To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

.. Nolar uśmiechnęła się, ubawiona niezwykłą, zawstydzającą wprost gorliwością, z jaką Wessell starał się być im pomocny. - To bardzo miło, że tak się o nas troszczysz. Podróż była długa i męcząca. Jestem Nolar z rodu Meroneyów, a to moja ciotka Elgaret. Przerwała, zastanawiając się, co jeszcze powinna wyjaśnić i komu. Wcześniej miała podobny dylemat - założyć welon, czy pozostawić twarz odsłoniętą? Ostbor zapewniał kiedyś, że w Lormt najbardziej cenią wiedzę i uczciwość. Zbliżając się do bram twierdzy, Nolar postanowiła więc przekroczyć je bez zasłony kryjącej znamię. Spośród wszystkich miejsc w Estcarpie właśnie Lormt powinno przyjąć ją życzliwie - jako osobę potrzebującą pomocy. Jeśli zaś jej twarz będzie budzić odrazę w czcigodnych uczonych - myślała ponuro - to niech sobie patrzą gdzie indziej. Będąc już w obrębie murów Lormt wyczuła jednak, że pozory nie mają tu takiego znaczenia, jak w świecie otaczającym fortecę. Wessell na pewno nie cofał się przed nią, a jego spojrzenie było jasne i przenikliwe. Patrząc mu prosto w oczy, Nolar oświadczyła: - Ciotka jest Wiedźmą, która doznała poważnych obrażeń. Zawinił tu... nadmierny wysiłek, na jaki się zdobyła, wykonując ostatni plan Rady. Mój nieżyjący już mistrz, Ostbor Uczony, mówił nieraz, że Lormt, i tylko ono, jest prawdziwą skarbnicą wiedzy o uzdrawianiu, przywiodłam więc Elgaret do was. Wessell popatrzył bystro na swą rozmówczynię. - My, mieszkańcy Lormt, nie mamy powodów, aby z otwartymi ramionami przyjmować Czarownice. Gościmy je niechętnie, jako że one niechętnie odnoszą się do gromadzonej przez nas wiedzy. - Przechylił głowę na bok, co nadało mu wygląd wścibskiego ptaka, przyglądającego się podejrzanemu kęsowi. - Nasi uzdrowiciele są teraz /przeciążeni pracą, lecząc zarówno chłopów z okolicznych zagród, jak i obcych ludzi, którzy się u nas schronili. W zwykłych czasach przyjąłby was mistrz Ouen, ale obecnie zajęty jest przywracaniem porządku. Mamy tu tylu uchodźców... - spojrzał z ukosa na nieruchomą Wiedźmę. - Dla swej ciotki potrzebujesz uzdrowiciela czy też uczonego, który wyszuka odpowiednie dzieła na temat uzdrawiania? Nolar zmrużyła oczy. Nie zastanawiała się nad tym wcześniej, ale teraz błyskawicznie podjęła decyzję. - Moja krewna nie ma żadnych ran na ciele - odpowiedziała. - Najlepiej będzie, jeśli jeden z waszych uczonych wskaże nam te prace, dzięki którym moglibyśmy wybrnąć z kłopotów. Wessell rozmyślał przez chwilę, bębniąc palcami w stół. - Morfew... Stary Morfew. To z nim musicie się zobaczyć. Od kiedy Kester upadł w zeszłym miesiącu, uszkadzając sobie biodro, Morfew opiekuje się zwojami, w których zawarta jest wiedza o leczeniu i odczynianiu uroków. Derren wszedł do sali jadalnej i Wessell zerwał się, aby przynieść więcej jadła i napoju. Nolar pokrótce powtórzyła przewodnikowi to, co powiedział jej staruszek. - Czy teraz, kiedy doprowadziłeś nas bezpiecznie na miejsce - zapytała - pragniesz powrócić do Es? Derren uśmiechnął się krzywo. - Wątpię, pani, czy moja obecność tam jest koniecznie potrzebna. Wokół stolicy stacjonuje tyle oddziałów Pograniczników, że bez trudu poradzą sobie z niedobitkami Pagarowych drużyn. Niezbędni będą natomiast tropiciele, którzy spróbują spenetrować góry i wytyczyć nowe szlaki... ale wydaje mi się, że jeszcze przez długi czas będzie to niemożliwe. Jeśli nie masz nic przeciwko temu, zostanę przez kilka dni, na wypadek gdybyś w drodze powrotnej również potrzebowała eskorty. Nolar przypatrywała się jego szczerej twarzy, zaprzątnięta własnymi myślami. Gdzie właściwie mam się udać, jeśli Wiedźma odzyska przytomność? Czy Czarownica pozwoli mi pozostać w domu Ostbora, czy też może zażąda, abym wraz z nią wróciła do Es i tam poddała się badaniu? Powoli sączyła swoje piwo - dawało jej to chwilę niezbędną do namysłu. Jedno musiała sobie powiedzieć otwarcie - istniała możliwość, że nic nie jest w stanie uleczyć Elgaret. Co wówczas miała począć? Najwyraźniej jej znużony umysł potrafił już tylko mnożyć pytania, na które nie było odpowiedzi. Z trudem skupiła znów uwagę na Derrenie. - Byłabym ci bardzo wdzięczna za dalszą pomoc w opiece nad Elgaret - powiedziała - przynajmniej dopóki nie przekonamy się, czy można coś jeszcze dla niej uczynić. - I obróciwszy się z kolei do Wessella, zapytała: - Czy jest tu miejsce, w którym moglibyśmy zatrzymać się na jakiś czas? Niewiele zostało nam żywności, ale chętnie podzielimy się tym, co mamy. Wessell gwałtownie zamachał ręką, dając do zrozumienia, że odrzuca jej ofertę. - Nie, nie, dzięki przezorności Mistrza Ouena, jak na razie jest dość pożywienia zarówno dla stałych członków naszej społeczności, jak i dla tych, którzy przybyli w ostatnich czasach. Ouen tuż przed trzęsieniem ziemi nalegał, abyśmy przenieśli zmagazynowane ziarno w inne miejsce. Mistrz Duratan sądzi zaś, że możemy przesadzić trochę siewek na zniszczone pola i uzyskać z nich plony, nim Spadnie śnieg. Mamy też mnóstwo wolnych izb dla podróżnych. Miejsce - tego nam w Lormt nigdy nie brakowało