To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Wraz z kamieniami pogrzebiemy i n marzenia jakiegokolwiek widomego sukcesu w ¿; choæby nawet w formie odkrycia kawa³ka korytarza. : de przecie¿ poszukiwanie zawiera w sobie pierwia twórczy. W³o¿yliœmy w nasz zwariowany wykop masê cy i energii. Schodziliœmy jak na pogrzeb. Ratowa³ nas humor. Zawaliæ wykop? Nikt inny na œ cie nie wiedzia³ lepiej od nas, jak to zrobiæ! Nie bêd; tym najmniejszego k³opotu! Od pocz¹tku przy trzeciej platformie wisia³a na œc: ³adna fotografia nagiej dziewezyny. Przypomina³a, ¿þ powierzchni istnieje realny œwiat i tym samym ostrzE przed pomys³ami gro¿¹cymi totaln¹ katastrof¹ pogrz nia ¿ywcem. Szkoda by by³o! Postanowiliœmy jej nie zþ raæ. Niechaj tam pozostanie jak boginka podziemi. Z uporz¹dkowaniem terenu nie mieliœmy k³opo Wyrzucony na zewn¹trz wykopu ¿wir i wyniesione ka nie nie odró¿nia³y siê od naturalnego otoczenia, œmiec: po nas nie by³o. Wkrótce liœcie pokryj¹ nawet œlady stóp W drodze powrotnej zapyta³ ktoœ,_ czy nie poszlibyœm wódkê? Poszliœmy wszyscy. Piêcistawy Otrzyma³em pracê przy budowie nowego schroniska w Piêciu Stawach Polskich. Jako robotnik niewykwalifiko- wany przydzielony zosta³em do grupy zakopiañczyków pra- cuj¹cych przy wykopach. Brzmi to mo¿e niezbyt odkryw- czo, ale wykop wykopowi nierówny! Nie mówi¹c ju¿ o lokali¿acji. W naszym wypadku kilkudziesiêciometrowy wykop, oznaczony i odmierzony palikami i grubym drutem, prowadzi³ przez... ³an wysokiej, bujnej kosodrzewiny, wzd³u¿ surowych murów przysz³ego schroniska. Kiedy w przerwie pracy, wsparci na kilofach i ³opatach, podnieœliœmy wzrok - ogarnia³ on piêkn¹ wokó³ panora- mê wysokogórsk¹. Pocz¹wszy od Œwistówki Roztockiej, przez któr¹ bieg³a œcie¿ka do Morskiego Oka, dalej Opalo- ny Wierch, Prze³êcz Marchwicka i poszarpana grañ Mie- dzianego a¿ do Szpiglasowej Prze³êczy. Od po³udniowego zachodu ci¹gnê³a siê pó³kolem skalista grañ Liptowskich Murów a¿ po G³adki W ierch. Jeszcze dalej zarysy wyso- kich szczytów, Czarne Œciany, Granaty, a ponad Buczy- now¹ Dolink¹ grañ Buczynowych po Krzy¿ne, Wo³oszyn. Schronisko le¿a³o nad Przednim Stawem. Nie ka¿dy wy- kop godzien by³ tak królewskiego krajobrazu. Do Wodegrzmotów Mickieþa-cza podwozi³ nas du¿y ciê- ¿arowy samochód, z którego wysiadaliœmy Qbt³uczeni i za- kurzeni od stóp do g³ów, ale jazda do roboty mia³a w sobie coœ z przygody w górach, podobnie jak marsz Dolin¹ Roz- toki wzd³u¿ potoku. To nic, ¿e przy tej okazji ka¿dy targa³ narzêdzia czy materia³ budowlany oprócz w³asnego ple- caczka z ¿ywnoœci¹ na ca³y tydzieñ. Kilku z nas dodatko- wo nios³o w³asny sprzêt taternicki, aby móc wyskoczyæ na9 wspinaczkê w wypadku œwiêta czy z innych powodóþ wolnego od pracy. Z kumplami z Zakopanego, Jþ; Jasiñskim, Zdziœkiem Dudzikiem i Ceœkiem Dziukien sto przystawaliœmy nie tylko, aby odsapn¹æ, ale i szyæ oczy rozleg³ymi malowniczymi Szczotami Wo³þ skimi. 4Vzrok b³¹dzi³ stromymi skalnymi ¿lebami, k1 pionowe progi wznosi³y siê kaskadami. Dziesi¹tki p panych turni i turniæzek, grzêd skalnych i uskoków, p stych koryt potoków, studni, dziur i wnêk poroœn: kêpami drzew i zagonów kosodrzew iny, trawiaste za i polany, kþzewy, kwiaty i ³any borowiny - wszysþ tworzy³o pierwotny rezerwat wspania³ej dzikiej p: dy. Ró¿norodne bogactwo form. Co za szc¿êœcie, ¿e wiek nie zd¹¿y³ tego jeszcze zniszczyæ. Po przeciwleg³ej stronie ci¹gnê³a siê lesisto-skalistþ Opalonego a¿ po mroczne, pionowe zerwy Œwistawe by, poza któr¹ œcie¿ka wznosi³a siê stromo zakosami wej stronie znanej Siklawy. By³ tam zainstalowany þ towarowy, kolejka napêdzana ko³em kieratu u góry rat kojarzy³ mi siê zawsze z galerami. Wtedy to ! pierwszy w ¿yciu "chodzi³em w kieracie" przy tranþ worków cementu i desek. Natychmiast u³o¿yliœmy : okolicznoœciowy tekœcik monotonnie póŸniej mrucz: takt kroków. Kator¿nicza treœæ do tego stopnia nas ro sza³a, ¿e kierat raz po raz nieruchomia³. Dopiero pc ciu ³ez i przywróceniu nale¿ytej powagi mo¿na byþ gn¹æ dalej. Hej... uuuch... niemmm! Lecz nie kierat, a wykop by³ naszym fatum. Nie 1: prosta sprawa. Wpierw nale¿a³o siekierami, pi³ami fami œci¹æ wszystkie ga³êzie i konary. D³oni, w³osów rañ. oblepionych ¿ywic¹ nie sposób by³o doprowadziæ rz¹dku. Pomimo o¿ywczego zapac::u ¿ywicy by³o to kre. Nastêpn¹ uci¹¿liw¹ trudnoœæ stanowi³o usL grubych korzeni, które zawi³ymi splotami, jak oœmiornicy, obejmowa³y mniejsze i wiêksze kamien z kolei nale¿a³o wpierw okopaæ, aby póŸniej obrusz laznymi sztangami. Pracowaliœmy wy³¹cznie kole nie - jeden cz³owiek nic tu nie by³ w stanie zdzia³a piero po wybraniu i wytoczeniu ca³ych stert kamientl0 na by³o rozpocz¹æ zmiêkczanie ziemi kilofem i wybieranie jej ³opat¹. Metal bezustannie zgrzyta³ o ska³ê