To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Każdy z nich niczym ogromna konserwa wystawał z podziemi sięgając prawie sufitu, znajdującego się kilkanaście metrów nad głową. W rzeczywistości sam reaktor czwarty podstawę miał poniżej poziomu podłogi i nie sięgał do samego sufitu. U szczytu znajdował się mechanizm napędowy prętów sterujących oraz zbiorniki separatorów pary. Wisiały tam także pręty awaryjne. Ogromne pomieszczenie całe wypełnione było plątaniną rur, kabli i wszelkiego rodzaju stalowych konstrukcji, których przeznaczenia nawet on nie był pewien. Wszędzie wisiały tabliczki ostrzegające o promieniowaniu. Ze ścian wystawały wszelkiego rodzaju przełączniki i lampy, przy których manipulowali ubrani w niebieskie kombinezony ludzie. Dookoła otaczały go platformy i drabiny po których można było poruszać się niczym po gałęziach drzew w dżungli. Ktoś chodził w kółko prawie u szczytu reaktora badając coś licznikiem Geigera-Müllera. Aleksander krzyknął do niego, że tam można przebywać tylko przez kilka minut, ale on jedynie kiwnął głową, doskonale zdając sobie z tego sprawę. Górna część ścian hali zbudowana była z ogromnych, poustawianych w niewielkich odstępach okien, przez które jednak nie wpadało do środka za dużo światła. Były po prostu brudne i zakurzone, a nikomu nie chciało się ich umyć. Większość światła dawały rozwieszone przy samym suficie rzędami lampy jarzeniowe. Szedł dalej. Od reaktora przez środek pomieszczenia przebiegał szeroki na kilka metrów i głęboki kanał, który można było pokonać przechodząc wąskim, stalowym mostem. Pomalowany na żółto teraz wydawał się nieco przerdzewiały. Aleksander wszedł na niego stąpając po siatkopodobnych płytach. Oparł się o barierkę i spojrzał w dół. Pod spodem biegły ogromne srebrzyste rury. To jedna z nitek układu pierwotnego chłodzenia. Płynie w nich rozgrzana radioaktywna woda, wprost z reaktora. Można by było po drabinie zejść na dół, ale wolał tego nie robić bez powodu. Rury były naprawdę potężne, musiały być silnie zbrojone grubą warstwą ołowiu. Kanał kończył się przy ścianie sali, gdzie stał jakiś ogromny agregat rozbłyskujący jak choinka kolorowymi lampami. To pewnie pompa ciśnieniowa. Przechodziła przez otwór w ścianie do następnego pomieszczenia. Udał się w tamtym kierunku, żegnając reaktor. Za drzwiami znalazł się w kolejnej sali, położonej nieco niżej. W tej plątaninie rur którą tu znalazł nie mógł już nic rozpoznać. Mimo, że schematy oglądał każdego dnia na komputerze, mimo że mógł sterować bezpośrednio praktycznie każdym zaworem czy pompą, to nie potrafił w wyobraźni przenieść tych, z pozoru prostych, planów na skomplikowany system który tu widział. To tak jakby w oparciu o mapę mrowiska ktoś zbudował wielką metropolię. Zwiedzał tak kolejne pomieszczenia. Gdy już porządnie się nachodził trafił w końcu do komory turbogeneratorów. To właśnie tutaj energia cieplna zamienia się w energie elektryczną. Olbrzymie turbiny, po dwie na reaktor, kręcąc się z wielką prędkością, powodowały straszny hałas. Przy wejściu wisiały nauszniki, które szybko założył. Od razu lepiej – pomyślał. Teraz czuł jak od ruchu wirowego drży pod nim podłoga. To dopiero potęga. Dostrzegł szefa techników. Podszedł do niego i poklepał po plecach. Ten odwrócił się i odchylił jeden nausznik z jednego ucha. Aleksander zrobił to samo, po czym zaczął krzyczeć, starając się zostać dobrze zrozumianym: - Wiecie już co powodowało te wibracje przy zwiększonych obrotach? - Tak, to wina rdzy. Te cholerne rury rdzewieją trzy razy szybciej niż przewiduje to program eksploatacyjny – odkrzyczał technik, wycierając ze smaru rękę w kombinezon. - I tak nie mogliście ich wymienić przed wygaszeniem reaktora, wkrótce będzie okazja. - No mam nadzieję, lepiej żeby nam żadna z tych rur nie poszła gdy w piecu będziemy mieli po sufit uranu. Aleksander uśmiechnął się i przytaknął, po czym zmęczony hałasem udał się dalej. Rozejrzał się jeszcze dookoła i z ulgą opuścił pomieszczenie. Nim dotarł z powrotem do pokoju operacyjnego zahaczył jeszcze o mini bar, w którym skorzystał z okazji wydania ostatnich rubli na jakąś przekąskę ‘na szybko’. Na szczęście obiad przysługiwał mu za darmo. godzina 13.02 - Niewiele ponad 1600 megawatów mocy cieplnej reaktora bloku czwartego – zameldował jeden z techników – turbiny pracują już poniżej swoich optymalnych momentów obrotowych. Aleksander rzucił okiem na monitor komputera. Odszukał interesujące go dane po czym skierował swój głos w stronę sali: - W porządku, powinniśmy już chyba odłączyć turbogenerator siódmy. - Całkowicie się z tobą zgadzam – odparł Borys. Aleksander usiadł na swoim miejscu i rzucił jeszcze okiem do czerwonego skoroszytu, po czym zarządził: - Dobra, przełączcie zasilanie potrzeb własnych na szynę turbogeneratora ósmego. Tylko róbcie to stopniowo, żeby go nie przeciążyć. Nie powinien chyba mówić swojej załodze rzeczy oczywistych, choć z drugiej strony nigdy za dużo ostrożności. Samemu chwycił słuchawkę telefonu i połączył się z maszynownią. Telefon odebrał główny technik, którego poinformował o mającym nastąpić wyłączeniu generatora. Spojrzał na wskaźniki, aby ocenić zachowanie się systemu. Po przełączeniu wszystkich potrzeb własnych na barki turbogeneratora ósmego pobór mocy ustabilizował się na granicy wydolności