To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

- Zacharius poruszy³ palcami. Szary kotek zeskoczy³ z podo³ka Myrmeen i podbieg³ do niego. Zacharius zatrzyma³ siê przy drzwiach, czekaj¹c a¿ Siobhan, Niccolo, Sauveur i wszystkie koty opuszcz¹ salê. - Wezwij mnie, kiedy podejmiesz decyzjê. Nietrudno bêdzie mnie znaleŸæ. Z dziwnym, enigmatycznym uœmiechem odwróci³ siê i wyszed³. Drzwi zamknê³y siê za nim z hukiem. Evon Stralana od³¹czy³ siê od ¿o³nierzy i podszed³ do Myrmeen. - Co o tym myœlisz? Twarz w³adczyni skrzywi³a siê w groŸnym grymasie. - Je¿eli na ciele kupca znajdziecie choæ jeden koci w³os, chcê, aby lord Zacharius i ca³a jego œwita zosta³a sprowadzona na przes³uchanie. Tak czy inaczej dowiedzcie siê mo¿liwie jak najwiêcej na jego temat i niech twoi ludzie œledz¹ ca³¹ jego grupê. Chcê wiedzieæ, gdzie siê zatrzymali, z kim siê kontaktuj¹ - wszystko. - Mo¿esz uznaæ to za za³atwione. A mo¿e tymczasem dowiedzielibyœmy siê czegoœ wiêcej o ofierze? Nied³ugo potem Myrmeen zatrzyma³a siê przed wejœciem do sklepu Othmanna. Magowie niebawem skoñczyli pracê potwierdziwszy, i¿ mo¿na ju¿ bezpiecznie wejœæ do sklepu i pozwolili Myrmeen, aby pod¹¿y³a za nimi. Nie by³o tu okien ani pochodni, które mo¿na by³o zapaliæ. Wewn¹trz sklepu na œcianach znajdowa³o siê kilka pó³ek, kilka przeszklonych szafek, stó³ z trzema krzes³ami - jednym za i dwoma ustawionymi przed nim, oraz ma³y kantorek na zapleczu, gdzie ustawiono stos pustych skrzyñ, by zas³oniæ sporej wielkoœci czarne pud³o. Podeszli do niego ostro¿nie, gdy¿ chroni³y je trzy zaklêcia. By³y doœæ proste i ³atwe do zdjêcia przez wprawnych czarnoksiê¿ników. Wewn¹trz znaleŸli kilka mieszków ze z³otem i garœæ drogich kamieni. Magowie przejrzeli kilka artefaktów znajduj¹cych siê w sklepie i potwierdzili, ¿e ka¿dy z nich by³ przedmiotem najwy¿szej jakoœci. Moc znajduj¹ca siê w nich by³a jak najbardziej prawdziwa. Sceptycznie odnieœli siê jedynie do zniszczonej Harfy z Myth Drannor. Pierwszy mag, zmêczony, starszy mê¿czyzna nazwiskiem Yolney, zwróci³ siê do swego partnera. - W porz¹dku, Walcott, zapisz to - pierœcieñ niewidzialnoœci, piêæ fiolek p³ynu uzdrawiaj¹cego, dwa ma³e s³oiczki maœci przywracaj¹cej m³odoœæ i zapewniaj¹cej d³ugowiecznoœæ oraz kielich, z którego napiwszy siê, mo¿esz zobaczyæ przysz³oœæ. Doœæ standardowy towar. Walcott sprawia³ wra¿enie znudzonego i kompletnie obojêtnego w porównaniu z poch³oniêtym sprawdzaniem stanu towarów w sklepie Yolneyem. Mimo to pokiwa³ g³ow¹, po czym zwróci³ siê do Myrmeen. - Posiada amulety, które eksploduj¹ po gwa³townej œmierci ich w³aœciciela. W formie zemsty eksplozja takiego amuletu mo¿e obróciæ w perzynê po³owê dzielnicy. S¹ tu przedmioty, dziêki którym mo¿na uwiêziæ zmiennokszta³tnego w jego obecnej formie i sporo innych. Wydaje mi siê nieprawdopodobne, ¿e zosta³ zabity z tak¹ ³atwoœci¹. - Co mówisz? - spyta³a Myrmeen. Walcott wzruszy³ ramionami. - Ten cz³owiek wiedzia³, ¿e nocami na ulicach mo¿e byæ niebezpiecznie, a jednak nigdy nie towarzyszy³ mu ¿aden stra¿nik. Najwidoczniej uwa¿a³, ¿e jest bezpieczny. Nie ba³ siê doczesnych zagro¿eñ. - To prawda - stwierdzi³a Myrmeen, przypominaj¹c sobie zeznania w³aœcicieli kilku innych sklepików, których przes³ucha³a, czekaj¹c, a¿ magowie zakoñcz¹ swoj¹ pracê. - Chyba ¿e nosi³ przy sobie jakieœ magiczne artefakty, aby w razie napaœci móc siê broniæ. - Przerwa³a. - Ale kiedy prze-szukaliœmy zw³oki, ani na ciele, ani przy ubraniu niczego nie znaleŸliœmy. - Mo¿e tego w³aœnie szuka³ zabójca - rzek³ Yolney, staraj¹c siê odzyskaæ s³abn¹cy autorytet. - Jakiœ przedmiot, który Othmann nosi³ przy sobie. - Je¿eli mia³ broñ, dlaczego jej nie u¿y³? - spyta³a Myrmeen. - Mo¿e nie dano mu szansy - zauwa¿y³ ponuro Walcott. - Zw³aszcza je¿eli morderca by³ potê¿nym magiem. Myrmeen poczu³a, ¿e w sklepiku jest bardzo ciep³o. Otar³a pot œciekaj¹cy jej po czole. - Uwa¿asz wiêc, ¿e w grê móg³ wchodziæ napad rabunkowy? Dlaczego zatem sprowadzono Othmanna do ogrodów? Zaklêcia strzeg¹ce tego miejsca zosta³y ju¿ zdjête. Czemu nie zaci¹gniêto go tam z powrotem i nie zamordowano tutaj? Mogli przy okazji oczyœciæ ca³y sklep. - Je¿eli morderca by³ prawdziwym mistrzem Sztuki - rzek³ Walcott - wiêkszoœæ znajduj¹cych siê tu przedmiotów w ogóle by go nie zainteresowa³a. Jak ju¿ mówiliœmy, to raczej standardowy towar. Yolney ponuro pokiwa³ g³ow¹. - A dla potê¿nego czarnoksiê¿nika uporanie siê z zaklêciami w ogrodach by³oby raczej dziecinn¹ igraszk¹. Ca³¹ trójkê zaskoczy³o nagle pukanie do drzwi. Pojawi³ siê w nich Evon Stralana i wprowadzi³ do pokoju atrakcyjn¹ kobietê. Myrmeen wys³a³a swego ministra obrony, aby sprowadzi³ na przes³uchanie Elhazir, w³aœcicielkê sklepu z towarami egzotycznymi. Kobieta mia³a miodowoblond w³osy, oczy ³ani i zaciête, niemal nie pasuj¹ce do niej usta. Ubrana by³a z raczej kiepskim gustem. Jej garderoba zdawa³a siê nikn¹æ pod nawa³¹ tanich b³yskotek, którymi handlowa³a. Suknia, jak¹ mia³a na sobie, by³a mam¹ kopi¹ ostatniej sukni urzêdowej Myrmeen. Za kobiet¹ sz³a m³oda dziewczyna o szerokich, przera¿onych oczach, ubrana w prost¹, bia³¹ sukienkê. Dziecko spojrza³o spoza swej pani na Myrmeen i jego oczy rozszerzy³y siê. - Milady Lhal - powiedzia³a pierwsza z kobiet - jestem Elhazir. To moja asystentka, Andreana. Dziewczyna uk³oni³a siê i otworzy³a usta chc¹c coœ po-wiedzieæ, ale Elhazir nie pozwoli³a jej