To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Uniosła brwi. Odwrócił głowę i popatrzył w tym samym kierunku. - Obraz? - spytał. - Posprzeczaliście się o ten obraz? Nie spodobał mu się? Cóż to za gbur! Żaden dżentelmen tak by cię nie potraktował, Emmy! Mam zejść na dół, obejrzeć go i powiedzieć, co o nim myślę? Ale Emily schwyciła go za ramię, potrząsnęła głową i zaraz cofnęła rękę. Dostrzegł w jej oczach niepokój, może nawet strach. Czyżby się bała pokazać mu swój obraz? Wyciągnęła rękę w kierunku domu, a następnie wskazała na siebie. Niewątpliwie chodziło o jej wygląd: przesunęła rękami od głowy aż do stóp. Cofnęła się, jakby chciała, by się jej przypatrzył. I spojrzała na niego żałośnie. Pod luźną suknią zarysy jej ciała były takie miękkie i zaskakująco kobiece. Nogi miała bose, spódnica nie sięgała nawet do kostek. Włosy były rozpuszczone. Tak kobieta pokazuje się tylko mężowi, i to w zaciszu sypialni. - To mu się też nie spodobało? - roześmiał się Ashley. - Nie do wiary! Kompletny dureń! Wczoraj, zanim jeszcze zorientowałem się, że to ty, twoja uroda mnie olśniła. Ale dziś rano jesteś jeszcze piękniejsza, bo jesteś sobą. Czyżby Powell nie znał prawdziwej Emmy? Na policzkach Emily pojawił się rumieniec. Ashley poczuł ulgę, gdy przekonał się, że wciąż jest jego dawną Emmy, dla której właściwym otoczeniem jest dzika przyroda, a nie zatłoczona sala balowa. A przecież poprzedniego wieczoru był naprawdę olśniony urodą pięknej nieznajomej. Ale Emmy różniła się od wszystkich kobiet i wszelkie próby upodobnienia się do nich musiały źle się skończyć. Nie byłaby szczęśliwa, boleśnie od- czuwałaby swoje upośledzenie, ale to nie oznacza, że jest od nich gorsza. Cóż on tak naprawdę wiedział o Emily? Przez siedem lat nawet o niej nie pomyślał. Jedno nie ulegało wątpliwości - przez ten czas dziecko przeobraziło się w kobietę. - Masz zamiar za niego wyjść, Emmy? - spytał. Powell jest świadomy kalectwa Emily i to go nie zniechęca do ślubu, pomyślał z ulgą. Nie miał prawa osądzać tego człowieka na podstawie jednorazowej reakcji. Prawdopodobnie to, co ujrzał na sztalugach, wytrąciło go z równowagi. Emily skinęła głową. Ale Powell krytykował także jej wygląd, przypomniał sobie Ashley. A to, że przyszły mąż nie aprobuje prawdziwej natury swojej narzeczonej i widzi w niej tylko śliczną salonową lalkę, nie wróżyło im małżeńskiego szczęścia. - Kochasz go, Sarenko? Dawne przezwisko już do niej nie pasowało. Zrobiło mu się przykro. Nie miał prawa wypytywać jej o uczucia względem narzeczonego, był teraz dla niej kimś obcym... podobnie jak ona dla niego. Stali przez dłuższą chwilę, przyglądając się sobie nawzajem. Ashley czuł się odprężony - po raz pierwszy od wielu dni, tygodni, miesięcy. W Emmy było coś kojącego. Zawsze to w niej wyczuwał. Uniosła obie ręce wnętrzem dłoni do góry i pomachała szybko palcami. Kolejny dobrze znany gest. „Mów o sobie!" Ujrzał w jej oczach błysk szczerego zainteresowania i zrozumienia. Poczuł gwałtowną potrzebę zwierzenia się jej -jak przed laty. Zdawał sobie sprawę, że niekiedy ucie- kają jej poszczególne słowa; nie wiedział, jakich szczegółów nie zdołała pochwycić - ale zawsze pojmowała, o co mu chodzi. Wskazała ręką krawędź skały sterczącą tuż nad wodospadem. Usadowiła się na niej, nie czekając na odpowiedź Ashleya i na chwilę zanurzyła bosą stopę w wodzie. Kiedy usiadł obok niej, podciągnęła kolana do góry, objęła je ramionami i oparła się o nie policzkiem tak, by nie stracić z oczu swego towarzysza. Znów ogarnęły go wspomnienia. W tej chwili Emmy do złudzenia przypominała małą dziewczynkę, a on czuł się znowu tamtym niedoświadczonym młokosem. - Wyruszyłem do Indii w poszukiwaniu nowych wrażeń - zaczął - i bogactwa, które mogłem tam zdobyć. Ale przede wszystkim chciałem się sprawdzić. Udowodnić, że jestem w stanie zmierzyć się z całym światem. Pamiętasz to jeszcze, Emmy? Nie pokiwała głową, nie uśmiechnęła się. Potwierdziła jednak, że pamięta, a on to zrozumiał. - Dokonałem tego wszystkiego - mówił. - Zrealizowałem swoje marzenia i byłem szczęśliwy. Potem wybuchła wojna z Francją, co w Indiach boleśnie odczuwaliśmy. Żyliśmy w ciągłym zagrożeniu, ale to nas podniecało, dodawało życiu ostrzejszego smaku. Zaprzyjaźniłem się z kilkoma oficerami. Na przykład z majorem Cunninghamem. Roderick był dla mnie jak brat... Emily spojrzała na Ashleya i gestem ręki ponagliła go, by mówił dalej. Wiedziała, że to jeszcze nie koniec. - A potem spotkałem Alice. Powiedział to w taki sposób, że Emmy zrozumiała, iż to spotkanie położyło kres jego szczęściu. - Jej ojciec, sir Alexander Kersey, był moim zwierzchnikiem w Kompanii Wschodnioindyjskiej. Alice przebywała w Indiach od niedawna; przedtem mieszkała w Anglii razem z bratem, który nagle zmarł. Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, miałem atak malarii i bredziłem w gorączce. Mój lokaj powiadomił o tym Kerseya. Gdy odzyskałem przytomność, ujrzałem przed sobą Alice. Ocierała mi twarz wilgotnym ręcznikiem. Opiekowała się mną przez kilka tygodni. Była niewiarygodnie piękna - smukła, filigranowa, ciemnowłosa... Miała taki łagodny głos... Cóż w tym dziwnego, że zakochałem się w niej po uszy? Nic dziwnego, odpowiedziała Emmy spojrzeniem swych wielkich, spokojnych oczu i lekkim uśmiechem. Wpatrywała się w jego wargi z takim napięciem, że z pewnością nie straciła ani słowa. Tak, to było nieuniknione. Alice wydawała się taka łagodna i cierpliwa... Cierpiała z powodu śmierci swego brata i była Ashleyowi wdzięczna m dowody współczucia i oddania. Zakochała się w nim. Ashley poprosił ojej rękę. - I tak oto - powiedział - po kilku tygodniach znajomości zostaliśmy małżeństwem. Dotąd Alice była dla mnie jedynie pielęgniarką, a ja dla niej pacjentem. Ale wierzyliśmy święcie, że będziemy żyć razem długo i szczęśliwie. Emily wyciągnęła rękę i dotknęła przelotnie jego dłoni. Widocznie coś w brzmiącej w jego głosie goryczy odbiło się w wyrazie twarzy. Nie jesteś szczęśliwy, mówiły wyraźnie przenikliwe oczy Emmy i zmarszczka na jej czole