To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

..] oraz rybaków z brązu. Stoły były całe ze srebra, a na nich gliniane puchary pozłocone. Filtrowane wino lało się strumienia- mi. "Przyjaciele! - rzekł Trimalchion. - Dziś jeden z moich niewolników pierwszy raz się golił, chłopiec, niechże powiem bez niczyjej obrazy, porządny, oszczędny, że i okruchy zbiera. Pijmy do woli i biesiadujmy do świtu". Kiedy on to mówił, kogut zapiał. Zaniepokojony tym znakiem, kazał Trimalchion rozlać pod stołem wino i nawet zrosił nim lampę. Potem jeszcze przełożył pierścień z lewej ręki na prawą, mówiąc: "Nie bez powodu ten trębacz dał znak. Albo gdzieś tu blisko jest pożar, albo ktoś w sąsiedztwie kona. Precz od nas to wszystko! Kto nu więc przyniesie tego zwiastuna nieszczęścia, dostanie napiwek". Nie domówił słów, a już mu z pobliża aportują koguta, którego wnet kazał ugotować w kotle. Pokro- jonego przez tego wielce uczonego kucharza, który dopiero co dobył z prosięcia ptaki i ryby, rzucono w garnek. Podczas gdy Dedalus raczył 533 SNY I POLITYKA się najognistszym trunkiem, Fortunata utarła w bukszpanowym młynku pieprz. Trimalchion, przełknąwszy frykasy, zwrócił się do domowników: "Cóż to, jeszcze nie jedliście kolacji? ldźcie już, niech inni przyjdą na wasze miejsce". Przyszła więc nowa ekipa. Tamci zawołali: "Żegnaj, Gajusie!". A ci: "Witaj, Gajusie!". W tym momencie po raz pierwszy zmąciła się wesołość uczty. Kiedy bowiem w #onie nowych służących wszedł dosyć urodziwy chłopiec, Trimalchion rzucił się na niego i długo chłopca całował. Fortunata więc, upierając się przy swojej równej z mężem godności, zaczęła wymyślać Trimalchionowi, traktując go jako brudasa i łajdaka, bezwstydne- go świntucha. W końcu wykrzyknęła: "Pies!". Trimalchion zaś, rozdrażnio- ny tą awanturą, rzucił kielichem w twarz Fortunaty. Zawrzała, jakby jej wybił oko, i drżące ręce wzniosła ku twarzy. Wstrząśnięta tą sceną Scintilla przycisnęła do piersi łkającą przyjaciółkę. Usłużny niewolnik nawet przyło- żył jej do bolącego policzka małą wazę chłodnej wody, nad którą pochyliła się Fortunata, jęcząc i płacząc. Na to Trimalchion: "Co, ta dziewka nie pamięta? Wziąłem ją z ruszto- wania, zrobiłem z niej człowieka wśród ludzi. Teraz się nadyma jak ropucha, nie pluje sobie w kieckę na urok, a przecież to ścierwo, nie kobieta. Kto z chlewa, gdzie mu do pałacu. Niech mi geniusz sprzyja, utemperuję tę Kasandrę w buciorach! Pomyśleć, że ja, dureń, mogłem poślubić dziesięć milionów. Wiecie, że nie kłamię. Perfumiarz Agaton nie dalej jak wczoraj wziął mnie na stronę i rzekł: ##Radzę ci, byś nie pozwo- lił twemu rodowi wymrzeć##. A ja, poczciwiec, nie chcąc wydać się lek- koduchem, wbiłem sobie w nogę siekierę. Dobrze, zobaczysz, będziesz pazurami darła ziemię, żeby mnie znaleźć. A żebyś już w mig pojęła, co sobie zrobiłaś, zabraniam - słyszysz, Habinna? - stawiać jej posąg na moim grobie. Niech przynajmniej po śmierci nie mam awantur. Jeszcze więcej! By wiedziała, że potrafię ukarać: nie wolno jej pocałować mnie umarłego". Po tym wybuchu Habinnas zaczął prosić, żeby już zechciał się uspokoić. "Nikt z nas - mówił - nie jest wolny od winy. Przecieśmy ludzie, nie bogi". To samo perswadowała mu Priscilla, płacząc. Przyzywając jego geniusza, nazywając Trimalchiona Gajusem, prosiła, by się przełamał. A on nie wstrzymał łez, płacząc mówił: "Proszę cię, Habinna, tak jak chcesz się długo cieszyć swoim stadem, pluń mi w twarz, jeśli coś zrobiłem nie tak. Całowałem tego arcyporządnego chłopca nie dla urody, ale dlatego, że porządny. Zna tabliczkę mnożenia do dziesięciu, czyta z otwartej książki, za dniówki kupił sobie kostium tracki, a z oszczędności fotel i dwie wazy. Czy nie wart jest oka z głowy? O, Forlunata zabrania! Ty na wysokich obcasach, takaś mocna? Dobrze radzę, wykorzystaj swoją gratkę, jędzo! Nie każ mi Z Satirikonu Petroniusza zgrzytać zębami, pieszczotko! Chcesz poznać, jaki jestem? Już wiesz, że co włożę sobie w głowę, tkwi tam jak przybite do deski. Lecz pomyślmy o żyjących. Proszę, przyjaciele, bawcie się. Bo i ja byłem tym, czym wy jesteście, jeno przez zasługę doszedłem tu, gdzie mnie widzicie. Serduszko robi ludzi, reszta to duperele. ##Dobrze kupuję, dobrze sprzedaję##. Kto inny co innego wam powie. P#kam ze szczęścia. A ty nie dość, że chrapiesz, jeszcze się mazgaisz? Już ja się postaram, byś zapłakała na dobre