To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Gant przysunął się bliżej: ręka obleczona była gumowym kombinezonem, choć przez to wcale nie mniej obrzydliwa. Uczniowie przestali krzyczeć i zaczęli podchodzić, więc Gant, jak zawsze świadomy wrażliwości publicznej, musiał szybko od- wrócić ich uwagę. Meisterbrau beknął po raz drugi, tym razem wypluł błyszczący zegarek, który natychmiast podniósł Harry. - Hej, spójrzcie na to! - krzyknął, wymachując nad głową Ti- mexem Philharmonic, jednocześnie spychając dyskretnie nogą poza pole widzenia rękę Eddiego Wildera. - Spójrzcie na to, po- łknięty przez rekina i dalej gra wspaniałą muzykę, kochani! Je- steście świadkami ni mniej, ni więcej, tylko cudu, cudu nowocze- snej amerykańskiej technologii! Cud ten... Odłamek blasku słonecznego przedarł się przez kaniony wie- żowców i zegarek zalśnił jak diament. Dzieci patrzyły tam, gdzie chciał Harry Gant. Dusza Eddiego Wildera odeszła z tego świata - Norman Rockwell (1894-1978) - amerykański ilustrator, specjalizujący się zwłaszcza w okładkach magazynów; w pracach swych idealizował amerykańską prowincję i małomiasteczkowy patriotyzm. Jedna z jego najsłynniejszych prac, cykl plakatów "Cztery Wolności", stanowiła ilustrację do tez orędzia wojennego prezydenta Roosevelta. nie zauważona. Philharmonic zwiększył tempo. A Meisterbrau, wyciągnięty z wody, ale jeszcze nie pokonany, zatopił zęby w pacz- ce z nadrukiem: OSTROŻNIE! BIOHAZARD. MATERIAŁY MUTAGENNE. Jak na nowojorskie przedpołudnie w roku 2023, nie było to znowu takie niezwykłe. 2 Pirat - przestępca atakujący t rabujący statki morskie. Synonimy: korsarz, kaper, flibustier, rozbójnik morski. Masowe piractwo nie jest już spotykane; w pewnych regionach zdarzają się jednak sporadycz- ne napady... Encyklopedia Świata Najdziwniejsza rzecz w oceanie Wszystkich meandrów drogi, jaką przebywały ścieki w pod- ziemiach miasta, nie znał już nikt - jedyna kompletna mapa za- ginęła po śmierci Teddy'ego Maya. Ścieki musiały jednak w koń- cu gdzieś wypłynąć - po rozmaitych mniej lub bardziej skutecz- nych procesach oczyszczających wlewały się albo do East River, albo do Hudsonu. Z nimi przepływały do zatoki (zawadzając roz- maitymi odpadkami organicznymi o stępkę promu na Staten Is- land), a z zatoki do oceanu. W oceanie w owych czasach pływały na wolności strasznie dziwne rzeczy. Wobec niektórych z nich fauna nowojorskich ka- nałów wyglądałaby cienko. Sławny kronikarz katastrof Tad Win- ston Peller w swym rozchwytywanym bestsellerze "Cień nad Strathmere" roztrząsał losy nadbrzeżnego miasteczka w stanie New Jersey, które pewnej nocy w roku 2011 znikło bez śladu. Popularna w okolicy teoria głosiła, że podczas nowiu z morza wy- lazły Ziemnowodne Mutanty i zrównały wszystko i wszystkich z powierzchnią ziemi. A oto nazwa pewnej rzeczy pływającej na wolności po oce- anie, która nie zagrażała niczyjemu życiu: "Yabba-Dabba-Doo". "Yabba-Dabba-Doo" to nie łacińskie ani greckie miano pew-| nej zmodyfikowanej genetycznie odmiany tuńczyka. "Yabba- -Dabba-Doo" - tak nazywała się łódź podwodna, wielka, zielona w jasnoróżowe grochy. Jej żywy ładunek stanowiła gromada roz- bitków oraz gatunków zagrożonych wyginięciem. Włóczyli się wzdłuż Wschodniego Wybrzeża, sprawiając kłopoty organiza- cjom i osobom, które wykazywały niedbałość w pozbywaniu się zanieczyszczeń. Podobno kapitan "Yabba-Dabba-Doo", Philo Dufresne, był najczarniejszym spośród Afrykanów, jacy jeszcze żyli na ziemi, ale jego zdjęcie udało się zrobić tylko jednej osobie, a ona nie puszczała pary z ust. Mówiło się także, że "Yabba-Dabba-Doo" jest napędzana perpetuum mobile, które zostanie udostępnio- ne światu - wraz z darmowymi galaretkami pomarańczowymi dla wszystkich chętnych - jeżeli tylko ludzkość sobie na ów dar zasłuży. Wszystko to brzmi jak fabuła bardzo kosztownego serialu te- lewizyjnego z podkładanym chóralnym śmiechem. Nie - to sa- mo życie. Ale dokładnie to było intencją Phila Dufresne: żeby trudno go było brać poważnie. Za dużo przymiotników Tego ranka, gdy Joan zawierała znajomość z Meisterbrau, "Yabba-Dabba-Doo" zajęła pozycję na wodach nieopodal Mon- tauk Point. Philo Dufresne, zostawiwszy w sterowni pierwszego oficera wypatrującego ewentualnych celów, zaszył się w swej ka- jucie, aby popisać sobie godzinkę. Albowiem Philo, ekopirat o międzynarodowej sławie, był tak- że szufladowym pisarzem, a przez ostatnie dziesięć lat, z prze- rwami, pracował nad Wielką Epopeją Atlantycką, opowieścią o uczłowieczonych wielorybach, delfinach i rybach. Tytuł roboczy brzmiał: "Bez przeciwstawnych kciuków", a książka, podobnie jak sam Philo, miewała przebłyski geniuszu. Nigdy nie miała zostać opublikowana