To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Ściągnęła wątłe ramionka. Nagle zrobiło jej się strasznie siebie żal. Gdyby przynajmniej teraz ktoś opowiedział jej całą prawdę... I doradził, co zrobić, żeby nie jechać do grubej ciotki do Taje. Ach, dlaczego nie ma w domu Rity! Ona jedyna Tonie rozumiała. Rita!... Rita zapraszała ją do-siebie i obiecała jej pokazać morze, statki i mewy. Oczywiście! Teraz, zaraz pojedzie do Rity i wszystko jej opowie. Murmańsk jest chyba niedaleko. Ile kosztuje bilet? Dziecinny pewnie niedrogo. Tonią ma rubla, dał go jej Piotr Wasiliewicz, żeby sobie kupiła, co chce. Nie wydała" jeszcze ani kopiejki. Zerwała się na równe nogi. Rubel leżał nienaruszony w pudełeczku po perfumach. Tonią wyjęła go stamtąd i zacisnęła w dłoni. Teraz czym prędzej do Rity, póki jeszcze nikt nie przyszedł, bo potem za nic jej nie puszczą. Tonią w pośpiechu odwiązała kartkę z morzem i mewami. Był na niej adres. Już ona znajdzie Ritę. W tej chwili jej wzrok padł na Lusię, która siedziała na parapecie i patrzyła na podwórko, gdzie nic się nie działo. Tonią zastanowiła się, czyby nie wziąć jej ze 173 ? ? 9 ? 0 • ? * Arkadij ????2 ci dziwni ki ?? ? Ot ? ? z Arkadij ????; i dziwni ? ^ wi ?? ? L', sobą. Ale po namyśle uznała, że lalka może zamarznąć na północy, bo nie ma ciepłego palta. - Jeszcze tutaj przyjadę. Nie tęsknij i bądź grzeczna - przykazała Tonią i pocałowała Lusię. Po chwili już zapinała guziki swojego paltka. Na nogach miała botki. Włożyła czerwoną czapeczkę z białym pomponem, zawiązała szalik. Chyba o niczym nie zapomniała? Kartka od Rity i rubel leżały w kieszeni. Kluczy nie weźmie. Po co jej one? Wyszła na korytarz. Nikogo! Ostrożnie otworzyła drzwi na klatkę i chwilę nasłuchiwała. Chyba nikt nie wchodzi po schodach. Starając się robić jak najmniej hałasu zatrzasnęła drzwi i zbiegła na dół. Miała szczęście. Na podwórku nie -spotkała żadnego z dzieci, dozorczyni także nie było. I oto Tonią już jest na ulicy. Pada śnieg, podobny do drobniutkich strzępków papierosowej bibułki, które w świetle latarń wirują na tle czarnego, zamglonego nieba. Te, które mają więcej szczęścia, padają na czapki i płaszcze przechodniów i jeszcze przez chwilę bieleją na nich. Inne osiadają na asfalcie i natychmiast zamieniają się w rzadkie szare-błoto. Tonią wiedziała, że do Murmańska jedzie się z Dworca Moskiewskiego. Odprowadzała przecież Ritę. Taksówka przejechała wtedy przez plac i skręciła w ulicę Majakowskiego. Tę ulicę Tonią znała także. Kiedyś szła tamtędy razem z Piotrem Wasiliewiczem i doszli wtedy aż do Newskiego. A stamtąd do dworca jest już blisko - dworzec znajduje się naprzeciwko stacji me- 174 tra z okrągłą wieżyczką. Można tam dojść i na piechotę. To zupełnie blisko. Żeby tylko nikt jej nie zobaczył! Tonią ruszyła w stronę Litiejnego, rozejrzała się i szybko przebiegła przez jezdnię. Już jest po drugiej stronie ulicy. Dalej widać plac, a za nim ulicę wysadzaną drzewami - Majakowskiego. Jak jasno świecą latarnie! Jeśli się zadrze głowę i patrzy, taka latarnia wygląda jak zawieszony księżyc. A śnieżynki wokół latarń robią się czarne i wirują jak chmary muszek. Jaka długo ulica! Ciągnie się bez końca... Tonią już czuła zmęczenie, ale oto jaskrawe, różnokolorowe światła. Dużo świateł. Newski. A więc jest już bardzo blisko dworca. Na Newskim faluje tłum ludzi. Wszyscy dokądś się śpieszą. Sami dorośli, a jeśli mignie gdzieś jakieś dziecko, idzie za rękę z rodzicami lub też koło nich. Lepiej, żeby Tonią także nie szła sama. Wypatrzyła wysokiego, grubego pana w okularach i z wielką teczką, po czym zaczęła iść obok niego, udając, że są razem. Grubas nie zwrócił na nią wcale uwagi. Zamyślony szedł szybko w stronę dworca. Tonią musiała prawie biec. Zbliżali się już do stacji metra, kiedy nagle Tonią zobaczyła idącego naprzeciwko Kuksa. Od razu poznała jego twarz podobną do żołędzia. Oleg Oskarowicz także na pewno ją spostrzegł, gdyż Tonią zauważyła, jak się zdziwił, widząc obok niej nie Piotra Wasiliewicza czy Anię, lecz jakiegoś nieznajomego mężczyznę. Nawet przystanął i popatrzył za nimi, ale Tonią jakby nigdy 175 nic podeszła jeszcze bliżej wysokiego pana i przytrzymała się jego teczki. Kuks przeszedł kilka kroków i obejrzał się. Mała towarzyszka grubasa z teczką nie oglądając się za siebie szła obok niego. Wówczas Oleg Oskarowicz uświadomił sobie, że dziewczynek podobnych do Toni jest najprawdopodobniej w mieście tyle samo co czapeczek z białym pomponem, i spokojnie ruszył dalej. Rozdział dwudziesty czwarty Utracony skarb Po pracy Ania nie od razu wróciła do domu - musiała zrobić zakupy, do świąt zostało zaledwie kilka dni. Zbliżał się już wieczór, kiedy wchodziła po schodach. Chociaż wiedziała, że w domu zostawiła dla Toni przygotowane jedzenie i dziewczynka nie powinna być głodna, nie opuszczało jej jakieś niespokojne przeczucie. Drzwi do pokoju, tak jak się spodziewała, nie były zamknięte. A więc Tonią jest w domu