To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Powinien byłem dodać, że zanim poszedłem do Milorda, byłem u pana Foxa, z którym ugodziłem się o te 4 tysiące funtów, które Król przeznaczył dla Milorda.   12 listopada. Długo leżałem w łóżku. Sir W. Batten tego ranka wyruszył do Deptford wypłacać na „Wilku”. Pan kontroler (płk. Slingsby) i ja siedzieliśmy nieco czasu nad sprawami Urzędu, a zaś poszedłem z nim do jego domu na Lime Street, piękny dom, w którym nigdy przedtem nie byłem. W mieście, a potem z powrotem do Westminster Hall, gdzie wedle umowy, z kontrolerem i paru ludźmi Parlamentu obiadowaliśmy w gospodzie „Pod Niebem”, a po obiedzie, wziąwszy ze sobą mego dawnego kolegę Spicera, do pana Foxa, od którego dostałem 3000 dla Milorda, a 1000 ma mi dać w czwartek. Tedy zawieźliśmy to do Izby Obrachunkowej i zamknęli w skrzyni u Spicera. Stamtąd poszedłem pieszo do rodziców, gdzie zastałem już moją żonę, która z ojcem kupowała dziś obrus i serwetki do stołu z płótna w deseń tkanego, pierwsze, jakie w życiu kupiłem. Skorzystałem z okazji, żeby wyjść z ojcem popić, i w tawernie rozmówiliśmy się serio o mojej siostrze Paulinie, żebyśmy ją wzięli do siebie, co dla jej dobra rad bym uczynić, wszelako bardzo się boję jej krnąbrności. Wróciwszy do domu ojca poszliśmy z żoną i z matką do pokoiku Poli, a tam powiedziałem jej otwarcie, że biorę ją nie jako siostrę, ale jako służącą, czym przyrzekła, że będzie, i z wielkim dziękowaniem płakała z radości; więc oboje z żoną dosyć byliśmy radzi.   13 listopada. Wróciwszy dziś do domu na obiad, zastałem żonę nad ciastami, które piekąc chciała nowy piec wypróbować, a nie znając jeszcze jego natury i napaliwszy w nim za mocno, przypiekła swoje ciasto; ale na przyszłość będzie już wiedziała, jak sobie z nim poczynać.   14 listopada. Od dzisiejszego dnia będziemy urzędowali nie rano, lecz po południu, tedy rano poszedłem na Cheapside do złotnika Beauchampa, żeby kupić coś dla pana Foxa za jego uprzejmość dla Milorda, i wybrałem złocony dzban. Obiad w domu, a zaś w urzędzie do późnego wieczora. Potem z sir W. Pennem i pik. Slingsbym „Pod Delfina” na Seething Lane, gdzieśmy już zastali sir W. Battena, rzadki bo wieczór, aby on tam nie siedział; wypiliśmy siła słodkiego wina i naopowiadaliśmy sobie wesołych dykteryjek i dobrego byliśmy wszyscy humoru.   15 listopada. Do Westminster, a że na wodzie bardzo zmarzłem, poszedłem sam do tawerny „Pod Słońcem” i wypiłem grzanego wina. Z żoną do Milorda, który pokazał mi portret Króla; był mu on. przyrzeczony jeszcze na morzu, ale nadszedł dopiero teraz; i rzeczywiście jest to najlepszy i najbardziej podobny portret, jaki w życiu widziałem. Gdy podawano do stołu, nadeszła moja żona i zaprowadziłem ją do Milady, która dziś leży niezdrowa, a że przyjęła właśnie francuską służącą i nie mogła się z nią rozmówić, żona posłużyła jej za tłumacza. Zostawiłem potem żonę u Milorda na obiedzie, a po raz to pierwszy Milord postrzegł ją jako moją żonę i zdawał się być z należnym dla niej respektem. Ja zasię pośpieszyłem ku domowi i z sir W; Pennem na obiad. Do sir W. Battena z okazji wesela pary jego służących. Było tam sporo kupców i innych możnych ludzi umyślnie zaproszonych, aby dużo zebrać po obiedzie na gościniec dla państwa młodych, więc zbieraliśmy