró¿owe, w³osy sp³ywa³y w dó³ kusz¹c¹ fal¹, muskaj¹c koniuszki piersi, g³êbokie szafirowe oczy wpatrywa³y siê w niego, kiedy czyni³a krok w jego kierunku. Usta Malory przesuwa³y siê po wargach Flynna niczym gor¹ca, jedwabna pokusa. - Nie bój siê - szepnê³a - zajmê siê tob¹. - Za³o¿ê siê. - B³¹dzi³ d³oñmi w kusz¹cym g¹szczu w³osów, a jego cia³o przemieni³o siê w prawdziwy labirynt bólu i po¿¹dania, z którego zdrowy rozs¹dek nadaremnie usi³owa³ siê wydostaæ. -Malory, nie jestem bohaterem. - Kto by tam pragn¹³ bohatera. - Œmiej¹c siê, uszczypnê³a go w podbródek. - B¹dŸmy niegrzeczni, Flynn, b¹dŸmy naprawdê niegrzeczni. - Skoro tak stawiasz sprawê. - Odwróci³ j¹, zmieniaj¹c pozycjê, tak ¿e teraz ona sta³a uwiêziona miêdzy drzwiami a jego cia³em. -Mam tylko nadziejê, ¿e bêdziesz pamiêta³a, czyj to by³ pomys³, i ¿e usi³owa³em... - Zamknij siê i weŸ mnie. Œwietnie, skoro przyjdzie mu wyl¹dowaæ w piekle, niech przynajmniej sama jazda oka¿e siê godna potêpienia. Po³o¿y³ rêce na jej biodrach i poderwa³ lekko, tak ¿e musia³a wspi¹æ siê na palce. Wydawa³o mu siê, ¿e dostrzeg³ w oczach Malory b³ysk triumfu. Dotykanie tej kobiety, w pe³ni œwiadomej swojej si³y i teraz testuj¹cej jego moc, by³o niczym majstrowanie przy w³¹czonym bezpieczniku, gdzie wszystko iskrzy³o siê i skwiercza³o. Powiód³ d³oñmi po jej skórze, zaró¿owionej i gor¹cej. Ogarniêty po¿¹daniem, zanurzy³ twarz w jej w³osach, a d³onie wsun¹³ miêdzy uda. Eksplodowa³a, wydaj¹c ochryp³y okrzyk, wbijaj¹c paznokcie w jego plecy i gwa³townie poruszaj¹c biodrami. Œci¹gnê³a mu koszulê przez g³owê, przesuwaj¹c zêbami po jego barkach, podczas gdy niecierpliwe d³onie mocowa³y siê z d¿insami. - W ³ó¿ku. - Przez moment pojawi³a siê szalona wizja, ¿e bierze Malory tutaj, stoj¹c¹ przy drzwiach, ale wówczas przyjemnoœæ skoñczy³aby siê zbyt szybko. Obróci³ j¹. Kiedy zrzuca³ z nóg buty, oboje zawadzili o naro¿nik œciany. Malory nie dba³a o to gdzie. Jej wy³¹cznym pragnieniem by³o przyjmowanie razów owej dzikiej potêgi, w oczekiwaniu na cudowny, pulsuj¹cy ból ogarniaj¹cy ca³e cia³o. Wirowa³a w szalonym œwiecie wyszukanych doznañ, w którym ka¿de dotkniêcie r¹k i jêzyka tylko dodawa³o nowych. Pragnê³a poczuæ ka¿dy skurcz jego miêœni, ka¿de uderzenie gor¹ca, wyp³ywaj¹ce wszystkimi porami skóry, i wiedzieæ, wiedzieæ z ca³¹ pewnoœci¹, ¿e to wszystko dzieje siê za jej przyczyn¹. Zdyszani, opadli na ³ó¿ko. Kiedy uniós³ jej rêce wysoko nad g³owê i przytrzyma³, rozeœmia³a siê. - Musisz trochê zwolniæ - powiedzia³. Wygiê³a siê w ³uk. - Dlaczego? - Poniewa¿ mam zamiar ciê pieœciæ, a to chwilê potrwa. Poci¹gnê³a jêzykiem po jego dolnej wardze. - Od czego zaczniesz? Poczu³ w brzuchu niemal bolesny skurcz. Zni¿y³ g³owê i powêdrowa³ do jej ust. Pe³nych, miêkkich, gor¹cych i wilgotnych. Odurzy³ siê nimi, ni¹ ca³¹, a¿ zaczêli dr¿eæ oboje. Przesuwa³ jêzykiem po zag³êbieniach szyi, tam gdzie uderza³ puls, a potem powoli w dó³, a¿ poczu³ delikatne, wonne piersi. Lekko poci¹gn¹³ zêbami sutek. Jêknê³a. Ca³kowicie poddawa³a siê przyjemnoœci, czystej rozkoszy bycia przez niego odkrywan¹. Nie broni³a niczego ³apczywym ustom i badawczym d³oniom. Kiedy podniós³ j¹, pomknê³a swobodnie, szybuj¹c w gor¹cym podmuchu powietrza, by zaraz opaœæ i przyci¹gn¹æ go bli¿ej siebie