To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Dowodził także zaniepokojenia publicysty wpływami obozu narodowego wśród młodzieży, zwłaszcza akademickiej, a także wykorzystywaniem antysemityzmu w walce politycznej. Już w dwa tygodnie później Stpiczyński bezpośrednio zaatakował prasę endecką, prowadzącą ostrą nagonkę na wybranego właśnie prezydenta Narutowicza. [...] plwanie w pierwszego konstytucyjnle wybranego dostojnika państwowego i rzucanie w zdezorientowane masy przewrotnego kłamstwa, że Jest on żydowskim prezydentem [...] Jest szczytem barbarzyństwa form polityki prawicowej. Czy należy to uważać za prowokowanie demokracji, aby okrzyknięto Zamoyskiego (Maurycego, kandydata endecji w wyborach — J. P.l kandydatem niemieckim, ponieważ głosowali nań Niemcy? - pisał Stpiczyński, zarazem podkreślając wysokie kwalifikacje umysłowe i moralne wybranego prezydenta12. W dniu, w którym ukazał się cytowany wyżej artykuł, 16 grudnia 1922 r., Eligiusz Niewiadomski zamordował w warszawskiej „Zachęcie" prezydenta Narutowicza. Chociaż kampania prasowa i akty zniewagi wobec prezydenta były haniebne, zabójstwo było indywidualnym czynem politycznego fanatyka13. Stpiczyński nie miał oczywiście wątpliwości, że to politycy i publicyści obozu narodowego byli moralnymi sprawcami zbrodni. Eligiusz Niewiadomski, Lutosławski [Kazimierz — J. P.], Strońskl, Grabskł [Stanisław — J. P.], Sadzewicz, Zygmunt Wasilewski, Dymowski, Zamorski — patrioci ultra «narodowi», mężowie opatrznościowi międzynarodowego łajdactwa, korupcji i przekupstwa, patentowani żydożercy z domieszką żydowskiej krwi [...], zbrodniarze l skrytobójcy o artystycznej fantazji niepospolitego tchórzostwa — gangrena i tragedia wielkiego kulturalnego narodu. [...] Zatapiający we krwi Majestat Najjaśniejszej Rzeczypospolitej i szargający go na Językach otumanionych, zmaltretowanych, zidiociałych przekupek, dewotek, wszelkiego typu ulicznic, niektórych miłosiernych arystokratycznych kretynek salonowych, stęsk- [ 49 niemych za «słodkostrasnym» spojrzeniem Griszki Rasputina. Zebrania, zebranka, posiedzenia, konwetykle, konwetykle, konferencje, konspiracyjne uściski dłoni, dwa słowa, znak krzyża, tajemnicze gesty — Ojczyzna, Bóg... l los. Wariat, szaleniec, niepoczytalny artysta, wrażliwa dusza, subtelny esteta nie ciągnął losu — sam, sam chciał Jeden samiuteńki «biedaczek — tak się trząsł», krzyk obrażony «narodowo-demokratycznej» duszy — męczennik. Czarna kurtyna, z okropną, straszną, wieczystą plamą krwi — pisał Stpiczyński w pełnym gniewu i sarkazmu artykule, którego niemal wulgarna, na pozór bezładna poetyka przywodziła na myśl współczesne mu prądy literatury14. Podkreśla się często, że Józef Piłsudski i piłsudczycy wykorzystali zabójstwo Gabriela Narutowicza w doraźnej walce politycznej z endecją, a nawet opierali na wywołanym przez ten mord wzburzeniu i zamęcie politycznym swe rachuby na przejęcie władzy15. Argument moralnej odpowiedzialności endecji za śmierć prezydenta stał się niewątpliwie wygodnym instrumentem w walce propagandowej. Wydaje się, że nie należy jednak zupełnie lekceważyć autentycznego wstrząsu i oburzenia, które było reakcją na to polityczne zabójstwo. Jakże podobnym tonem do prasowych wystąpień Stpiczyńskiego brzmiały wówczas słowa poety Juliana Tuwima w głośnym wierszu Pogrzeb prezydenta Narutowicza16. Nie ulega oczywiście wątpliwości, że artykuły Stpiczyńskiego należały do tych, które mogły przyczyniać się do podgrzewania nastrojów, zwłaszcza, że w atmosferze sprzyjającej eskalacji konfliktu i fizycznym porachunkom, wprost groził samosądami wobec — jak to określał — „cieczypospolitych endeckich". Szczególnie ostro atakował mistrza antypiłsudczykowskiego pamfletu księdza Kazimierza Lutosławskiego, którego nazwał „łotrem w sutannie"17. Należy jednak zauważyć, że i niektóre z wystąpień publicystów prawicowych, choć z pozoru uspakajające nastroje i odcinające się od mordu, można było uznać za prowokujące przeciwników18. Do sprawy zabójstwa Narutowicza powracał Stpiczyński także w kolejnych tygodniach po zamachu. Zwracał uwagę na „współodpowiedzialność" rozpolitykowanego duchowieństwa katolickiego za śmierć prezydenta. W śmiałym, a zarazem pełnym patosu apelu zwracał się wprost do metropolity warszawskiego kardynała Aleksandra Kako-wskiego o zajęcie zdecydowanego stanowiska w tej kwestii19. Był to zarazem zwiastun silnych akcentów antyklerykalnych, które trwale zagościły odtąd w publicystyce Stpiczyńskiego. Z oburzeniem reagował też na próby gloryfikacji E. Niewiadomskiego przez publicystów prawicowych, ponownie kierując pod ich adresem pogróżki. Zapowiadał, że z tymi, którzy odważyli się wieńczyć laurami czoło mordercy [...], którzy ze zwyrodniałym upojeniem apoteozują sprawcę dramatu 16 grudnia 22 r. — przyjdzie Jeszcze czas porachunku20. Zabójstwo Narutowicza stało się istotnym elementem propagandowego kanonu publicystyki piłsudczyków, którego celem było wykazanie, że endecji z punktu widzenia moralnego nie można traktować jako równoprawnego uczestnika życia politycznego. Ze szczególnym upodobaniem wykorzystywał ten argument Stpiczyński, wykładając chwytliwą i nieskomplikowaną wizję konfliktu politycznego w Polsce, w myśl któ- 50 rej „obóz za ugodą z okupantem — za zbrodnią 16 grudnia 22 r." walczy z obozem „za niepodległością — przeciw zbrodni"21. Pomimo groźnego kryzysu wewnętrznego, Polska uniknęła w grudniu 1922 r. ewentualności wybuchu poważniejszego konfliktu, czy nawet wojny domowej. Szybki wybór nowego prezydenta Stanisława Wojciechowskiego, a zwłaszcza powołanie, w porozumieniu z Piłsud-skim, rządu gen. Władysława Sikorskiego sprzyjało pacyfikacji nastrojów. Konflikty piłsudczyków z Sikorskim z czasów I wojny światowej wydawały się należeć do przeszłości