To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

.. Całą noc modliłam się... Często zbliżam się do niego, patrzę mu w oczy, zagaduję... Zapomniałam o godności, nie mogę się opanować... Nie mogłam się wstrzymać i wczoraj przyznałam się wujaszkowi Wani, że jestem zakochana... Cała służba wie, że ja się w nim kocham. Wszyscy to widzą. Helena A on? Sonia On mnie nie dostrzega. Helena (w zamyśleniu) To dziwny człowiek... Wiesz co? Pozwól mi, ja z nim pomówię... Ostrożnie, nie wprost... (Pauza) Doprawdy, jak długo może trwać taka niepewność... Pozwól mi! (Sonia potakująco kiwa głową) Doskonale. Kocha czy nie kocha - dowiedzieć się nietrudno. Nie bój się, kochanie, nie trwóż się - ja przeprowadzę śledztwo delikatnie, nawet tego nie zauważy. Musimy się tylko dowiedzieć - tak czy nie? (Pauza) Jeżeli nie, to niech tu nie przyjeżdża. Dobrze? (Sonia potakuje głową) Tak łatwiej - na niewidzianego. Odkładać tego nie będziemy, zaraz go wypytam. Miał mi pokazać jakieś plany... Idź, powiedz mu, że chcę go widzieć. Sonia (bardzo wzruszona) Powiesz mi całą prawdę? Helena Ależ oczywiście. Mnie się zdaje, że najgorsza prawda nie jest taka straszna jak niepewność. Zaufaj mi, kochanie. Sonia Tak, tak... Powiem mu, że ty chcesz zobaczyć te plany... (Idzie i zatrzymuje się przy drzwiach) Nie, niepewność jest lepsza... bo zawsze jeszcze zostaje nadzieja... Helena Co ty mówisz? Sonia Nic, nic. (Wychodzi) Helena (sama) Nie ma nic gorszego, jak znać cudzą tajemnicę i nie móc na nią poradzić. (Zamyślona) On się w niej nie kocha - to jasne, ale dlaczego nie miałby się z nią ożenić? Nie jest ładna, ale dla wiejskiego lekarza w jego wieku byłaby znakomitą żona. Mądra, taka dobra, czysta... Nie, to nie to, nie to... (Pauza) Rozumiem ją, biedactwo. W tych wściekłych nudach, kiedy zamiast ludzi kręcą się wokoło niej jakieś szare plamy, słyszy się tylko najpospolitsze rzeczy, widzi się tych, co potrafią tylko jeść, pić, spać, a tu przyjeżdża od czasu do czasu on, niepodobny do innych, ładny, zajmujący, pociągający, to jakby księżyc wschodził w ciemności... Poddać się czarowi takiego człowieka, zapomnieć się... Zdaje się, że ja sama także się trochę temu poddałam. Tak, smutno mi bez niego i uśmiecham się kiedy myślę o nim... Wujaszek Wania powiada, że w moich żyłach płynie jakoby rusałczana krew. "Niech pani odrzuci skrupuły choć raz w życiu..." No, cóż? Może właśnie tak trzeba? Poleciałabym jak wolny ptak od was wszystkich, porzuciłabym wasze ospałe twarze, wasze rozmowy, zapomniałabym, że istniejecie wy wszyscy... Tak, tylko że jestem tchórzliwa, nieśmiała... sumienie mnie zamęczy... On bywa tutaj co dzień, zgaduję po co, dlaczego tu przyjeżdża, i już mam poczucie winy, gotowa jestem upaść przed Sonią na kolana, przepraszać i płakać... Astrow (wchodzi z mapami) Dzień dobry! (Podaje jej rękę) Chciała pani obejrzeć moje arcydzieło? Helena Wczoraj obiecał mi pan pokazać swoje prace... Pan nie zajęty? Astrow Oczywiście. (Rozkłada plan na stoliku do kart i przypina go pluskiewkami) Gdzie się pani urodziła? Helena (pomaga mu) W Petersburgu. Astrow A kształciła się pani? Helena W konserwatorium. Astrow To chyba panią mało zainteresuje. Helena Dlaczego? Rzeczywiście, wsi nie znam, ale wiele czytałam. Astrow Tutaj w domu mam własne biurko... w pokoju pana Iwana. Kiedy już się tak zmęczę, że otępieję całkowicie, porzucam wszystko i lecę tu, i bawię się tą historią godzinę albo dwie... Pan Iwan i panna Sonia stukają na liczydłach, a ja siedzę koło nich przy swoim biurku i smaruję, ciepło mi i spokojnie, świerszcz gra za kominem. Ale na tę przyjemność pozwalam sobie nieczęsto, raz na miesiąc... (Pokazując na planie) Niech pani tu popatrzy. To jest obraz naszego powiatu, jakim był przed pięćdziesięciu laty. Ciemnozielona i jasnozielona farba oznacza lasy. Połowa całej przestrzeni zajęta przez las. Gdzie na zielonym zaznaczona czerwona siatka, tam były łosie, sarny..