To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Operacja „Sztylet” w końcu naprawdę się rozpoczęła, co jak zwykle w takich wypadkach bywa, sprawiło dużą ulgę wszystkim biorącym w niej udział. Jak dotąd wszystko szło dobrze. Co prawda całe ugrupowanie znajdowało się w czasie ćwiczeń zaledwie dziewięć godzin lotu od układu Casca, ale przestrzeń międzysystemowa była tak naprawdę jedną olbrzymią kryjówką, w której bez znanych koordynat niczego nie można było znaleźć, za to wszystko schować. Dlatego też nikt ich nie odkrył, a ostatnie ćwiczenia przebiegły nieporównanie lepiej niż wszystkie dotychczasowe. W ocenie komputerów cały 14. Zespół Wydzielony poniósł niewielkie straty, a zrealizował w wyznaczonym czasie wszystkie cele operacji „Sztylet”. Wniosek był prosty: niepokoił się, bo był przesądny i uważał, że zły wynik ćwiczeń oznaczał dobry przebieg akcji i odwrotnie. Być może część niepokoju brała się także stąd, że nie zdołali potwierdzić obecności większej liczby super dreadnoughtów graysońskich w systemie Casca. Powtarzał sobie co prawda szacunkowe oceny dotyczące czasu potrzebnego graysońskim stoczniom na dokonanie tak kompleksowych napraw i modernizacji, ale to jakoś nie pomagało. Odetchnął głęboko i rozejrzał się prawie ukradkiem, nim w końcu przyznał się sam przed sobą do prawdziwego powodu swego niepokoju. W ostatnim uaktualnieniu danych wywiadowczych znalazła się informacja, która dość poważnie zachwiała pewnością siebie Thomasa Theismana. Ponieważ po prawdzie Urząd Bezpieczeństwa założył blokadę na dostęp do informacji zdobytych przez wywiad, informując tylko tych, którzy według bezpieki musieli wiedzieć wyłącznie o tym, o czym wiedzieć powinni, nie miał o tym pojęcia wcześniej. Bezpieka zresztą doszła najwyraźniej do wniosku, że oficerowie Ludowej Marynarki w ogóle o niczym nie muszą wiedzieć. Informacja nie była obiektywnie nawet specjalnie interesująca, a pochodziła sprzed prawie roku, natomiast subiektywnie dla niego była niezwykle ważna. Otóż potwierdzone zostało, że Honor Harrington po odstrzeleniu w pojedynku Younga przeniosła się na Graysona. Sam fakt, że pozbawiono ją dowództwa i odsunięto od czynnej służby za taką bzdurę, wydał mu się niezrozumiałą głupotą. Wystarczyło pobieżnie choćby zapoznać się z karierą odstrzelonego, by zrozumieć, że w pełni na to zasłużył i to dawno temu, a to że nikt tego wcześniej nie zrobił, graniczyło z cudem. Harrington postąpiła słusznie, co Theismanowi sprawiło dziwną satysfakcję. Uważał ją za wroga, ale była honorowym przeciwnikiem. Jego i jego ludzi traktowała jak najwłaściwiej po tym, jak się poddali, i to mimo tego, że znała prawdę. A prawda, którą nieporadnie próbowano ukryć za propagandową wersją oficjalną, była taka, że to Ludowa Marynarka pierwsza wmieszała się w konflikt między Masadą a Graysonem, stając po stronie fanatyków z Masady, i że jej okręty zaatakowały i świadomie zniszczyły jednostkę Królewskiej Marynarki bez wypowiedzenia wojny. Harrington była naprawdę dobra, jeśli nie najlepsza wśród znanych mu oficerów różnych flot. Nawet ci oficerowie Ludowej Marynarki, którzy jej nienawidzili, przyznawali to uczciwie. Należała do tych nielicznych, za których posiadanie we własnych szeregach każda marynarka wiele by dała. A RMN się jej pozbyła za zastrzelenie bezwartościowego gnojka i to na dodatek w uczciwy i zgodny z prawem sposób. Było to tak niewiarygodnie kretyńskie, że musiało być prawdziwe. Oficjalnie nic na ten temat nie podano, ale Theisman wątpił, by Marynarka Graysona była w tej kwestii równie głupia jak Royal Manticoran Navy. Na pewno zaproponowali jej przystąpienie do służby, a biorąc pod uwagę, jak bardzo potrzebni im byli doświadczeni oficerowie, Harrington awansowała najprawdopodobniej na wyższy stopień niż on. Oczywiście, jeśli operacja „Pozór” rzeczywiście się powiodła, to wraz ze wszystkimi okrętami Graysona siedziała teraz w systemie Casca. Ale jeśli się nie powiodła, to istniała szansa, że znów się spotkają, tylko że tym razem ona będzie miała do dyspozycji jeden lub dwa superdreadnoughty. A brutalna prawda była taka, że Alexander Thurston mógł być doskonałym planistą, ale nie dorastał jej do pięt w prawdziwej walce. A on sam, choć raz zdołał ją zaskoczyć, doskonale wiedział, ile udziału miały w tym sprzyjające okoliczności. I nie żywił złudzeń — jeśli Honor Harrington dowodziła w systemie Yeltsin i miała do dyspozycji choćby jeden okręt liniowy, to 14. Zespół Wydzielony poniesie ciężkie straty. Choć mimo wszystko powinien wykonać zadanie — jak dobra nie byłaby Harrington, trzydzieści sześć pancerników musi sobie poradzić nawet z trzema superdreadnoughtami. A więcej nie mogła ich mieć — w tak krótkim czasie nie zdołano by przeprowadzić koniecznych napraw. Uśmiechnął się do siebie z ponurą satysfakcją: znów „powinno” i „jeżeli”. Jedno co było dobre to to, że przestał się denerwować, skoro przestał się oszukiwać. A wszystko i tak rozstrzygnie się w ciągu najbliższych czterech dni