i ja dałem 10 szylingów, a nie więcej, acz większość gości dawała więcej i myśleli, że ja dałem też tyle co i oni. Stamtąd wodą do Whitehall do pana Foxa i wywiozłem od niego pozostałe 1000 funtów dla Milorda. Spotkawszy się ze Spicerem złożyłem ów tysiąc razem z tamtymi trzema w jego urzędzie. Pana Foxa nie zastałem był. Pieniądze wydał mi jego krewny, któremu dałem 4 funty i coś dla służby; ale gdy ja zamierzam dać p. Foxowi złocony dzban za 50 funtów, oni zażądali tam ode mnie 100 funtów opłaty dla urzędu; tegom się nie spodziewał i nie zapłaciłem, póki się nie rozmówię z Milordem. Wróciwszy do domu zastałem żonę bardzo kontentą z rozmowy z Milordem i z respektu, jaki jej okazywał.   16 listopada. Dzisiejszego dnia mój ojciec, pan Snów (z którym pono jesteśmy krewni) i pan Moore obiadowali z nami w moim domu. Po obiedzie poszliśmy z panem Snowem do mnie na górę i tam wiedliśmy dyskurs o tym, czyby nie pożyczyć 80 funtów jednemu, co potrzebuje pieniędzy i chce mi płacić po 15 funtów rocznie przez osiem lat, co mi się wydaje nie dosyć, a panu Snów, zda się, zawód sprawiła moja odmowa, ja jednak nie kwapię się do wypuszczania pieniędzy lekko z rąk; on zasię ma to za wielki dla mnie fawor, że chce mnie dopuścić do jakowegoś sposobu robienia pieniędzy, który oni nazywają bodmerią, czego ja jeszcze nie rozumiem, ale myślę, że jest w tym coś, co przynosi wielkie zyski.   17 listopada. Obiadowałem u Milady z nią i z lady Pickering, był też z nami jej syn, Jan, taka sama szalona pałka, jakim był zawsze. Matka miałaby chętkę ożenić go, aby posag został dla jego siostry Betty, ale on nie chce o tym słyszeć. Był tam w południe major Hart i powiedział, że regiment Milorda rozpuszczona i że na mnie też wypadnie stąd trochę pieniędzy. Z nim, z Shepleyem i Moore'em do „Diablej Tawerny”, gdzieśmy popili.   18 listopada. (Niedziela.) P. o południu z żoną w naszym parafialnym kościele (a był to pierwszy raz, kiedy moja żona i lady Batten siedziały w naszych nowych ławkach). Po kazaniu lady Batten wzięła nas do siebie i tam wieczerzaliśmy z sir W. Battenem i sir W. Pennem, i bardzo nam świadczono. Moja żona była tam pierwszy raz.   19 listopada. Rano trochę w urzędzie, a potem z naszym skarbnikiem, sir J. Carteretem, w jego powozie do Whitehall, a z rozmowy po drodze wnoszę, że dobry z niego człowiek; mówiąc o ludziach skazanych ninie za ścięcie Króla, wyraził się, że gdyby prawo tego dopuszczało, Król, będąc człowiekiem wielkiego miłosierdzia, wszystkich by ułaskawił. Z panem Shepleyem w tawernie, ugościłem go na rano muszkatułowym winem. Obiad w mieście z sir W. Battenem. Po obiedzie w urzędzie aż do wieczora. Przyszedł pan Beauchamp z owym złoconym dzbanem, za który zapłaciłem 20 funtów. Do późnej godziny muzykowałem, a zaś spać, a żona do drugiej w nocy szykowała bieliznę do prania.   20 listopada. Pan Shepley i ja do nowego teatru blisko Lincoln's Inn Fields (gdzie dawniej był kort tenisowy Gibbonsa), w którym niedawno zaczęto wystawiać sztukę Pod Żebraczą Wiechą. Poszliśmy więc na nią i była bardzo dobrze pokazywana. Widziałem w niej pierwszy raz pewnego Moone'a, o którym powiadają, że jest najlepszym aktorem świata, a który powrócił do Anglii z Królem; a i teatr najpiękniejszy ze wszystkich, jakie Anglia kiedykolwiek miała