To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Trzeba ludziom pokazać, jak się z nią obchodzić. Jedną z możliwości są gesty modlitewne. I nigdy nie jest na to za wcześnie. Dlatego cieszy mnie, że coraz więcej nauczycieli religii już w szkole uczy dzieci obchodzenia się z ciszą. Okazuje się, że większość uczennic i uczniów reaguje bardzo pozytywnie na to, gdy lekcja religii rozpoczyna się chwilą ciszy. Najwidoczniej codzienny nadmiar informacji budzi tęsknotę za ciszą. Nabożeństwa wielkich kościołów zawierają niewiele elementów duchowych, a ci, którzy odczuwają tęsknotę duchową, muszą wycofać się do klasztorów albo takich miejsc jak Dom św. Benedykta, gdzie mogą brać udział w kursach kontemplacji. Jednak potem wracają do codzienności i stwierdzają, ze się im nie udaje wcielić praktyki duchowej w normalne życie. Co radzi Ojciec w takich wypadkach? Co poradziłby Ojciec samotnej matce z trójką dzieci, która chciałaby pójść drogą duchową? Zachęciłbym ją do tego, żeby w ciągu dnia poszukała spokojnej chwili, na przykład wtedy, gdy dzieci są w przedszkolu lub śpią, albo spróbowała wstawać pół godziny wcześniej niż reszta rodziny. Potrzeba tylko kilku minut dziennie, które ma się dla siebie. Najlepiej zawsze o tej samej porze. Ważne jest, żeby ten czas od początku włączyć w tok dnia. Ten cichy czas należy dobrze wykorzystać. Należy usiąść i wykonać proste ćwiczenie. Decydująca jest regularność ćwiczenia. Ma się ono stać tak oczywiste jak poranne mycie zębów. Łatwiej mają osoby samotne — single czy osoby starsze — które zwykle potrafią dość dobrze organizować swój czas. Ma, więc sens tworzenie pewnych rytuałów, które nadadzą codzienności określony kształt? Tak jest. Rytuał to także stworzenie w mieszkaniu miejsca, w którym wykonuję moje ćwiczenie. Mogę tam położyć koc do siedzenia albo zapalić świecę. Ważne, aby panowała tam określona atmosfera, która ułatwia skupienie. Na taką przestrzeń sakralną znajdzie się miejsce nawet w najmniejszym mieszkaniu. A więc nawet najbardziej zajęci ludzi mogą prowadzić duchowy tryb życia? Tego uczy doświadczenie. Na nasze kursy przychodzą ojcowie i matki. Mimo stresującej codzienności kroczą intensywną drogą duchową. Największy nacisk kładziemy na to, żeby nasze kursy przygotowywały do kontynuowania kontemplacji, na co dzień. W DRODZE DO RAJU JAK DOŚWIADCZENIE DUCHOWE WPŁYWA NA DZIAŁANIE Mówi się, że doświadczanie mistyczne zmienia człowieka. Czy istnieją określone sposoby zachowania, które odróżniają mistyka lub mistyczkę od innych łudzi? Doświadczenie mistyczne nie zmienia wcale struktury osobowej człowieka lub zmienia tylko nieznacznie. Ale to nie znaczy, że przechodzi ono bez śladu. Człowiek wkracza w proces przemian, który dokonuje się od wewnątrz, a nie poprzez zewnętrzne apele „powinieneś"' czy „musisz". Sam z siebie zdobywa nowe widzenie świata i nową hierarchię wartości. Człowiek ukształtowany mistycznie staje się bardziej tolerancyjny, a w jego duszy zaczyna się rozprzestrzeniać wielka życzliwość wobec życia. Ponieważ życzliwość ta nie została narzucona z, zewnątrz, lecz wyrosła z wnętrza, na trwale przenika całe jego zachowanie. Doświadczenie mistyczne sięga aż do codzienności. Jeśli tak się nie dzieje, znaczy to, że mistyk zatrzymał się na swojej drodze. Czy dopiero doświadczenie mistyczne wywołuje taką wewnętrzną przemianę? A może życie zmienia się już wtedy, gdy wstępujemy na drogę duchową? Zmianę powoduje wstąpienie na drogę duchową. Nie trzeba mieć za sobą jakichś niezwykłych doświadczeń mistycznych, by uruchomić proces wewnętrznej przemiany. Często uważa się, że doświadczenie mistyczne pozwala osiągnąć stan większego spokoju. Czy to prawda? Spokój oznacza przede wszystkim „dać sobie spokój", pozwolić działać innym ludziom, sytuacjom i relacjom. Zdolność ta pojawia się w takim stopniu, w jakim ustaje przywiązanie do struktury ego. Im mniej krążę wokół ego, tym bardziej mogę pozwolić innym ludziom i okolicznościom być takimi, jakimi są. Staję się także bardziej tolerancyjny wobec samego siebie. U mężczyzn objawia się to często tym, że nie pochłania ich całkowicie robienie kariery. Dostrzegają, że życie oferuje więcej niż tylko sukces zawodowy i pieniądze. Jakość staje się w życiu ważniejsza niż ilość. Zażywają więcej wczasu, zaczynają się interesować rzeczami, których przedtem nie dostrzegali, zaczynają nagle czytać książki. A kobiety? Kobiety opowiadają, że najpierw zmieniła się ich półka z książkami, potem szafa z ubraniami, potem zmienił się sposób odżywiania, a na koniec krąg przyjaciół. Dla niektórych pozornie banalne czynności zyskały nieprzeczuwany wcześniej sens — na przykład odkryły duchowy wymiar gotowania lub sprzątania. Nie traktują tych czynności jako uciążliwych obowiązków, lecz jako praktyki pozwalające skupić się wewnętrznie. To wszystko dzieje się nie, dlatego, że tak chcą, lecz dlatego, że zmieniło się - i to od wewnątrz - ich nastawienie do życia. Czy taka zmiana przyzwyczajeń życiowych nie jest dla wielu ludzi niepokojąca? Mam na myśli pary, w których jeden partner czyni jakieś doświadczenia, których drugi nie jest w stanie pojąć. Bywa, że prowadzi to do ciężkich kryzysów. Nagle znana od lat żona zmienia się nie do poznania. Może to wywoływać lęk lub agresję. Często się zdarza, że mężowie zwracają się do mnie z obawy, że ich żony mogłyby od nich odejść. Lęk ten jest zrozumiały, ale często nieuzasadniony