To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Komuś tak bogatemu, właścicielowi połowy „Xanadu”, warto odebrać życie. Ta myśl doprowadziła go do zastanowienia się nad swym obecnym życiem. Po co mu to wszystko? Żeby dożyć starości jak ojciec, nieustannie ryzykując, a w końcu i tak zginąć z cudzej ręki? Pippi lubił swoje życie, władzę, forsę, ale Crossowi wydało się ono teraz puste. Ojciec nigdy nie zaznał szczęścia, jakim jest miłość do kobiety w rodzaju Atheny. Cross miał zaledwie dwadzieścia sześć lat; mógł rozpocząć nowe życie. Pomyślał o Athenie, że jutro pierwszy raz zobaczy ją w pracy, zobaczy, jak wciela się w inną kobietę, przybiera rozmaite maski. Athena podobałaby się Pippiemu, Pippi lubił piękne kobiety. Przed oczyma stanęła mu żona Virginia Ballazza. Ją też Pippi bardzo lubił, jadł przy jej stole, obejmował serdecznie, tańczył z nią, grał w bocce z jej mężem, a potem obmyślił, jak ich zabić. Cross wstał z leżaka. Świtało. Światło jutrzenki zasnuło białą mgiełką łunę nad Las Vegas. Przebiegł wzrokiem flagi wszystkich ważniejszych hoteli z kasynami, „Piaski”, „Cezar”, „Flaming”, „Zajazd Pustynny” oraz neonowy czynny wulkan „Mirażu” – „Xanadu” ze swymi Willami uważano tu za najlepszy. Cross budził się ze snu, w którym żył. Najpierw śmierć Gronevelta, teraz Pippiego. Wrócił do pokoju, podniósł słuchawkę i zaprosił Lię Vazziego na śniadanie. Przyjechali razem do Vegas. Zamówił w recepcji naleśniki, bo pamiętał, że dla Lii po tylu latach spędzonych w Ameryce wciąż były egzotycznym daniem. Ochroniarz wprowadził Vazziego. Równocześnie kelner wwiózł śniadanie. – No i co ty o tym sądzisz? – spytał Cross, gdy zasiedli w kuchni do jedzenia. – Uważam, że powinniśmy zabić tego całego Loseya – powiedział Lia. – Dawno ci to mówiłem. – Nie wierzysz w jego wersję? Lia kroił naleśnik w wąskie paski. – Wstydziłbyś się opowiadać podobne brednie. Taki fachowiec jak twój ojciec nie dałby się podejść jakiemuś łachmaniarzowi. – A don w to wierzy – zaoponował Cross. – Przeprowadził dochodzenie. Lia sięgnął po hawańskie cygaro i szklankę brandy, którą Cross dla niego przyszykował. – Słów don Clericuzia nie śmiem podawać w wątpliwość. Ale pozwól mi zabić tego Loseya. Tak dla pewności. – A jeśli stoją za nim Clericuziowie? – Don jest człowiekiem honoru. Tak, jak go kiedyś pojmowano. Gdyby zabił Pippiego, zabiłby również ciebie. Zna ciebie. Wie, że pomścisz swego ojca. Don jest ostrożny. – Chciałbym, żebyś odpowiedział mi na jedno pytanie. Gdyby kiedykolwiek przyszło ci wybierać, po czyjej stronie byś stanął? Po mojej czy po stronie Clericuziów? – Nie musiałbym się zastanawiać – odparł Lia. – Byłem blisko z twoim ojcem, jestem zżyty z tobą. Jeśli ciebie zlikwidują, mnie też nie zostawią przy życiu. Cross pierwszy raz pił z Lią brandy do śniadania. – A może to naprawdę był nieszczęśliwy zbieg okoliczności? – Nie – stwierdził stanowczo Lia. – To był Losey. – Nie miał motywów – powiedział Cross. – Zresztą, my to sprawdzimy. Chcę, żebyś zorganizował sześciu ludzi, najbardziej ci oddanych. Żaden nie może pochodzić z Enklawy Bronxu. Bądźcie gotowi i czekajcie na moje rozkazy. Lia był trzeźwy jak nigdy. – Przepraszam cię, Cross. Wiesz, że nigdy się do niczego nie wtrącam. Tym razem jednak chciałbym znać twoje plany. – Dobrze – zgodził się Cross. – W najbliższy weekend lecę na dwa dni do Francji. Ty w tym czasie dowiedz się jak najwięcej o Loseyu. – Jedziesz razem z narzeczoną? – spytał z uśmiechem Lia. Crossa rozbawiła jego elegancja. – Tak. I z jej córeczką. – Z tą, której brakuje piątej klepki? – upewnił się Lia. Nie chciał nikogo urazić. We Włoszech mówiono tak również o bardzo zdolnych, roztargnionych ludziach. – Zgadza się – odparł Cross. – We Francji jest lekarz, który być może ją wyleczy. – To fajnie – ucieszył się Lia. – Życzę wam wszystkiego najlepszego. Czy ta kobieta jest wtajemniczona w sprawy Rodziny? – Boże uchowaj! – krzyknął Cross i obaj wybuchnęli śmiechem. Swoją drogą, ciekawe, skąd Lia wiedział tyle o jego prywatnym życiu? Rozdział siedemnasty Pierwszy raz Cross miał zobaczyć Athenę przy pracy. Jak udaje uczucia, jak wciela się w kogoś innego. Umówił się z Claudią, że wpadnie do jej biura na terenie wytwórni i razem pójdą na plan. Zastał tam dwie nieznajome. Claudia dokonała prezentacji: – To mój brat Cross, a to reżyser filmu Dita Tommey. I Falene Fante, która kręci dziś swoje sceny. Rzuciwszy na Crossa zawodowym okiem, Tommey skonstatowała, że jest dość przystojny, ale brakuje mu ognia, pasji, na ekranie więc wypadłby bezbarwnie. Straciła zainteresowanie. – Właśnie wychodziłam – powiedziała, podając mu rękę. – Bardzo mi przykro z powodu pana ojca. A zmieniając temat, to chcę pana zapewnić, że mile tu pana widzimy. Claudia i Athena wyrażają się o panu w samych superlatywach, choć jest pan producentem